Marta Manowska broni rolników: "nie można mieć do nikogo pretensji..."
None
Marta Manowska
Finał programu "Rolnik szuka żony", podobnie jak poprzednie odcinki dokumentalnej telenoweli TVP, wywołał ogromne poruszenie widzów. Wielu fanów produkcji nie mogło pogodzić się z decyzjami niektórych bohaterów, którzy wycofali się ze znajomości zawartych dzięki udziałowi w programie. Adam, Grzegorz czy Stanisław wiele stracili w oczach widzów po tym, jak odrzucili kandydatki na żony. Z początkowego uwielbienia raptownie popadli w niełaskę fanów, czego najlepszym dowodem są krytyczne komentarze na facebookowym profilu programu i poszczególnych rolników.
Przed tak łatwym osądzaniem bohaterów programu przestrzega jednak jego prowadząca, Marta Manowska. Dziennikarka murem stoi za rolnikami, z którymi bardzo się zżyła. Z niektórymi wciąż jest w kontakcie, bo dopiero teraz po zakończeniu show bardziej niż kiedyś potrzebują jej wsparcia. Manowska mówiła o tym w jednym z ostatnich wywiadów dla magazynu "Tele Tydzień", w którym podkreślała, że nie można mieć do rolników pretensji o to, że nie odwzajemnili uczuć swoich wybranek.
KM/AOS
Prowadząca o rolnikach: to piękni ludzie
Od początku przygody rolników z telewizją Marta Manowska była ich wsparciem. Z czasem stała się też powierniczką ich najgłębszych uczuć.
- Otwierali się z każdym dniem coraz bardziej szczerze i głęboko. To też był efekt wzajemnego zaufania, które do siebie mieliśmy- powiedziała w rozmowie z Beatą Banasiewicz z "Tele Tygodnia".
Manowska nie kryje ogromnej sympatii do kawalerów, którzy odważyli się szukać miłości na oczach całej Polski. Przyznała, że z niektórymi z nich dopiero teraz może zacieśnić relacje. W trakcie programu byłoby to nieprofesjonalne.
- Niedawno odezwali się do mnie Ania, Zbyszek i Adam. Wszyscy mieli potrzebę prywatnej rozmowy. Teraz, kiedy część oficjalna programu się skończyła, możemy sobie na to pozwolić. Wcześniej musiałam trzymać dystans, nie mogłam wchodzić w prywatne relacje. Prywatnie bardzo ich lubię i szanuję. To są piękni ludzie- podkreśliła.
"Nie można winić chłopaków"
Po finale programu pod taką opinią z pewnością nie podpisałoby się wielu widzów, którzy krytykowali rolników nie tyle za to, że wycofali się z relacji, ale za styl w jakim to zrobili. W opinii Manowskiej, to panie jednak w większości przypadków zaangażowały się w te relacje bardziej niż panowie.
- Nie można mieć do nikogo pretensji, że coś się nie udało. Nie wiem, czy ktokolwiek by się odważył nazwać relację z drugą osobą, po tygodniu znajomości, miłością. Nikogo nie można piętnować za to, że nie odwzajemnił czyjegoś uczucia. W wielu sytuacjach to kobiety się bardziej zaangażowały i uważam, że nie można chłopaków winić za to, że oni tego nie odwzajemnili, choć były to trudne momenty - wyznała dziennikarka TVP.
Doświadczenia z programu nie pójdą na marne
W odczuciu Manowskiej nawet te znajomości rolników z kandydatkami na żony, które zakończyły się fiaskiem, czemuś się przysłużyły. Dzięki paniom poznanym w programie, jego bohaterowie dowiedzieli się sporo o sobie.
-Te kobiety pokazały im coś bardzo ważnego w nich samych. Obnażyły wady, odkryły zalety.
Panowie zresztą sami nie kryli zadowolenia z udziału w programie, choć tylko jeden z nich znalazł w nim partnerkę. Zdaniem Manowskiej, "każdy z nich wyszedł z podniesionym czołem". Jest przekonana, że po doświadczeniach wyniesionych z telewizji, łatwiej będzie znaleźć im to, czego szukają.
- Choć finał za nami, mam poczucie, że nie wszystkie karty zostały rozdane, ich historia wciąż trwa.