Milionerzy: wiara w publiczność się nie opłaciła. Uczestnik odpadł na pytaniu o ćwierć miliona
Publiczność zgromadzona w studiu często służy pomocą zawodnikom "Milionerów". Niestety, nie zawsze mają rację, o czym przekonał się uczestnik ostatniego odcinka.
19.09.2018 | aktual.: 20.09.2018 11:32
Łukasz Sieciński przez większość pytań szedł jak burza. Zaimponował nawet Hubertowi Urbańskiemu, gdy okazało się, że koła ratunkowe ma do wykorzystania na pytania za największe stawki. Wcześniej nie potrzebował pomocy i bezbłędnie podawał odpowiedzi.
Wiedział m.in. jaką rolę w wyścigach samochodowych pełni tzw. Safety car (ogranicza prędkość aut zawodników), nie bał się zaryzykować i tylko dzięki swojej dedukcji wywnioskował, że naginanie i naditerpretacja przepisów prawa była potocznie zwana falandyzacją. Działaniem tym „zasłynął” w latach 90. zastępca szefa kancelarii prezydenta, Lech Falandysz.
Trzeba przyznać, że wiedza zawodnika była imponująca, choć nie zawsze musiał się nią popisać. Inne pytania dotyczyły np. koloru popularnego w PRL napoju Polo Cocta czy tego, że rolmopsy robione są ze śledzia. Kłopot sprawiło mu dopiero właściwie banalne pytanie o ćwierć miliona.
Gdy miał zdecydować, co nie jest aplikacją, zamiast dłużej się zastanowić, wspomógł się głosowaniem publiczności. Zgromadzeni w studiu w większości postawili na technikę haftu i… wprowadzili go w błąd. Niestety, zorientował się dopiero, gdy zaznaczył sugerowaną odpowiedź. Chodziło o ogół adwokatów. W efekcie zawodnik zamiast 250 tys. zł, zabrał do domu 40 tys. Oglądaliście ten odcinek?