Michał Rachoń o mocnych słowach Wojciecha Cejrowskiego w swoim programie: "świnia" nie jest wulgaryzmem
"Takie rzeczy piszą tylko świnie”- tak Wojciech Cejrowski skomentował tweeta Donalda Tuska, który zarzucił polskiemu rządowi, że pojęcie "polskich obozów śmierci” to ich zasługa.
04.06.2018 | aktual.: 04.06.2018 18:32
Michał Rachoń uznawany jest przez niektórych za publicystę, który ma jasno sprecyzowane poglądy, a swoje programy prowadzi właśnie pod ich kątem. Dziennikarz jednak broni swojego stanowiska, twierdząc, że dyskusje z gośćmi są nienaganne. Twierdzi bowiem, że zgodnie z powszechnie przyjętą definicją "publicystyki" jego programy są opiniotwórcze i służą temu by owe opinie wypowiadać na głos. Każdy bowiem bierze odpowiedzialność za własne poglądy.
Jego program z Wojciechem Cejrowskim z lutego 2018 r. wywołał falę oburzenia i krytyki. A wszystko przez obraźliwe słowa które padły na wizji w kierunku Tuska.
- "Tylko świnie siedzą w kinie i to jest ten rodzaj świni” - tak o Tusku powiedział podróżnik.
Program Cejrowskiego i Rachonia był nagrywany, wobec tego istniała możliwość wycięcia obraźliwych słów w kierunku byłego premiera. W wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Do rzeczy" Rachoń twierdzi, że dyskusji w studiu nie da się przewidzieć, więc czymś naturalnym jest, że goście mogą użyć niecenzuralnych słów.
- Dyskusje w studiu telewizyjnym to żywioł. Nie potrafię z góry powiedzieć, jak się potoczy, jakie słowa mogą paść i jakbym na nie zareagował.
Po mocnym stwierdzeniu Cejrowskiego jednak w żaden sposób nie zareagował i przeszedł do kolejnego tematu. W rozmowie z dziennikarzem tygodnika, wytłumaczył to w ten sposób:
-"Świnia" czy "świństwo" to określenia mocne, ale nie wulgarne. Mające nawet odniesienia historyczne. Sformułowanie "nawet świnie siedzą w kinie" stosowano wobec Polaków, którzy postępowali wbrew interesowi Polski (...) Wulgaryzmy nie padają w moich programach, a jakby padały, to spotkałyby się z moją ostra reakcją, bez względu na to, kto by je wypowiedział.
Rachoń twierdzi, że jest zwolennikiem daleko posuniętej wolności słowa. Każdy polityk, który czuje się urażony przez osoby trzecie, może przecież dochodzić swoich praw. Zdaniem dziennikarza, Tusk najwyraźniej nie miał takiej potrzeby.