Martyna Wojciechowska o życiu w męskim świecie - utorowałam drogę innym dziewczynom
Choć dziś Martyna Wojciechowska jest bohaterką dla wielu kobiet, przez lata walczyła z seksizmem, molestowaniem i przekonaniem, że kobiety powinny opiekować się wyłącznie domem. W rozmowie z "Wprost" mówi bez ogródek - niech bycie seksistą będzie łatką, z którą trudno się żyje.
16.07.2018 | aktual.: 16.07.2018 12:21
Martyna Wojciechowska w rozmowie z tygodnikiem przyznała, że w młodości miała zupełnie inne priorytety. Nie widziała wówczas szklanego sufitu i problemu dyskryminacji kobiet.
- Dziś, ponad 30 lat później, wiem, że on wciąż wisi nad głowami kobiet. A ja faktycznie go przebiłam. I mam nadzieję, że w świecie uznawanym za męski utorowałam drogę innym dziewczynom, które być może nie są tak uparte jak ja – powiedziała Wojciechowska w rozmowie z "Wprost.
Dziennikarka i prezenterka przyznała, że sporo zawdzięcza rodzicom, którzy od dziecka wspierali ją w realizacji pomysłów. Nigdy nie miała przeświadczenia, że jako kobieta może mniej, że czegoś jej nie wypada. Jednak poza domem wyglądało to zupełnie inaczej.
- (…) Dużo czasu mi zajęło, żeby uwierzyć, że mogę robić rzeczy uważane za męskie na swój kobiecy sposób. Każda z nas może – przyznaje.
Wojciechowska opowiedziała też o swoich początkach w dziennikarstwie motoryzacyjnym. Była jedyną kobietą w świecie zarezerwowanym dla mężczyzn. Nie tylko musiała udowodnić, że kobiety też znają się na motoryzacji, ale regularnie spotykała się z seksizmem.
- Koledzy po fachu patrzyli na mnie z politowaniem, testowali mnie, próbowali wyszydzić, wytykali najmniejszy błąd i czekali na potknięcie. *To było jak fala w wojsku. (…) Panowało przeświadczenie, że kobieta przy samochodzie może być tylko skąpo ubraną hostessą, więc sama się prosi. Dziś wiem, że to się nazywa molestowanie *– wyznała Wojciechowska w rozmowie z "Wprost".
Choć wielokrotnie było jej ciężko, nigdy nie chciała się przyznać, że nie radzi sobie, że jest stale oceniana i zestawiana z mężczyznami. Kiedy po latach została szefową, podeszła do zadania profesjonalnie, nigdy przez myśl jej nie przeszło, by mścić się na mężczyznach.
- Prawdziwy lider, samica alfa, to jest ktoś, kto potrafi jednoczyć ludzi wokół swojej idei, nie używając twardych środków przymusu, nie stosując metody kija i marchewki – powiedziała Martyna.
Choć jest matką samodzielnie wychowującą córkę, nie traktuje tego jako wyzwania. Martyna uważa, że prawdziwą misją we współczesnym świecie jest odpowiednie wychowanie chłopców.
- Nauczenie ich, żeby okazywali kobietom szacunek, nie korzystali z przywileju, że są mężczyznami, potwierdzali swoją męskość na poziomie innym niż przemoc czy tradycyjny podział ról – to prawdziwa misja. Ja staram się wychować niezależną, silną kobietę, ale nie chcę wypuścić jej w świat, w którym będzie musiała rozpychać się łokciami i ciągle udowadniać, że jest coś warta – wyznała Wojciechowska w rozmowie z tygodnikiem.
Zobacz także
Martyna dodała też, że jest niezwykle dumna z Polek, które wychodzą na ulice i walczą o swoje prawa.
- Majstrowanie przy zmianach legislacyjnych dotyczących praw kobiet to poważne zagrożenie. Protestując tutaj, w świecie zachodnim, walczymy o prawa kobiet na całym świecie. Nie robimy tego tylko dla siebie, swoich córek czy swoich rodaczek. Robimy to także dla kobiet na krańcach świata. (…) Feminizm to nic innego jak równouprawnienie, czyli jedyny słuszny i sprawiedliwy podział ról. Wracanie do dyskusji o feminizmie jest archaiczne. Nie wypada już tego robić. Niech bycie seksistą będzie łatką, z którą trudno się żyje. Na razie mamy kuriozalną sytuację, że to bycie feministką utrudnia życie - powiedziała Wojciechowska w rozmowie z "Wprost".