Mariola Bojarska-Ferenc o zwolnieniu z TVP. "Brutalnie ze mnie zrezygnowano"
Mariola Bojarska-Ferenc promowała w TVP zdrowy styl życia. Niestety, cztery lata temu musiała się pożegnać z posadą w telewizji.
Mariola Bojarska-Ferenc w połowie lat 80. była była prezenterką serwisu sportowego w Dzienniku Telewizyjnym. Później związała się z TVP2, gdzie została gospodynią m.in. "Studio Urody" i "10 minut tylko dla siebie". Poza tym przygotowywała scenariusze do "Pytania na Śniadanie".
Niestety, w 2016 r. jej historia z Telewizją Publiczną dobiegła końca.
- To było wielkie rozczarowanie. Po 35-latach współpracy z TVP, gdzie produkowałam i prowadziłam autorskie programy i robiłam na zlecenie różne materiały do "Pytania na śniadanie", brutalnie ze mnie zrezygnowano. Na początku czułam żal i rozgoryczenie. Przecież pracy w telewizji oddałam kawał życia, to był mój drugi dom - wspomina w "Fakcie" Mariola Bojarska-Ferenc.
Trenerka zdradziła też kulisy jednego z formatów.
- Ostatni mój program z moją producentką dawałam TVP za przysłowiową złotówkę. Kosztował telewizję ok 200 zł, bo na całość znajdowałyśmy sponsorów. Chciałam jednak promować zdrowe podejście do życia, bo to moja życiowa misja i wielka pasja.
Te wydarzenia mocno doświadczyły trenerkę, która nie poddała się.
- Mój przykład pokazuje, że strata pracy to nie koniec świata. Całą siłę włożyłam wtedy w pisanie książek. Napisałam ich pięć, szósta czeka na wydanie. Czas, który mogłabym przeznaczyć na biadolenie, przeznaczyłam na rozwój i nowe wyzwania. Jestem ekspertem w dziedzinie wellness i fitness, dlatego często pracuję z mediami na tym polu - powiedziała.
Przeczytaj: Mariola Bojarska-Ferenc w kostiumie kąpielowym na jachcie. Ma 59 lat
Mariola Bojarska-Ferenc nawiązała też do obecnej sytuacji zawodowej wielu Polaków, którzy stracili pracę w wyniku pandemii koronawirusa i kryzysy gospodarczego. Gwiazda radzi wszystkim, którzy są w trudnej sytuacji, aby nie załamywali się i zrozumieli, że taki stan rzeczy dotyczy mnóstwo innych osób.
- Teraz wiele osób straci pracę z powodu redukcji etatów, ale nie można się tym załamywać. Mam nadzieję, że ludzie nie popadną w kompleksy, że są źli, bo ich właśnie zwolniono. Trzeba zdać sobie sprawę, że każda z firm wprowadza przez pandemię cięcia i ograniczenia, a to czasem wiąże się z redukcją etatów. Nic nie jest na zawsze. Trzeba o tym ciągle myśleć i przygotowywać się w życiu na różne scenariusze. Zawsze powtarzam, żeby zostać długo na swojej pozycji, to trzeba być najlepszym w dziedzinie, którą się zajmujesz i wtedy dasz radę na inny polu. Nie można spoczywać na laurach.
Na koniec trenerka dodała:
- Jeśli pracodawca w pandemii ma z kogoś zrezygnować, to wiadomo, że nie zwolni osób najlepszych, którym ciągle się chce, tylko z tych najsłabszych, często wypalonych, którzy są mniej potrzebni.