Richardson oceniła zmiany w TVP. "Panuje większy chaos niż to, co zakładałam"
Monika Richardson, która od kilku lat nie pojawia się już na szklanym ekranie, zaskoczyła wyznaniem, że kołacze się w jej głowie powrót na antenę. Dziennikarka ma jednak pewien warunek.
Monika Richardson była kiedyś jedną z najpopularniejszych prezenterek w Polsce. Jednak po tym, gdy odeszła z TVP i zaczęła opowiadać mediom o swoim życiu prywatnym, część widzów zupełnie o niej zapomniała. Teraz może się to zmienić, bowiem, jak się okazało, dziennikarka bierze pod uwagę powrót do telewizji.
- Jestem właścicielką małego biznesu i na razie na tym się skupię. Natomiast jeżeli bym miała wracać do telewizji, to tylko do mediów publicznych, bo ja jestem człowiek z mediów publicznych i chyba się nie uda przesadzenie mnie do mediów komercyjnych, zresztą były już takie próby podejmowane. Trzymam bardzo kciuki za kolegów na Woronicza, ale wiem, że w tej chwili operują w arcytrudnych warunkach i są pod obstrzałem wszystkich stron sceny politycznej i życia publicznego - powiedziała Richardson w rozmowie z agencją Newseria Lifestyle.
- Wydaje mi się, że panuje nieco większy chaos niż to, co zakładałam. Miałam wrażenie, że ekipa, która przyjdzie po PiS-ie do Telewizji Polskiej, będzie miała klarowną politykę czy strategię wprowadzania zmian. A jednak wydaje mi się, że takiej strategii nie ma, z różnych przyczyn pewnie, ale bardzo mocno trzymam kciuki za to, żeby sytuacja się uspokoiła i żeby wyszli na prostą. Nie mam pojęcia, ile czasu na to potrzebują - podsumowała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Monika Richardson - kim jest?
Monika Richardson w 1995 r. została dziennikarką TVP2. Początkowo pracowała na stanowisku wydawcy. Później prowadziła takie programy jak "Kulty popkultury", "Teleadwokat", "Europejczycy", "Strefa otwarta", "Witaj, Europo", "Europa da się lubić" i "Orzeł czy reszta?". Kiedyś wyznała, że kariera w Telewizji Polskiej wcale nie była usłana różami. Przez pierwsze miesiące pracy nie dostawała żadnego wynagrodzenia. Dopiero po pół roku zaczęła otrzymywać stałą pensję. Dodatkowo nie potrafiła znaleźć wspólnego języka z koleżankami z redakcji.
- Prezenterki raczej mnie nie lubiły. Nazywały "Małą Piranią" na zasadzie: "Przyszła młoda i się wymądrza". I rzeczywiście, jeśli wywiad był zły, po prostu kazałam im go powtórzyć. Czy mi przebaczyły? Niektóre nie, ale dla mnie jest to dzisiaj już woda pod mostem - wspominała kilka lat temu na łamach "Super Expressu".
W późniejszych latach prowadziła poranny program "Pytanie na śniadanie" oraz współpracowała z TVP Info. W 2010 roku, w atmosferze skandalu, odeszła z Telewizji Polskiej. Powodem zwolnienia dziennikarki miało być złamanie przez nią kodeksu etyki TVP i występ w reklamie kawy. Choć Richardson wielokrotnie zapewniała, że już nigdy nie wróci na Woronicza, w kwietniu 2013 roku pojawiła się chwilowo na antenie TVP2. W 2021 r. otworzyła szkołę językową i to jej poświęca obecnie całą swoją zawodową uwagę.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o serialach, które "ubito" zdecydowanie za wcześnie oraz wymieniamy te, które powinny pożegnać się z widzami już kilka sezonów temu. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.