"Było mu wszystko jedno". Inni aktorzy nie wiedzieli, że jest chory
W tym roku minie już 15 lat od śmierci Marka Walczewskiego. Wybitnego aktora teatralnego i filmowego, którego szeroka publiczność kojarzyła z roli Stępnia w "13. posterunku". Walczewski zmarł po kilku latach w ośrodku, gdzie trafił z zaawansowanym Alzheimerem. Choroba dawała o sobie znać dużo wcześniej, ale aktor długo zwlekał z przejściem na emeryturę.
04.02.2024 | aktual.: 04.02.2024 15:00
Marek Walczewski przez prawie 30 lat występował w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Miał na swoim koncie role w filmach "Pasażerka" Andrzeja Munka, w "Ruchomych piaskach", "Weselu", "Ziemi obiecanej", "Nocach i dniach", "Polskich drogach" czy "Ekstradycji". W 1997 r. dołączył do obsady "13. posterunku" i to właśnie z roli Stępnia był kojarzony przez wielu Polaków.
W "13. posterunku" grał w latach 1997-2000 r. W ostatnim roku zdiagnozowano u niego chorobę Alzheimera, choć już dużo wcześniej zauważał niepokojące sygnały. Kiedy w 1996 r. podczas jednego ze spektakli zapomniał tekstu, powiedział do żony: "Ze mną już koniec".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ale wtedy wcale nie zrezygnował z aktorstwa. Mało tego – bagatelizował objawy aż do wyjazdu do Włoch w 2000 r., po którym żona wysłała go do lekarza ("Tak prowadził samochód, że ledwo uszliśmy z życiem" - wspominała). W teatrze korzystał ze słuchawki, do której sufler podpowiadał mu tekst. Na planie serialu również ukrywał, że coś jest nie tak.
"Wymagał całodobowej opieki i kroplówek"
Piotr Zelt, czyli serialowi Arnie, pamięta, że Marek Walczewski prosił go przed nagraniami o powtarzanie z nim tekstu wspólnych scen.
- Był świetnie przygotowany, wszystko pamiętał, ale kiedy wchodziliśmy na plan, włączały się reflektory i kamery, padała komenda "Akcja!", Marek często zaczynał się gubić. Nie wiedzieliśmy, z czego to wynika - mówił Zelt w "Vivie". - Przecież taki stary aktorski wyga, facet o tak ogromnej charyzmie i doświadczeniu, nie mógł się deprymować obecnością kamery. Dopiero po latach zrozumiałem, co za tym stało - wyznał aktor.
Po "13. posterunku" Walczewski zagrał jeszcze w kilku filmach i serialach ("Wiedźmin", "Ubu król". "Marszałek Piłsudski", "Złotopolscy"). W 2004 r. zagrał chorego na Alzheimera w filmie "Ono", który okazał się hołdem, a zarazem pożegnaniem dla aktora. W kolejnych latach było z nim coraz gorzej. Tracił kontakt z rzeczywistością, stanowił zagrożenie dla siebie i otoczenia (zalał kuchnię, wzniecił pożar w piwnicy, spadł ze schodów). W końcu żona podjęła trudną decyzję o umieszczeniu go w specjalnym ośrodku.
- Już nie miał świadomości, gdzie jest, było mu wszystko jedno, a wymagał całodobowej opieki i kroplówek - mówiła żona Małgorzata Niemirska. Marek Walczewski zmarł w maju 2009 r. w wieku 72 lat.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o innych tytułach, które "ubito" zdecydowanie za wcześnie oraz wymieniamy te, które powinny pożegnać się z widzami już kilka sezonów temu. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.