Marek Perepeczko: jego ostatni żart był proroczy. Wiedział, co go zabije
[GALERIA]
Marek Perepeczko to przykład polskiej gwiazdy, która nie poradziła sobie z zaszufladkowaniem. Długo czekał na przełom w karierze i choć "Janosik" zapewnił mu nieśmiertelność, to rola w hicie z lat 70. była też przekleństwem. "Popularność Janosikowa zaspokajała moją próżność" – wspominał w wywiadzie czasy, kiedy bezskutecznie czekał na kolejną przełomową rolę.
Perepeczko przez kilkanaście lat w ogóle nie pojawiał się na ekranach. Próbował ułożyć sobie życie za granicą. A kiedy wrócił do kraju, w ogóle nie przypominał muskularnego rozbójnika o szlachetnym sercu.
Los rzucał mu kłody pod nogi, ale on się nie załamywał. Śmiał się ze swojej nadwagi, która zagrażała jego życiu. Nie wiedział, że jego ostatni żart okaże się proroczy.
Problematyczny aktor
W młodości interesował się architekturą, ale po maturze wybrał zupełnie inny kierunek. Dostał się do szkoły aktorskiej i choć nikt nie kwestionował jego talentu, to podobno problemem był jego trudny charakter. Wyleciał z uczelni, przez jakiś czas myślał o karierze nauczycielskiej. Ale udało mu się wrócić do PWST i zdobyć dyplom.
Drzwi do wielkiej kariery nie stały jednak przed nim otworem. Wszystko przez warunki fizyczne, jakimi odznaczał się przyszły Janosik.
Niedoszły sportowiec
Perepeczko miał 190 cm i piękną muskulaturę. W dzieciństwie był jednak chuderlawym chłopcem pomiatanym przez większych kolegów. Aby pomóc synowi ojciec zapisał go do klubu sportowego, gdzie Marek zaczął trenować wioślarstwo. Później pojawiło się bieganie i koszykówka.
Był tak dobry, że trafił do drużyny juniorów Legii. Porzucił jednak sport, kiedy dostał się do szkoły aktorskiej. Po latach wspominał, że trudne początki na scenie utwierdzały go w przekonaniu, że popełnił błąd i powinien zostać koszykarzem, a nie aktorem.
"Janosik" zmienił wszystko
Perepeczko początkowo występował w teatrze i filmach, ale były to zazwyczaj mało istotne epizody. Dopiero Jerzy Hoffman w "Panu Wołodyjowskim" (na zdjęciu) dał mu nieco większą rolę, która otworzyła przed nim nowe możliwości. Cztery lata później, w 1973 r., powierzono mu rolę Janosika.
Serialowy "Janosik" stał się gwiazdą. Ale wraz ze sławą i popularnością nie szły kolejne propozycje.
Perepeczko mówił wprost, że przez "Janosika" trafił do szufladki, co okazało się zgubne dla 31-letniego aktora.
- Nie popadłem w rozpacz z tego powodu. Wiedziałem, że pojawi się wreszcie rola, która odetnie mnie od Janosika. Popularność Janosikowa zaspokajała moją próżność – mówił "Tygodnikowi Ciechanowskiemu".
Nie doczekał się kolejnego przełomu
Perepeczko nigdy nie walczył o role, nie zabiegał o uwagę ludzi z branży. Czekał cierpliwie, aż sobie o nim przypomną. Na próżno.
W latach 80. aktor razem z żoną, Agnieszką Fitkau-Perepeczko, wyjechał do swojego szwagra do Australii. Marek bardzo chciał ułożyć tam sobie życie z ukochaną. Nie udało się. Po pięciu latach na obczyźnie wrócił do Polski.
Druga szansa
Po powrocie do kraju Perepeczko nie mógł się odnaleźć. Nikt nie czekał na niego z ofertą pracy, dlatego przez 15 lat nie pojawił się na ekranie ani razu. W tym czasie bardzo przytył.
Szansa na powrót do show-biznesu pojawiła się dopiero w połowie lat 90. Dostał angaż w głośnej "Sarze", "Przystani" i serialu "Bar Atlantic". Ale prawdziwe pięć minut sławy Perepeczko przeżył dzięki serialowi "13. posterunek". Do roli komisarza nadliczbowe kilogramy okazały się atutem.
Proroczy żart
Od lat krąży historia o tym, że Perepeczko nie obawiał się rozmawiać o swojej nadwadze i o... śmierci, a nawet sobie z niej otwarcie żartował.
- Ta nadwaga mnie kiedyś zabije – powiedział Perepeczko w jednym z ostatnich wywiadów. Po czym nie omieszkał dodać. - To wielkie szczęście, że nikt nie będzie po mnie płakał.
Niestety żart okazał się proroczy. Aktor zmarł w nocy z 16 na 17 listopada 2005 r. na atak serca, niedługo po wypowiedzianych w wywiadzie słowach. Miał 63 lata.