Monika Richardson traci oszczędności i ostro krytykuje rząd. "Będę jeść chrust"
Monika Richardson zauważa wszechobecną drożyznę i cierpi z jej powodu podobnie jak miliony Polaków. Nie ma dobrego zdania o rządzie i nie zamierza tego ukrywać.
22.06.2022 | aktual.: 22.06.2022 13:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Monika Richardson prowadzi własną firmę - ma szkołę językową, więc podobnie jak inni mali przedsiębiorcy uważa na finanse. Ostatnio w instagramowym wpisie narzekała na ceny jedzenia. Podczas czerwcowego długiego weekendu odmówiła sobie przekąski, zadowalając się samym napojem. Wszystko przez ceny. Galopująca inflacja robi swoje. Richardson powiedziała, co o tym sądzi w rozmowie z Jastrząb Post. Zirytowały ją ceny i inflacja, ale też słaba reakcja rządu.
- Skandalem jest to, jak wysokie są ceny w Polsce, jak wysoka jest inflacja. I nie wygląda na to, żeby ktoś się tym szczególnie przejmował – mówię tu o sferze rządzącej. Uważam, że stoimy na skraju katastrofy - denerwowała się.
Richardson nie rozumie spokoju rządzących i braku ruchów innych niż oddziałujących na kredytobiorców.
- Tego do końca nie rozumiem, bo jesteśmy u progu poważnego kryzysu gospodarczego, który to kryzys dotknie nie ministrów, tylko nas – kobiety, ludzi tworzących normalne gospodarstwa domowe, płacących kredyty frankowe i nie tylko frankowe. Kupujących chleb i kiełbasę za 35 złotych. To jest coś, co będzie miało dalekosiężne konsekwencje w naszym codziennym życiu. Jest mi bardzo źle z tym, że nikt w moim kraju tego nie widzi.
Dziennikarka przyznała, że od dawna poprawia sobie jakość życia, korzystając z odłożonych wcześniej oszczędności. Nie jest to wyjście idealne, ale i tak lepsze od tego, z czym muszą zmagać się kobiety w naszym kraju. Problem w tym, że oszczędności się kończą. Rchardson martwi się o swoją przyszłość.
- Ja od wielu lat żyję z tzw. kupki. To jest i tak o niebo lepiej, od większości kobiet, które zapie...ą na trzech etatach i wracają do domu po to, żeby ogarnąć dzieci i męża. Ale ta kupka już niedługo się skończy. Ja jestem pełna nadziei i optymizmu na temat mojej cudownej szkoły językowej, mam nadzieję, że to odpali i już się to zaczyna, ale póki co codziennie rano budzę się spocona, bo nie wiem co będzie dalej i czy będę musiała iść na jakąś specjalną jarską dietę, czy będę jeść chrust. (...) Martwię się o swoje finanse. Zawsze się chyba martwiłam, ale nigdy nie do tego stopnia i nigdy nie widziałam tylu zagrożeń stojących na co dzień przed nami - zdradziła.