Marina przeszła poważną operację w USA!
None
Co się stało?
Rok temu Marina Łuczenko zniknęła z show biznesu. Coraz częściej mówiono o niej w kontekście związku z bramkarzem Arsenalu, Wojciechem Szczęsnym, niż zawodowych sukcesów. Z tego właśnie powodu pojawiły się plotki, że dla ukochanego porzuciła muzyczną karierę. Nic bardziej mylnego. Wokalistka w końcu postanowiła zabrać głos w tej sprawie i zdementować wszystkie sensacyjne doniesienia prasy.
- Moi Drodzy, nareszcie jestem gotowa napisać, co się ze mną działo przez ostatni rok. Niewątpliwie był to dla mnie trudny okres, ale zarazem niesamowite doświadczenie. Życie wciąż pokazuje, że nic nie dzieje się bez powodu - napisała tajemniczo na Facebooku (zachowano oryginalną pisownię).
Co miała na myśli?
AR/AOS
Miłość wygrała z karierą?
Zakochana bez pamięci Łuczenko zrezygnowała z kariery, Szczęsny zawrócił w głowie młodziutkiej wokalistce - takie tytuły od roku zasypują główne strony plotkarskich portali internetowych. Gwiazda długo nie komentowała tych rewelacji, jednak w końcu postanowiła zaprzeczyć wszystkim pogłoskom i wyznać prawdę.
- W październiku zeszłego roku, podczas nagrań w Londynie zauważyłam trudności w śpiewaniu wyższych partii, które kiedyś nie sprawiały mi żadnych problemów. Z dnia na dzień straciłam część skali, co uniemożliwiało mi dalszą pracę nad płytą. Badanie wykazało, że mam polipa na lewej strunie głosowej. Polip powstaje z wielu powodów. Jednym z nich jest nadwyrężenie strun głosowych w momencie ich niedyspozycji. Tak było w moim przypadku - zdradziła na Facebooku.
Kolejnym krokiem była operacja, która jak się okazało, nie dawała gwarancji, że głos nie ulegnie żadnej zmianie.
Jedynym wyjściem była operacja
Nic więc dziwnego, że Marina długo zastanawiała się, czy podjąć to ryzyko. W końcu na szali był jej najcenniejszy skarb, czyli głos.
- Zanim zdecydowałam się na zabieg, przez parę miesięcy próbowałam pozbyć się polipa w sposób naturalny. Przeszłam przez różne warianty fizykoterapii, wlewki, kilkudniowe milczenia i specjalne ćwiczenia rozciągające struny głosowe. Wszystko to jednak nie przyniosło oczekiwanej poprawy, więc nie miałam wyboru i zdecydowałam się na operację. Głos stanowi wielką, integralną część mojej tożsamości, dlatego mam nadzieję, że rozumiecie jak ciężka była to dla mnie decyzja - dodała.
"Nie chciałam wzbudzać litości"
Na termin operacji wokalistka musiała czekać prawie pół roku. Na ten czas postanowiła świadomie wycofać się z show biznesu.
- Wiem, że moi fani mieli prawo być sfrustrowani brakiem informacji na temat mojej kariery, ale nie chciałam opowiadać o operacji, by nie zapeszać. Nie chciałam też robić z mojej niedyspozycji medialnej szopki i wzbudzać litości.
Operacja odbyła się 23 maja w Bostonie. Lekarzem, który przeprowadził zabieg, był Steven Zeitels, który jak przypomina Marina, operował m.in. takie gwiazdy, jak: Adele, Steven'a Tyler'a z Aerosmith, Cher czy Bjork.
- Po operacji nie mogłam kompletnie rozmawiać przez 2 tygodnie. 9 czerwca wróciłam do Bostonu na wizytę do doktora Zeitels'a, który ocenił, że mogę już zacząć mówić. Struny są już zdrowe, ale głos jest jeszcze słaby po operacji. Przede mną kilka tygodni intensywnej rehabilitacji, by struny głosowe mogły powrócić do pełnej dyspozycji. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić to w jak najszybszym czasie, by móc wrócić do poprzedniego trybu pracy. Wszystkich niecierpliwych proszę o wyrozumiałość - napisała.
Życzymy wokalistce szybkiego powrotu do zdrowia!
AR/AOS