Matt LeBlanc: czy aktora ''Przyjaciół'' łączyło z Jennifer Aniston coś więcej?
Wieczny chłopiec, hollywoodzki Piotruś Pan, pogromca kobiecych serc. Matt LeBlanc, pamiętny Joey z kultowych „Przyjaciół”, jest jednym z przykładów, że jeśli bardzo się czegoś chce, marzenia mogą się spełnić. Miał być stolarzem, został aktorem – i to jakim.
Aktorzy uparcie milczą...
Choć początki nie należały do najłatwiejszych (po drodze trafił się nawet erotyk), wreszcie udało mu się wywalczyć pozycję w branży. Serial z jego udziałem bił rekordy popularności, a twarz LeBlanca, który w lipcu skończył 49 lat, pojawiała się regularnie na okładkach magazynów. Dopiero po zakończeniu emisji „Przyjaciół” aktora dopadła wreszcie smutna rzeczywistość.
Kino go nie chciało i pozostał mu mały ekran. Wciąż grywa, najczęściej w serialach, a ostatnio stał się jednym z prowadzących w programie „Top Gear”. Wokół aktora zrobiło się również głośno za sprawą wypowiedzi jego ojca, który zasugerował, że LeBlanca i koleżankę z planu, Jennifer Aniston, łączyło coś więcej niż przyjaźń.
Nie chciał być stolarzem
Jego matka, mająca włoskie korzenie, pracowała w biurze, ojciec zaś był mechanikiem. To on zaraził syna miłością do szybkich pojazdów i LeBlanc długo marzył o karierze motocyklisty.
Ale po wypadku na torze wyścigowym rodzicielka błyskawicznie wyperswadowała mu ten pomysł i chłopak zaczął przyuczać się do zawodu stolarza.
Przekonany jednak, że pisana jest mu inna przyszłość, szybko porzucił naukę i wyjechał do Nowego Jorku w poszukiwaniu szczęścia.
''Będę wielki''
Aktorem został tak naprawdę przez przypadek.
- Znalazłem się w Nowym Jorku i spotkałem tam naprawdę śliczną dziewczynę. Powiedziała: „Mam zaraz przesłuchanie, nie chciałbyś iść ze mną?”. Zgodziłem się i jej menedżer dał mi do przeczytania jakiś tekst, a potem zaproponował udział w reklamie – wspominał w jednym z wywiadów.
- Pomyślałem sobie: „Cholera, jakie to proste, będę wielki!” - dodawał. - Oczywiście byłem w błędzie i przez kilka lat pomieszkiwałem w najtańszym hotelu.
''Pamiętnik Czerwonego Pantofelka''
Z czasem zaczęły nadchodzić pierwsze propozycje. W 1988 roku LeBlanc pojawił się w serialu „TV 101” i od tamtej pory coraz częściej gościł na małym ekranie. Nie bał się żadnej pracy i nie mógł sobie pozwolić na bycie wybrednym – zgodził się nawet wystąpić w erotycznym „Pamiętniku Czerwonego Pantofelka”, choć o tej przygodzie dziś wolałby raczej zapomnieć.
I wreszcie dostał rolę życia – jako Joey w serialu „Przyjaciele” zdobył światową sławę i nie musiał się już martwić o pieniądze.
- To było 10 najwspanialszych lat w moim życiu – mówił później. - Prawdziwy sukces artystyczny i finansowy. A przy tym doskonała zabawa.
Przyjaźń czy kochanie?
LeBlanc zakumplował się zwłaszcza z Jennifer Aniston – i, jak głosi plotka, połączył ich płomienny romans.
Rąbka tajemnicy uchylił ojciec aktora, który w rozmowie z magazynem "Star" powiedział:
Ta rewelacja natychmiast pojawiła się na pierwszych stronach wszystkich plotkarskich magazynów. W mediach zawrzało.
Łóżkowa tajemnica
Podobna plotka może zniszczyć reputację Aniston, która przez wiele lat uchodziła za zdradzoną żonę i cieszyła się sympatią widzów. Czyżby to ona skoczyła w bok jako pierwsza? Być może nigdy się nie dowiemy.
Aktorka zdecydowała się tylko na krótkie oświadczenie, przekazane przez jej rzeczniczkę, w którym zapewniła, "że nigdy nie była w związku uczuciowym ani seksualnym z LeBlancem". Sam aktor również powstrzymał się od komentarza.
Zresztą niechętnie opowiada o swoim życiu prywatnym – zwłaszcza kiedy w 2006 roku rozpadło się jego małżeństwo z Melissą McKnight (na zdjęciu). Nie przetrwał również jego związek z Andreą Anders, poznaną na planie serialu „Joey”.
Skazany na seriale
Ostatnio LeBlanc próbował odzyskać popularność dzięki serialowi „Odcinki”. Pogodził się z tym, że filmy nie są mu pisane – produkcje pełnometrażowe z jego udziałem zbierały zazwyczaj nie najlepsze opinie. Jak choćby zmiażdżony przez krytykę „Ed”.
- Wiem, wiem. Wszyscy mnie ostrzegali: „Nie rób filmu o małpie, nie rób tego” - śmiał się po premierze.
Ale nie ma nic przeciwko etykietce aktora serialowego. Przyznaje, że taka praca wyjątkowo mu odpowiada, bo może spać we własnym łóżku, nie musi przemierzać tysięcy kilometrów, by dotrzeć na plan filmowy – no i może widywać swoje dziecko częściej niż raz w miesiącu.
Nic więc dziwnego, że zgodził się dołączyć do obsady nowego sitcomu „Man with a Plan”, który wystartuje w październiku.Oprócz tego LeBlanc będzie się nadal pojawiał na planie programu "Top Gear".
- Naprawdę to lubię. To świetna zabawa – dodawał. (sm/gk)