Misiek Koterski wziął udział w "Agencie" dla pieniędzy. Namówiła go partnerka
Nazywa siebie "starym narkomanem" i nie ma problemu z mówieniem o uzależnieniu. Misiek Koterski wyrasta na największą gwiazdę nowej edycji programu "Agent-Gwiazdy".
20.02.2019 | aktual.: 20.02.2019 12:06
Misiek Koterski jest jednym z uczestników programu "Agent". Na konferencji prasowej zaprezentowano dziennikarzom pierwszy odcinek show i od razu można wywnioskować, kto będzie największą gwiazdą w nadchodzącym sezonie. Bez dwóch zdań jest to Misiek Koterski.
- Staram się być sobą. Znam się na tej robocie, bo wszystko, co w telewizji było do zrobienia, zrobiłem. Mam ogromne doświadczenie. Telewizja nie lubi pustki i ciszy. A kiedy ja mam osobowość, jaką mam, to chcę dać ludziom to, co najlepsze. Oczywiście, im dalej w las, poddaję się konwencji programu. Są momenty kryzysowe, rozstanie z rodziną nie było łatwe. Z czasem showmaństwo opadnie - mówi aktor w rozmowie z Wirtualną Polską.
Koterski spędza bardzo dużo czasu z rodziną. Nie ukrywa, że Marcelina Leszczak i syn wywrócili jego życie do góry nogami. Podkreśla jednak, że to ukochana namówiła go na wyjazd na Wyspy Kanaryjskie na plan programu "Agent-Gwiazdy". Misiek Koterski nie ukrywa, że przyjął propozycję dla pieniędzy.
- To są bardzo trudne rzeczy. Proponowano mi udział w poprzedniej edycji, ale rodził mi się syn, więc nawet tego nie rozważałem. Później miałem różne obawy. Nie do końca byłem przekonany do tego programu, bo co innego mam teraz w głowie. Chciałbym grać w teatrze, w filmach. Teraz unikam sytuacji stresowych. Ale akurat to był czas, kiedy z Marcelą się przeprowadzaliśmy, był remont, dużo pieniędzy w to zainwestowaliśmy i ona powiedziała mi, żebym potraktował to jako pracę i możliwość zarobienia pieniędzy. I ja tak do tego podszedłem. Zresztą Marcela dała mi poczucie, że mogę wyjechać, że ona się wszystkim zajmie, jak mnie nie będzie. Ona mnie zmobilizowała. Takie decyzje podejmujemy razem, jesteśmy związkiem partnerskim. Kiedyś może byłoby inaczej, ale związek to nie jest bieg na krótki dystans. Chcemy być całe życie razem, wychowujemy syna.
Misiek znany jest z tego, że podejmuje spontaniczne decyzje. Wszędzie go pełno. W programie jednak postanowił nie szaleć.
- Marcela powiedziała mi przed wyjazdem, żebym nie kozaczył, żebym nie przekraczał pewnych granic. Ale ona nie musi mi tego mówić, bo ja mam to w głowie. Kiedyś pewne rzeczy bym zrobił bez zawahania. Teraz znam swoje ograniczenia, wiem, jakie mogę ponieść konsekwencje. Nie zrobiłem nic, co mogłoby mnie doprowadzić do kalectwa albo doprowadzić do jakiejś tragedii. Jestem żywicielem rodziny, jestem opiekunem i czuję się za nich odpowiedzialny, więc na pewne rzeczy nie mogę sobie pozwolić. Okazało się, że zrobię wszystko. Ale to kosztowało mnie dużo stresu. Musiałem bardzo dużo się nadenerwować, a czasem nie było na to czasu. Pojechałem, żeby zarobić pieniądze, zrobić coś dla nas, dla rodziny, a przeżyłem fantastyczną przygodę. Byłem szczęśliwy, że mogłem z nimi obcować - zapewnia.
W pierwszym odcinku możemy zauważyć, że Koterski nie odcina się od przeszłości. Nie ukrywa, że był uzależniony od narkotyków i miał z tym ogromny problem. Nazywa sam siebie na wizji "starym narkomanem".
- Dzięki temu, że powiedziałem o pewnych rzeczach, nie mam nic do ukrycia. Nie mam się czego bać. Jak byłem młody to myślałem, że to wstyd mówić o uczuciach, że to wstyd przyznać się do jakichś błędów, czy pokazać swoją słabość. Jako dojrzały facet przekonałem się, że to tworzy moją siłę. Kiedy mówię o tym, że byłem uzależniony, to nie muszę niczego udawać. To mi daje przewagę. Ja muszę w takim programie czuć się swobodnie, a nie udawać, czy coś "wyjdzie" do mediów, czy nie. Ja jestem tylko człowiekiem. Byłem sobą, przeżywałem jakąś przygodę.
Jeden z uczestników "Agenta", Wiktor Mrozik (youtuber), myślał, że Misiek Koterski jest synem Marka Kondrata. Taka pomyłka z pewnością wyniknęła z tego, że aktor wcielał się w rolę syna Kondrata w filmie "Dzień świra". Do histori przeszły też pewne cytaty z tej produkcji.
- Mnie to nie dziwi. Są takie czasy, że świat idzie w inną stronę. Jak patrzę na tych młodych ludzi, to ja już nie kumam bazy. Oni pewnych rzeczy też nie ogarniają. Różne rzeczy przemijają, młodzi ludzie już nie znają takich filmów jak "Seksmisja" czy "Rozmowy kontrolowane", ale zawsze jak przychodzi młody chłopak, to pamięta tekst: "Jak tatuś zrobi dzióbek, to nie ma ch**a we wsi". To przechodzi z pokolenia na pokolenie. Dla takiego człowieka ja jestem synem Marka Kondrata. Może ta scena stała się tak kultowa w głowach ludzi, że młodzi będą mnie tylko z tego kojarzyć.
Będziecie oglądać nową edycję programu "Agent-Gwiazdy"?