Monika Richardson o politycznym hejcie. Ujawniła, jakimi obelgami ją obrzucano
16.10.2023 18:11, aktual.: 16.10.2023 20:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Monika Richardson wspierała opozycję, zachęcała do udziału w wyborach, a nawet patrzyła członkom komisji na ręce, pełniąc rolę "męża zaufania" w punkcie wyborczym. Nie ukrywa, że z tego powodu przyszło jej się mierzyć z ogromnym hejtem. Ujawniła, jakimi obelgami obrzucają ją w sieci inne kobiety.
Nie da się ukryć, że w ostatnich wyborach parlamentarnych, poprzedzonych wyjątkowo brutalną kampanią, politykom skutecznie udało się zmobilizować Polaków do tego, by wzięli udział w głosowaniu. Najwyższa w historii frekwencja wyborcza (73,9 proc.) to jednak nie tylko kwestia politycznej polaryzacji, ale i licznych oddolnych akcji zachęcających do udziału w wyborach. O stawce tego głosowania i sile każdego głosu od dawna przekonywali Polaków także artyści, gwiazdy i inne osoby publiczne.
Wielu z nich poszło o krok dalej, aktywnie wspierając opozycję i nie kryjąc swoich politycznych poglądów, do których - jak często podkreślają - mają takie samo prawo jak każdy obywatel. Jedną z takich osób była Monika Richardson, dawna dziennikarka TVP, która promowała działania KO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na początku października przyłączyła się do "Marszu miliona serc" organizowanego przez Donalda Tuska w Warszawie, a w dniu wyborów pracowała w jednej z komisji wyborczych na warszawskim Żoliborzu w charakterze "męża zaufania".
W powyborczy poniedziałek Monika Richardson podzieliła się na swoim Instagramie krótką refleksją na temat zakończonego głosowania i ogromnej roli kobiet, jaką w nim odegrały. "Dziękuję wszystkim sprawczym i mądrym kobietom za ich udział w demokracji" - napisała dziennikarka, podkreślając, jak chętnie i z jaką determinacją głosowały tym razem kobiety.
Jak ujawniła Richardson, za sprawą postawy wielu kobiet poczuła dumę i satysfakcję z wyborczego wyniku opozycji, ale i doznała politycznego hejtu.
"Wiem, że ten polityczny hejt, który wylewa się na mnie od kilku tygodni, w znacznej mierze pochodzi od kobiet, bo to kobiety mnie obserwują i reagują na to, co mówię. Ale wolę być nazywana lewacką szmatą, wolę czytać wywody o tym, że zdradziłam Jezusa i Matkę Zawsze Dziewicę, niż zabrać kobietom głos" - podsumowała na Instagramie dziennikarka, która mimo wszystko jest wdzięczna biorącym udział w tych wyborach kobietom.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" sprawdzamy, jak bardzo Netflix zmasakrował "Znachora", radzimy, dlaczego niektórych seriali lepiej nie oglądać w Pendolino oraz żegnamy się z "Sex Education", bo chyba najwyższy już czas, nie? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.