"Nóż w serce". Jakimowiczowi usuwa się grunt spod nóg
Nazywał go przyjacielem i twierdził, że poszedłby za nim w ogień. Dziś Jarosław Jakimowicz mówi, że Michał Rachoń z TVP Info wbił mu nóż w serce i "się na niego wypiął". - Mam potężny problem - mówi Jakimowicz, który przegrał właśnie kolejną sprawę w sądzie.
03.08.2023 | aktual.: 03.08.2023 22:03
Jakimowicz skazany prawomocnym wyrokiem
25 lipca Komitet Obrony Demokracji poinformował, że wygrał prawomocnie z Jarosławem Jakimowiczem, który musi zapłacić 10 tys. zł grzywny i 5 tys. zł na PCK.
Poszło o słowa Jakimowicza, jakie padły na antenie programu Michała Rachonia "#Jedziemy" 12 lutego 2020 r. Były pracownik TVP Info stwierdził, że ma znajomego, który płaci 150 zł ludziom biorącym w demonstracjach KOD.
- To nie jest żadna tajemnica - przekonywał Jakimowicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
KOD wniósł prywatny akt oskarżenia i w lipcu 2023 r. wygrał sprawę. Do tej sytuacji Jakimowicz odniósł się właśnie na Instagramie. W kilku postach i materiałach wideo naświetlił zawiłe kulisy sprawy. W jego opinii za porażkę w sądzie winne jest TVP, ale też Rachoń, którego miał za przyjaciela.
"Rachoń nie był zainteresowany pomocą"
Dlaczego TVP i Rachoń ponoszą odpowiedzialność za skazanie Jakimowicza? Były prowadzący w "Kontrze" twierdzi, że w sądzie miał go reprezentować współpracujący z Telewizją Polską mecenas Artur Wdowczyk, prywatnie przyjaciel Rachonia.
Sprawa miała odbyć się bez udziału Jakimowicza. Przed sądem miał zeznawać w roli świadka jego kolega, który twierdził, że płaci za udział w demonstracjach KOD.
"Dzwoni do mnie Pereira 23 grudnia i pyta: 'Jarek, Onet pokazuje twoje zdjęcie z paskiem na oczach i pisze, że przegrałeś sprawę'" - pisze Jakimowicz.
Wedle słów byłego pracownika TVP okazało się, że bez jego wiedzy prawnik odwoływał sprawę, aby w konsekwencji nie pojawić się w sądzie. Jako powód podał, że nie mógł dojechać ze względu na oblodzone drogi.
Wdowczyk miał wypowiedzieć Jakimowiczowi wszystkie pełnomocnictwa. Kiedy trzeba było napisać apelację, ówczesny prowadzący "W kontrze" miał poprosić Rachonia, który prywatnie przyjaźnił się w prawnikiem, aby przekonał go, aby Jakimowicza reprezentowała prawniczka z jego kancelarii.
"Rachoń odmówił i w żaden sposób nie był zainteresowany pomocą. Słowa padały w jego programie. Spotykając się z mecenasami TAI usłyszałem, że oni nie mogą, ale mogą dać mi kogoś kto zrobi to za 5 tys. zł. Kuriozalne" - ciągnie Jakimowicz.
Jakimowicz ma "potężny problem"
Po przegranej wiceszef TAI Samuel Pereira miał obniżyć czterokrotnie pensję Jakimowiczowi za występy w programie Rachonia. Jakimowicz twierdzi ponadto, że Rachoń tygodniami mamił go, że mu pomoże. Miała w jego sprawie pojawić się nawet petycja, z której ostatecznie się wycofano.
"Nóż w serce", "myślałem, że to przyjaźń", "Rachoń się na mnie wypiął" - to tylko niektóre zwroty padające u Jakimowicza na Instagramie w stosunku do dawnego kolegi z pracy.
"Nie jest straszny wyrok. Straszne jest to, kim są ci wszyscy ludzie. Gęby pełne kłamstwa o byciu prawym. Na koniec. Wiecie ilu z komentatorów, moich kumpli, napisało chociaż SMS z pytaniem: 'Co się dzieje’? Żaden" - nie kryje rozgoryczenia Jakimowicz.
Sam Jakimowicz nie ukrywa, że toczy się przeciwko niemu kilka spraw sądowych i ma "potężny problem". A przypomnijmy, że został niedawno zwolniony z TVP po prawie czterech latach pracy.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie" i "Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.