Marcin Propkop: to już koniec jego kariery w telewizji? Chajzer i Wojewódzki depczą mu po piętach
None
1
Marcin Prokop to jeden z najbardziej lubianych i docenianych prezenterów. W duecie z Dorotą Wellman lub Szymonem Hołownią nie ma sobie równych. Jego żywiołem jest prowadzenie programów na żywo, co zresztą wielokrotnie już udowodnił. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, a z każdej opresji na wizji potrafi wyjść obronną ręką. Dzięki zdobytemu doświadczeniu i swojemu profesjonalizmowi prezenter stał się jedną z największych gwiazd TVN. Wydawało się, że nikt nie jest w stanie zagrozić jego pozycji w stacji. A jednak!
Pierwsze oznaki tego, że Prokop nie jest już ulubieńcem Edwarda Miszczaka, pojawiły się, gdy zabrakło go w reklamie jesiennej ramówki.
- Nie wiem, czy to jest sygnał tego, że mój czas na antenie dobiega końca i przyszła pora na ludzi młodych, prężnych i przystojnych? Może brak terminu? Może stacja bała się zadzwonić w obawie, że żądania finansowe przewyższą jej możliwości. Nie wiem, bo mi nie powiedziano - stwierdził ironicznie dziennikarz.
Jednorazowa wpadka szefostwa TVN? Otóż niekoniecznie. Kilka miesięcy później prezentera znów zabrakło wśród pracowników stacji. Tym razem Prokop nie pojawił się na nagraniu świątecznego spotu ekipy "Dzień Dobry TVN".
- Zaproszony do udziału w nagraniu kolędy odmówił, tłumacząc się brakiem czasu - powiedziała osoba związana z TVN w rozmowie z tygodnikiem "Na Żywo".
W kuluarach plotkuje się, że to wcale nie natłok obowiązków prezentera był powodem jego nieobecności. Coraz częściej mówi się o tym, że Prokop zamierza po prostu zrezygnować z pracy w telewizji. Dlaczego?
AR
Jego pozycja w stacji jest zagrożona
Prokop unika wspólnych spotkań z innymi pracownikami TVN ponoć dlatego, że poczuł się urażony tym, że w nowym show "Mali giganci" rola prowadzącego przypadła w udziale niedoświadczonemu Filipowi Chajzerowi, a fotel jurora jego rywalowi - Kubie Wojewódzkiemu.
Najbardziej zabolało go to, że jego nieposkromiony konkurent, czyli Wojewódzki, z maluchami ma niewiele wspólnego. Jak powiedział kiedyś Marcin Meller: "rozmawiać z nim o dzieciach, to jak ze ślepym o kolorach". Niestety, jest w tym wiele prawdy. Ci, którzy widzieli chociaż jeden odcinek talk-show Wojewódzkiego, nie potrafią wyobrazić sobie najbardziej kontrowersyjnego prezentera TVN w roli "dobrego wujka", który grzecznie i kulturalnie potrafi wyrazić swoją opinię.
Marcin Prokop, który sam jest ojcem 8-letniej Zosi, z pewnością szybciej znalazłby wspólny język z uczestnikami show. Udowodnił to choćby, współprowadząc "Mam Talent!". Niemal od razu zyskiwał zaufanie i sympatię występujących w programie dzieci.
Pikanterii całej sprawie dodaje również fakt, że Prokop i Wojewódzki nie przepadają za swoim towarzystwem, więc zatrudnienie showmana przy "Małych gigantach" musiało zaboleć gospodarza "Dzień Dobry TVN".
- Z Kubą Wojewódzkim utrzymuję kontakt okazjonalnie. Wtedy, kiedy mnie obsmarowuje, a ja biorę za telefon, żeby mu powiedzieć, że jest głupi - powiedział Prokop i dodał, że nigdy nie poprowadziłby imprezy dla kolegi ze stacji. Dlaczego?
- Kiosk próżności Kuby Wojewódzkiego? Nie zmieściłbym się tam, bo całość wypełnia prawdopodobnie jego ego - mówił.
Jak dalej potoczy się więc kariera Marcina Prokopa?
Jego czas już przeminął?
Prezenter wciąż prowadzi wraz z Dorotą Wellman "Dzień Dobry TVN", pracuje jako konferansjer oraz zajmuje się promocją swojej niedawno wydanej książki "Jego Wysokość Longin". I choć na razie na brak obowiązków nie może narzekać, to coraz częściej przyznaje, że czuje na plecach oddech konkurentów. Zdaje sobie sprawę, że być może za chwilę będzie musiał ustąpić miejsca innym, młodszym.
- Za długo próbowałem budować osobiste szczęście na fałszywym fundamencie. Dla tzw. sukcesu zawodowego poświęciłem bardzo dużo. Już jako 18-latek siedziałem w pracy po godzinach i wykuwałem swój pomnik w skale. (...) Powoli wyhamowuję swoje zawodowe zobowiązania. Na 50 propozycji otrzymanych przyjmuję 10, a kiedyś przyjąłbym 45 - stwierdził w rozmowie z czasopismem "Playboy".
Dopiero po latach pracy w show-biznesie Prokop zorientował się, że z większością osób, które zna, utrzymuje kontakt wyłącznie ze względu na pracę. Doszedł do wniosku, że to ostatni dzwonek, aby zająć się rodziną i pielęgnowaniem prywatnych znajomości.
- Chciałbym zniknąć z mediów na jakiś czas, porobić w życiu coś zupełnie innego, w innym miejscu, zdobyć nowe umiejętności. Poznać siebie od innej strony. Sprawdzić się w nowych zadaniach. Na razie wciąż chce mi się wstawać o piątej rano, żeby dojechać na "Dzień Dobry TVN", stawać na scenie "Mam Talent!" i zabawiać publiczność, jeździć po Polsce, prowadząc najróżniejsze eventy, przeżywając przy okazji rozliczne przygody. Jeśli pewnego dnia stwierdzę, że się wypaliłem, że nie daje mi to już żadnej radości, po prostu zniknę bez żalu za blichtrem szołbizu. Prawdziwe życie jest gdzie indziej. (...) Show-biznes to celebracja egoizmu, często mylonego z indywidualnością. A ileż można się pławić we własnym sosie, zajmować problemami w stylu "czy dobrze wyglądam na tych zdjęciach?" - podsumował w wywiadzie dla magazynu "Skarb".
Czy to oznacza, że już wkrótce Marcin Prokop całkowicie zniknie z ekranów? To się dopiero okaże.
AR