''Mroczny Rycerz powstaje'': The best of... Nolan. Recenzja filmu
Christopher Nolan jest niczym Orson Welles współczesnego kina. Reżyser tak innowacyjnych produkcji, jak choćby „Memento” czy „Incepcja”, tym razem zaprezentował światu koniec trylogii, która zmieniła oblicze filmowej rozrywki.
Kto jest największą gwiazdą Batmana?
*Christopher Nolan jest niczym Orson Welles współczesnego kina. Reżyser tak innowacyjnych produkcji, jak choćby „Memento” czy „Incepcja”, tym razem zaprezentował światu koniec trylogii, która zmieniła oblicze filmowej rozrywki. Już na samym początku należy zaznaczyć, że „Mroczny Rycerz powstaje” nie jest tak wybitnym obrazem, jak jego równie „mroczny” poprzednik, z Heathem Ledgerem w roli Jokera. Niemniej jako całość wszystkie trzy filmy tworzą spójne, harmonijne arcydzieło amerykańskiej kinematografii. Nolan z sukcesem zamyka historię, która zdemitologizowała, a następnie stworzyła na nowo symbol
Człowieka-Nietoperza. Po raz kolejny w historii reżyser zostaje największą gwiazdą produkcji. I po raz kolejny w taki sposób rodzi się klasyka kina.*
Mroczna odsłona klasyku
Od samego „Początku” (sic!) nolanowska interpretacja historii Batmana wzbudzała zachwyt i entuzjazm nie tylko wśród miłośników komiksu.
Reżyser wyświechtanym ikonicznym postaciom nadał psychologiczną głębię i obdarzył ich zaburzoną osobowością z tendencją do autodestrukcji. Wszystko wzbogacił o spektakularny, planowany zawsze na szeroką skalę terroryzm, dzięki czemu udało mu się wykreować bohatera na miarę naszych czasów.
Z każdą częścią potęgujący mrok jednoczył fanów trylogii, tworząc spójną epicką opowieść dużego ekranu.
Czarny charakter
Christian Bale w roli Batmana jest wciąż zachwycający. Demoniczna kreacja nieustannie miotająca się między dobrem i złem, konsekwentnie spełnia swe przeznaczenie.
W filmie „Mroczny Rycerz powstaje” zamaskowany mściciel powraca, żeby zmierzyć się z iście „wcielonym złem”. Tym razem w roli czarnego charakteru zobaczymy Toma Hardy’ego, który być może szaleństwem i charyzmą nie dorasta wspomnianemu Jokerowi do pięt, niemniej nadrabia zatrważającą prezencją.
Zabawne jednak może wydać się to, że dźwięk wydobywający się spod maski Bane’a do złudzenia przypomina głos Christophera Plummera. Komiczna zbieżność.
Nowa Kobieta-Kot
Kolejnym długo oczekiwanym powrotem w nowej interpretacji Batmana jest legendarna Kobieta-Kot. W tej roli widzowie będą podziwiać piękną, aż chciałoby się powiedzieć nareszcie dojrzałą Anne Hathaway.
Aktorce, znanej z filmów „Pamiętnik księżniczki” czy „Ślubne wojny”, w końcu udało się pozbyć etykietki zdolnej aczkolwiek nieco infantylnej i komediowej gwiazdy.
Jej kreacja bystrej włamywaczki, która inteligencją, sprytem i mściwością dorównuje Bruce’owi Wayne’owi jest warta uwagi.
Niemniej nie udało jej się zdetronizować pamiętnej Michelle Pfeiffer z filmu Tima Burtona „Powrót Batmana”. Kobieta-Kot sprzed 20 lat wciąż jest najlepsza i jak widać bezkonkurencyjna.
Być może powodem tego jest pewnego rodzaju umowność postaci odtwarzanej przez Hathaway. Wydaje się, jakby jej obecność w filmie miała za zadanie jedynie rozwinąć o kolejny wątek historię Batmana. Sama bohaterka pozostaje w cieniu swoich bardziej rozbudowanych charakterologicznie współtowarzyszy ekranu.