RozrywkaMilionerzy: wiara w publiczność się nie opłaciła. Uczestnik odpadł na pytaniu o ćwierć miliona

Milionerzy: wiara w publiczność się nie opłaciła. Uczestnik odpadł na pytaniu o ćwierć miliona

Publiczność zgromadzona w studiu często służy pomocą zawodnikom "Milionerów". Niestety, nie zawsze mają rację, o czym przekonał się uczestnik ostatniego odcinka.

Milionerzy: wiara w publiczność się nie opłaciła. Uczestnik odpadł na pytaniu o ćwierć miliona
Źródło zdjęć: © kadr z programu
Urszula Korąkiewicz

Łukasz Sieciński przez większość pytań szedł jak burza. Zaimponował nawet Hubertowi Urbańskiemu, gdy okazało się, że koła ratunkowe ma do wykorzystania na pytania za największe stawki. Wcześniej nie potrzebował pomocy i bezbłędnie podawał odpowiedzi.

Wiedział m.in. jaką rolę w wyścigach samochodowych pełni tzw. Safety car (ogranicza prędkość aut zawodników), nie bał się zaryzykować i tylko dzięki swojej dedukcji wywnioskował, że naginanie i naditerpretacja przepisów prawa była potocznie zwana falandyzacją. Działaniem tym „zasłynął” w latach 90. zastępca szefa kancelarii prezydenta, Lech Falandysz.

Obraz
© kadr z programu

Trzeba przyznać, że wiedza zawodnika była imponująca, choć nie zawsze musiał się nią popisać. Inne pytania dotyczyły np. koloru popularnego w PRL napoju Polo Cocta czy tego, że rolmopsy robione są ze śledzia. Kłopot sprawiło mu dopiero właściwie banalne pytanie o ćwierć miliona.

Gdy miał zdecydować, co nie jest aplikacją, zamiast dłużej się zastanowić, wspomógł się głosowaniem publiczności. Zgromadzeni w studiu w większości postawili na technikę haftu i… wprowadzili go w błąd. Niestety, zorientował się dopiero, gdy zaznaczył sugerowaną odpowiedź. Chodziło o ogół adwokatów. W efekcie zawodnik zamiast 250 tys. zł, zabrał do domu 40 tys. Oglądaliście ten odcinek?

Obraz
© kadr z programu

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (2)