Widzowie TVN24 oburzeni mszą. Eksperci zabrali głos
Stacja TVN24 pokazała w całości mszę beatyfikacyjną kardynała Stefana Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej. Część widzów nie kryła oburzenia: "tchórze, wszyscy nadskakują Kościołowi i wy też". - Sam jestem ateistą, nie przesadzajmy z krytyką - komentuje ekspert dla WP.
13.09.2021 13:51
Transmisja niedzielnej mszy świętej ze Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie spowodowała, że na wieczór przesunięty został program TVN24 "Loża prasowa".
Niektórzy widzowie stacji wyrazili swoją dezaprobatę dla tej decyzji na profilu TVN24 na FB:
"PiS trochę wam pogroził, postraszył i dopięli swego"; "jeszcze w niedzielę zacznijcie puszczać 'Ziarno' i mszę w południe"; "gdybym chciała oglądać te uroczystości, włączyłabym TVP; "to jest wasza walka o świeckie państwo?"; "telewizję dewocyjno-fanatyczną już mamy"; "Wy też? Uwierzcie, że nie wszyscy Polacy to dewoci".
Zapytaliśmy medioznawców, co sądzą o tym, że stacja komercyjna, walcząca od miesięcy o koncesję w Polsce, transmituje mszę beatyfikacyjną.
Godzic: za kilka lat takich transmisji może nie być
Prof. Wiesław Godzic z Uniwersytetu SWPS mówi, że klimat dla takich transmisji powoli się zmienia.
- Wszystkie telewizje wciąż uznają, że transmisja mszy jest koniecznością. Jednak widać, że coś się w polskim społeczeństwie zmienia, skoro część widzów podaje w wątpliwość fakt transmitowana tej mszy w TVN24. Społeczeństwo powoli się sekularyzuje i laicyzuje. Młodzież odpływa z lekcji religii. Jeśli będzie to dalej szło w tę stronę, to za kilka lat takich transmisji w telewizji w całości już może nie być. Być może teraz jest jeszcze za wcześnie, ale Kościół powinien zrozumieć, że jego miejsce w naszej rzeczywistości powoli się zmienia. Przekonanie, że im więcej mszy w telewizji, tym bardziej religijny będzie naród, jest naiwne.
Zdaniem profesora Godzica świetnym miejscem na pokazanie mszy w całości byłby kanał religijny: - Natomiast telewizja prywatna mogłaby dać fragment czy relację. Podobnie telewizja publiczna, choć obecnie w Polsce mamy raczej telewizję państwową czy rządową. Obowiązkiem telewizji jest tworzyć programy dla wszystkich, a nie tylko dla jednej wybranej grupy.
Godzic powiedział, że bardziej niż transmisja mszy potrzebna jest otwarta debata o kardynale: – Potrzebny nam dwugłos, refleksja co do postaci kardynała Wyszyńskiego. Nikt przecież nie jest postacią wyłącznie świetlaną i nieskazitelną. Wyszyński był człowiekiem, a nie monumentem. Można dyskutować np. o jego braku jednoznacznego poparcia dla "Solidarności" w latach 80.
Mrozowski: nie przesadzajmy z krytyką
Prof. Maciej Mrozowski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, mówi, że pokazanie takiej mszy w TVN24 nie jest niczym dziwnym.
Mrozowski: - Wstrzymałbym się z jednoznacznym potępieniem. Sam jestem ateistą i wiem, że jest wielu wojujących ateistów w Polsce, ale nie przesadzajmy z krytyką. Katolicka wspólnota religijna ma prawo do organizowania swoich uroczystości i ich transmisji. To była jednak niecodzienna, doniosła uroczystość, wydarzenie religijne i społeczne. Nawet ateiści muszą się pogodzić z faktem, że media mają obowiązek informować o takich wydarzeniach.
Mrozowski mówi, że kard. Wyszyński nie był jedynie postacią stricte religijną, ale także polityczną, więc informowanie o nim można traktować wielowątkowo.
- Na pewno poza transmisją mszy przydałby się dobry portret postaci Wyszyńskiego. Ale nie hagiograficzna chwalba robiona na kolanach, że był zesłany do Polski przez anioły. To był człowiek z krwi i kości. Siedział w więzieniu, mógł się bać o życie. Przydałby się więc solidny opis Wyszyńskiego jako działacza społecznego, politycznego i religijnego - kończy Mrozowski.
Dąbała: uroczystość była wyjątkowa
Prof. Jacek Dąbała z krakowskiego UJ mówi, że ta msza była ważnym wydarzeniem religijnym i kulturowym dla milionów wierzących Polaków. Dlatego nie krytykuje TVN24.
- TVN24 na co dzień nie transmituje uroczystości religijnych i nie nadużywa tego typu relacji. Ale ta uroczystość była akurat wyjątkowa, bo kardynał Wyszyński w trudnych czasach komunistycznych wpisał się w życie całego narodu, a nie tylko katolików. Zapłacił za to sporą cenę - mówi prof. Dąbała.
- Poza tym telewizja prywatna najlepiej zna swoich widzów i jej właściciel ma prawo decydować, co pokazuje, a czego nie. Dla TVN24 to mogła być szansa na pozyskanie nowych odbiorców i pokazanie, że jest ona telewizją obiektywną, która nie zamyka się na transmisje religijne - kończy.