Musimy porozmawiać o "Too Hot to Handle" Netfliksa
Show na miarę naszych czasów
Po sukcesie "Love is Blind" Netflix wie już, że nowych widzów może przyciągnąć poprzez reality show. Wygląda na to, że to nowy przepis na sukces tej platformy, bo show "Too Hot to Handle" wkręciło widzów. W Polsce to po pierwszym weekendzie od publikacji nr 1 na liście najchętniej oglądanych produkcji. Pytacie, o co tam chodzi? Nie wiem, czy chcecie wiedzieć.
Too Hot to Handle
"Too Hot to Handle" to na pierwszy rzut oka takie "Love island". 5 kobiet, 5 mężczyzn w pięknej willi w Meksyku, smażą się na słońcu. Ale o ile w "Love island" chodziło o to, żeby do finału dotrwać w związku i zdobyć sympatię widzów, tak w "Too Hot" jest zupełnie inaczej.
Show polega na tym, że ci piękni i nastawieni na przygody single i singielki nie mogą się całować, uprawiać seksu ani w żaden inny sposób przeżywać intymnych, seksualnych kontaktów. Za złamanie reguł produkcja odejmuje im kasę z wygranej.
Too Hot to Handle
To jest show, które w "normalnych" warunkach mogłoby przejść bez echa. W czasach, gdy wszyscy są zmuszeni siedzieć w domu, potrzebujemy takiego oderwania od rzeczywistości.
Albo tak to sobie tłumaczymy.
Wszyscy uczestnicy, którzy pojawili się w willi, nie mieli pojęcia, jakie będą reguły. Byli przekonani, że przyjechali na rajskie wakacje wypełnione seksem. A gdy już wszyscy zameldowali się na miejscu, Lana (stożkowaty, aktywowany co jakiś czas robot, który kontrolował ich zachowanie) ogłosiła zakaz kontaktów seksualnych. Pocałunek kosztował 3 tys. dolarów. Stosunek kilkanaście tysięcy. Za każde złamanie zasad odpowiednią sumę odejmowano z puli, która miała trafić do zwycięzcy (100 tys. dol. na wejściu).
Too Hot to Handle
Myślicie sobie: "ee tam! Kilka dni bez seksu i całowania się to pikuś". Cóż, do tego programu nikt by was niestety nie wybrał.
Casting musiał być surrealistycznym wydarzeniem. Absolutnie każdy uczestnik opowiada o tym, że seks uprawia codziennie i nie jest w stanie wytrzymać kilku dni bez seksualnych przygód. Relacje, poznawanie się, stałe związki? To dla tych ludzi hasła jak z inżynierii chemicznej i fizyki kwantowej.
Wystarczyły dwa dni zamknięcia w willi, żeby zaczęli łamać zasady. Dwa dni!
Too Hot to Handle
"Too Hot to Handle" warto obejrzeć choćby dla lektorki, która komentuje wszystko, co dzieje się na ekranie. Jej teksty napisane są genialnie i trzeba przyznać, że gdyby to show miało lektora jak w "Hotelu Paradise", nikt nie wytrwałby do końca 8-odcinkowej serii.
Paradoksalnie to jedyne takie reality show, w którym tak wiele razy pada hasło "rozwój osobisty". Bo robot Lana ma za zadanie nawrócić seksualnie rozpasanych uczestników. Czy przez 8 odcinków da się odzyskać szacunek do samego siebie, nabrać go do płci przeciwnej, nie całować się, zakochać, a na koniec mieć jeszcze trochę kasy na koncie? Oj, musicie się przekonać, bo przecież i tak musicie #zostaćwdomu!