Michał Dziedzic: "Przyjaciele" okiem dwudziestolatka. Wybaczcie, nie śmieszą mnie kawały z brodą
Od kiedy serial "Przyjaciele" pojawił się na Netfliksie, zacząłem oglądać go również ja, przedstawiciel młodszego pokolenia. Niestety nie śmiałem się tak głośno jak moi rodzice i usłyszałem, że to przez chorą poprawność polityczną, Unię Europejską i brak poczucia humoru. Popkulturowy fenomen lat 90. przestał być aktualny dla wielu młodych widzów. Tak ciężko to zrozumieć?
22.01.2018 | aktual.: 22.01.2018 19:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W internecie rozpętała się prawdziwa burza. Część młodych osób, która z serialem miała styczność po raz pierwszy, zaczęła pisać w mediach społecznościowych, co im się w produkcji nie podoba, a ja ich całkowicie rozumiem. Przeświadczony o tym, że mam do czynienia z jednym z najgłośniejszych sitcomów w historii z zaciekawieniem wcisnąłem przycisk "play". Jakie są moje wnioski?
Z racji na wiek seans "Przyjaciół" nie był dla mnie sentymentalną wycieczką do młodości. Nie mogłem więc, oglądając czołówkę, westchnąć "Ach, to były czasy!". Serial był w mojej opinii po prostu kolejną ciekawą propozycją od Nefliksa. Okazało się, że, choć owszem, bywa śmieszny, to mam sporo do zarzucenia uwielbianemu przez starsze pokolenie sitcomowi. Dopatrzyłem się w dialogach serialu mizoginii, homofobii i rasizmu. Co kiedyś uchodziło za zabawne, dziś raczej budzi niesmak. W końcu nie zatrzymaliśmy w latach 90. - na szczęście społeczeństwa ewoluują. Krytyczne patrzenie jest bardzo pożądane, a kwestia interpretacji bywa sprawą indywidualną. O co więc poszło?
Najbardziej niezrozumiałe jest dla mnie larum, jakie podnieśli fani serialu, którzy zarzucili pokoleniu milenialsów, w tym również mi, "oślepienie poprawnością polityczną" i paranoiczne wręcz dopatrywanie się ksenofobicznych postaw, tam gdzie ich nie ma. Nie wzięli pod uwagę tego, że kogoś po prostu mogą nie śmieszyć trącące myszką żarty o gejach czy głupich blondynkach. Litości. Nie chodzi o kwestie braku poczucia humoru czy "obrażania się" na niepoprawne politycznie kwestie.
Przypomnę, że milenialsi wychowali się "w internecie", gdzie aż kipi od seksu, przemocy i wszelkiej formy hejtu. Myślę, że nasza tolerancja na "kontrowersyjne" zachowania jest dużo większa niż u jakiegokolwiek innego pokolenia. Mnie, jako osobę, która ma lat dwadzieścia parę, "Przyjaciele" śmieszą, ale nie zachwycają. Nie można odmówić serialowi statusu kultowego, zjednał sobie rzesze fanów, a co najważniejsze niejednej osobie poprawił humor. Taka jest przecież rola sitcomu. I może gdy dostęp do atrakcyjnych programów był ograniczony, "Przyjaciele" robili wrażenie.
Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do produkcji na wysokim poziomie, ze świetnymi dialogami i obsadą. Seriale stają się pociętymi na odcinki dziełami sztuki i chyba dlatego oczekiwałem do tego "popkulurowego fenomenu" czegoś więcej. Nie da się ukryć, że niektóre żarty pokryte są warstwą kurzu i o ile zaśmiałby się z nich mój wąsaty wujek Roman na imieninach, to ja zaledwie przewracam oczami. Wolę włączyć coś innego.
Zobacz także
Obecnie moim hitem jest oryginalny serial komediowy Netfliksa "Grace i Frankie", w którym dwie przebojowe panie po 70. otworzyły firmę produkującą wibratory. Do woli używają życia, umawiając się na randki i paląc jointy na spotkaniach z patchworkową rodziną, w której skład wchodzą też byli mężowie-geje. Dialogi są komiczne, często absurdalne, ale przede wszystkim aktualne.
Ostatnio gościnny występ w serialu miała Lisa Kudrow, czyli Phoebe z "Przyjaciół" i to właśnie jej wątek okazał się najsłabszy w całym nowym sezonie. Producenci liczyli chyba, że znana z kulowego sitcomu aktorka sprawi, iż serial zyska na wartości. Tymczasem wyzwolone seniorki (w genialnych rolach Jane Fonda i Lily Tomlin) rozłożyły Kudrow na łopatki i zupełnie ją przyćmiły.
Drodzy krytycy milenialsów może to nas właśnie od siebie różni? Że wy wolicie siedzieć od 20 lat na tej samej kanapie w Nowym Jorku i opowiadać żarty z brodą, a nam się marzy fabryka wibratorów, joint w ręku i świat bez uprzedzeń?