Skandalista na etacie
Figurski wyraźnie chce wrócić do mainstreamu. W ciągu kilku dni w kioskach pojawiły się dwie obszerne publikacje, których jest bohaterem. Najpierw wywiad dla "Gazety Wyborczej", potem rozmowa z Magdaleną Rigamontii, która jest tematem z okładki najnowszego wydania tygodnika "Wprost". W obydwu materiałach Figurski prezentuje inny od dotychczasowego wizerunek. Koniec z chamstwem, koniec z prywatnymi wyzwaniami na łamach prasy. Figurski twierdzi, że wyciągnął wnioski z błędów przeszłości. Myli się jednak ten, kto liczył na publiczne kajanie się dziennikarza. Za skandale, kontrowersje przepraszać nie zamierza, bo właśnie tak zarabiał na życie.
- Wykonywałem swoją pracę i tyle. A że moim obowiązkiem było bycie radiowym skandalistą, to nim byłem. I wszystkim bardzo się podobało. Balansowałem na krawędzi, z której w końcu spadłem - mówi.
Można by przypuszczać, że Figurski, który pracuje w swojej branży już dwadzieścia lat, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie rządzą w niej prawa. Jednak w rozmowie z dziennikarką "Wprost" twierdzi, że to media wykreowały z niego potwora. Zrobiły z nim, co chciały.