Marcin Wójcik z Ani Mru Mru: co sądzi o cenzurze w TVP?
None
Jak skomentował decyzję TVP?
Niezależnie od rządów, od niepamiętnych czasów kabarety żartowały z władzy. Satyra polityczna ma się doskonale, czego dowodzą programy komików. Szczególnie sporo okazji do wyśmiania daje objęcie władzy przez PiS. Nie brakuje również sytuacji, które trafiają pod lupę cenzury. Przykładem może być skecz "Gwiezdne Wojny według PiS" przygotowany dla "Latającego Klubu Dwójki". Przypomnijmy, że wspomniany gag owszem, doczekał się telewizyjnej premiery, ale w nieco zmienionej formie.
- Witam na dorocznym balu Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem: przebudzenie mocy - miał powiedzieć Marcin Wójcik, członek kabaretu Ani Mru Mru.
Ostatecznie na wizji słowa "Prawo i Sprawiedliwość" nie padły. Jak twierdzi satyryk, cenzury się jednak nie obawia, ponieważ władze TVP skupiają się obecnie na wymianie dziennikarzy. Ale czy to oznacza, że kabareciarz może spać spokojnie?
W najnowszym wywiadzie Wójcik opowiedział o ingerencji władz TVP w swoją twórczość i coraz większej cenzurze w telewizji. Zdradził również, że to nie pierwszy raz, gdy Telewizja Polska angażuje się i zmienia skecze.
Zobacz także: #dziejesienazywo: Robert Górski z Kabaretu Moralnego Niepokoju mówi o cenzurze
AR
Nie wszyscy wykazali się poczuciem humoru
Nie jest tajemnicą, że to, co obecnie dzieje się w polityce jest niezwykle wdzięcznym tematem dla większości kabareciarzy. Nic więc dziwnego, że i Marcin Wójcik z kabaretu Ani Mru Mru postanowił zadrwić z ostatnich działań rządu i wraz z kolegami w programie "Latający Klub Dwójki" przedstawił skecz "Gwiezdne Wojny według PiS".
- Mamy oczy i uszy otwarte, reagujemy - spontanicznie - na różnego rodzaju wydarzenia. I jeśli widzimy, że w Polsce, w której obowiązuje rozdział państwa od Kościoła, rząd jeździ na obchody Radia Maryja, tańczy, klaszcze i bije pokłony ojcu Rydzykowi, to w pewnym momencie przychodzi jakieś skojarzenie. I po wyrażeniu "Niech moc będzie z wami", aż prosi się o: "I z duchem twoim". I żeby było jasne: nie uważam, że to jest żart z Kościoła, ale z tego, jak niektórzy się do niego odnoszą - powiedział w rozmowie z dziennik.pl.
Niestety, żart nie wszystkim przypadł do gustu. Swoje niezadowolenie najgłośniej wyraziły władze TVP, które wyemitowały skecz w nieco okrojonej wersji.
Nie ma żalu do TVP?
- Witam na dorocznym balu Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem: przebudzenie mocy - powiedział przed kamerami Marcin Wójcik.
Ostatecznie podczas montażu skeczu słowa "Prawo i Sprawiedliwość" zostały wycięte i w rezultacie w programie nie padły. Jak na tę decyzję TVP zareagował satyryk?
- Nie zawsze to, co wycinają, związane jest z polityką, ale to np. też wulgaryzmy. Czasami problem pojawiał się długo po nagraniu. Kilkanaście lat temu, kiedy jeszcze jako początkujący kabaret mieliśmy skecz, w którym padały słowa o Andrzeju Grubbie, polskim pingpongiście. Po jego śmierci tekst o nim został wycięty w powtórkach. Takie rzeczy się zdarzają. (...) Nie twierdzę, że istnieje w Polsce instytucja cenzury, której ofiarą padają nasze skecze. Po prostu w TVP na niższych szczeblach pracują osoby, które nie chcą się wychylać. Nie mam specjalnego żalu do telewizji, po prostu mnie to zdziwiło. (...) Autorem skeczu jest Robert Górski i jeśli już, to on mógłby wnosić zastrzeżenia. Gdyby był to mój numer, pewnie bym się zastanawiał, czy nie dowiedzieć się, kto o tym zdecydował. My jako Kabaret Ani Mru Mru mamy zapis w umowie, że każda ingerencja w nasz autorski skecz musi mieć naszą zgodę - przyznał Wójcik w tym samym wywiadzie.
Sprawa została wyjaśniona
Tuż po tym, jak informacja, że TVP postanowiła ingerować w treść skeczu, ujrzała światło dzienne, proszony o komentarz kabareciarz skwitował sytuację krótko: nie obawia się cenzury, gdyż władze Telewizji Polskiej są obecnie zajęte wymianą dziennikarzy. W rozmowie z dziennik.pl dodał jedynie, że sprawa została już wyjaśniona i zamknięta.
- Wydaje mi się jednak, że moja reakcja była adekwatna do tego, co się wydarzyło. Zresztą kontaktowali się ze mną w tej sprawie ludzie z telewizji. Wyjaśniali, że to nie było zamierzone i nie miało znamion cenzury politycznej. Uznali, że bez tego kawałka tekstu i tak w skeczu wszystko wiadomo. (...) Zniknęły trzy słowa: Prawo i Sprawiedliwość. Wszelkie inne odniesienia i aluzje były i są nadal jasne i czytelne. Gdyby ktoś chciał to cenzurować z powodów politycznych, to pewnie wyciąłby cały numer - podsumował.
Co sądzicie o tej sprawie? Kto ma rację?
Zobacz także: #dziejesienazywo: Kabareciarz ujawnia kulisy cenzury w TVP. Telefony po próbach
AR