Matematyk też człowiek
Trudno jest opowiedzieć o fabule "Logikomiksu", ta bowiem rozgrywa się na trzech różnych płaszczyznach. W pierwszej z nich obserwujemy dyskusje czwórki autorów komiksu spierających się o kształt opowieści, trafność ujęć i, co najważniejsze, słuszność tezy o szaleństwie i jej związku z logiką. Druga ukazuje nam narratora opowieści i głównego bohatera zarazem, Bertranda Russella, którego wykład na jednym z amerykańskich uniwersytetów zbiega się w czasie z przystąpieniem Wielkiej Brytanii do II wojny światowej. Russell, "poproszony" o przystąpienie do antywojennej demonstracji izolacjonistów, proponuje im wysłuchanie wykładu, w którym obiecuje wyłożyć swoje stanowisko wobec wojny. Trzecia z płaszczyzn fabularnych to sam wykład Russella, a dokładnie opowieść o jego życiu. Z jednej strony obserwujemy jego mozolne próby nadania podstaw matematyce, z drugiej dowiadujemy się wiele o jego trudnym dzieciństwie, rozczarowujących studiach i nieudanych związkach z ludźmi.
17.02.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:07
Pomysł na zrobienie komiksu o życiu Bertranda Russella był tyleż dobry co ryzykowny. Jego niezwykle obszerna biografia nie jest bowiem encyklopedycznym banałem o życiu nudnego naukowca. Genialny filozof i matematyk tworzył podstawy logiki w cieniu strachu przed dziedziczną chorobą - schizofrenią. Wychowywany przez apodyktyczną babkę, w cieniu tajemnicy o śmierci swoich rodziców, młody Bertie odnalazł w matematycznych prawidłach jedyną stałą w świecie pełnym irracjonalnego strachu i zakazów. Fragmenty skupiające się na jego dorastaniu należą do bardziej wciągających momentów opowieści. Szkoda że później wątek szaleństwa schodzi na trzeci plan, a życie osobiste bohatera przesłania pasja poznawcza i gorycz naukowych porażek.
Fabuła ma za to inny plus. Ukazuje Bertranda jako odizolowanego od świata idealistę, potrafiącego spędzić dekadę nad książką, która nie przyniosła mu satysfakcji, mało kto ją przeczytał, a na dodatek rozbiła pierwsze z jego czterech małżeństw. Otoczenie Russella stanowią często inni logicy prowadzący ze sobą ostrą rywalizację, a w ostateczności popadający w szaleństwo. Uwagę przykuwa w szczególności najwybitniejszy ze studentów Russella, jego późniejszy naukowy oponent, Ludwig Wittegestein. Jego postać w komiksie ukazano z niezwykłą ekspresją co pozwala wręcz dotknąć pasji, jaką była dla niego nauka.
Wydaje się, że celem autorów "Logikomiksu" było między innymi przekazanie przeciętnemu odbiorcy podstawowych teorii Russella, a niekiedy i jego konkurentów. Zgodnie z zasadą "im prościej tym lepiej" wyłożono w komiksie główne założenia i teorie takie jak "paradoks fryzjera". I tu pojawia się problem. Aby mieć pewność, że teoria zostanie zrozumiana przez czytelnika, a on sam nie zniechęci się do zbyt trudnego dzieła teoria jest wykładana dwukrotnie. Najpierw w sposób akademicki przez jej autora w ramach wykładu, zilustrowanego cartoonową prezentacją. Następnie zaś teoria jest omawiana powtórnie przez autorów komiksu we wspomnianej pierwszej płaszczyźnie jego narracji. Niebezpieczna taktyka nie zawsze przynosi pożądany efekt. Choć część teorii (niestety nie wszystkie) staje się przyswajalna dla laika, to opowieść traci na dynamice. Znowu najciekawiej wypada tu postać Wittegensteina. Teoria obrazkowa i inne idee wyłożone w "Tractatus Logico-Philosophicus" zostały genialnie wplecione w scenerię sztabu
armii austro-węgierskiej, przez co jako jedyne pozostały w głowie laika takiego, jak ja.
Ambitna próba przybliżenia nam genialnej postaci pozastawia spory niedosyt. Poznajemy go bowiem w latach 40. czyli w połowie drogi. Russell prowadził bardzo owocne życie w kolejnych dekadach aż do śmierci w roku 1970. Wydaje się, że ta nieukończona historia ma na celu uwypuklenie tragicznej części żywota wielkiego logika. Niestety służące temu liczne odniesienia do "Orestei" Ajschylosa wydają się nieco na siłę nas o tym przekonywać.
Zupełnie inaczej wypada na tym tle antywojenne przesłanie komiksu. Jest wątek istotny w życiu Russella, legendy pacyfizmu, którego poglądy wciąż ewoluowały w międzywojniu. Umiejętne zestawienie głównych założeń tragedii Ajschylosa z realiami II wojny światowej daje nam przekonującą analogię.
Jeżeli właściwym celem twórców komiksu było przybliżenie nam postaci tuzów logiki przełomu stuleci to odnieśli pełny sukces. W niekiedy przydługich dysputach naukowych wyczuwa się atmosferę badawczej rywalizacji i pasji towarzyszącej odkryciu. W dużej mierze jest to zasługa zespołu rysowniczego (Alecos Papadatos i Annie di Donna) genialnie odwzorowującego dla nas epokę, jej architekturę, modę i zachowania. Istnieje w tym komiksie kilka sekwencji i plansz, które z powodzeniem zilustrowałyby niejedną lekcję i to niekoniecznie matematyki. Wszystko razem stawia ten komiks wśród tych pozycji do których chętnie się wraca, a co więcej liczy się na jej nieodkryty potencjał we wciąż niepoznanych teoriach i tezach.