Marka "Thorgal"

Niestety, po lekturze najnowszych tomów trudno przyznać słynnemu rysownikowi rację. Marka "Thorgal" być może wciąż sprzedaje się świetnie, ale znalazła się w głębokim kryzysie. A może po prostu brzydko się zestarzała?

03.01.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:17

Piszę o "marce", bo "Thorgal" już dawno przestał być skromną serią o dzielnym wikingu walczącym z całym złem tego świata.* Dziś to wielkie przedsięwzięcie, w które zaangażowany jest cały sztab specjalistów.*Oprócz serii głównej (opowiadającej o przygodach Thorgala i jego syna Jolana) wydawane są dwie poboczne (o córce Thorgala Louve i jego byłej kochance/przeciwniczce Kriss de Valnor), a trzecia, traktująca o młodości Gwiezdnego Dziecka, została już zapowiedziana. Powstają także bardzo złe powieści, w których najęci pisarze streszczają wcześniejsze tomy sagi i wciąż powraca temat ekranizacji.

Rosiński rysuje już tylko główną serię - pozostałe oddał młodym twórcom, ograniczając się do roli nadzorcy. Przygody niepokornej Louve rysuje Roman Surżenko ("świetny rysownik, który zawsze inspirował się moimi pracami") do scenariuszy Yanna. Zaś "Kriss de Valnor" rysuje Giulio De Vite ("doskonały włoski rysownik ze znakomitą renesansową wrażliwością"), a pisze Yves Sente, scenarzysta także głównej serii. Jean van Hamme, współtworzący od lat 70. serię wraz z Rosińskim, odszedł od "Thorgala" po 30 zeszycie.

Niestety obrana przez Rosińskiego droga nie służy serii - zarówno "Dłoń boga Tyra", jak i "Czyn godny królowej" to komiksy nudne, puste i przegadane.

Najbardziej kolą w oczy warsztatowe wpadki nowych twórców. W obu tomach większość akcji dzieje się w dialogach, a nie na kadrach. Nie dlatego, że bohaterowie tak chętnie ze sobą rozmawiają, nie dlatego także, że zatrudniono dobrego scenarzystę, potrafiącego napisać błyskotliwy kawałek tekstu. Bohaterowie wciąż gadają, bo Yann i Sente tylko tak potrafią pchnąć akcję do przodu. Tłumaczą więc głupiemu czytelnikowi każdy postępek swoich bohaterów i drobiazgowo streszczają wydarzenia z głównej serii (zwłaszcza w "Czynie godnym królowej").

To uzależnienie od słowa jest szczególnie żenujące w wątkach romansowych - znalazło się na nie miejsce w obu tomach sagi. Zapomnijcie o jakichkolwiek subtelnościach, podrywający Aaricię Lundgen co kilka stron przystaje i tłumaczy sam sobie swe uczucia. "Dotąd chciałem ją uwieść i posiąść, ale teraz pragnę by była moja!" mówi w pewnym momencie, by chwilę później, po kolejnym odrzuceniu, wyznać przerażonemu czytelnikowi: "Tego nie przewidziałem... Kocham Aaricię!".

Jeszcze gorzej poradzili sobie autorzy "Czynu godnego królowej", swatający Kriss de Valnor z wojowniczą Hildebruną (wysoką blondynką o pokaźnym biuście). Ich wyzwolone i piękne bohaterki oczywiście wpadają sobie w ramiona już w pierwszej scenie i, ku uciesze nastoletniego czytelnika, paradują półnagie niemal przez cały wstęp (Kriss świeci biustem nawet, gdy ma umierać). Ale o tym, że łączy je coś więcej niż tylko pożądanie zaskoczony czytelnik dowiaduje się jako ostatni - oczywiście wtedy, gdy mówi mu się to wprost.

Nie lepiej wyglądają wątki główne. Louve i Kriss miotają się w nich od lokacji do lokacji tylko po to, by posłuchać co mają robić dalej i jak bardzo się spóźniły. Opowieści wloką się niemiłosiernie, a sceny akcji nie budzą żadnych emocji. Rozczarowuje także kierunek w którym zmierza "Thorgal", będący już oczywistą opowieścią fantasy. A przecież to właśnie umiejętne wymieszanie science fiction i średniowiecznych realiów wyróżniało serię przez wiele lat.

Nie ma się jednak co spodziewać upadku "Thorgala". Seria sprzedaje się świetnie zarówno w Polsce jak i na zachodzie, a odważne plany Rosińskiego każą przypuszczać, że czeka nas jeszcze wiele lat z jej bohaterami. Zatwardziali fani szlachetnego wikinga muszą więc pogodzić się z decyzjami twórców - inaczej czeka ich w przyszłości tylko więcej rozczarowań.

Thorgal. Louve 2. Ręka boga Tyra

Thorgal. Kriss de Valnor 3. Czyn godny królowej

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)