"Mamy to": czy scenariusz pisał wujek z wąsem?
TVN pokazał swoją nową produkcję. "Mamy to" można oglądać od 23 marca. To miał być serial o współczesnych rodzicach, który nie ubarwia rzeczywistości. Niestety produkcja utkana jest ze stereotypów.
"Prawdziwe rodzinne życie różni się od wystylizowanych fotek z mediów społecznościowych, ale za to zawiera całą paletę najpiękniejszych uczuć i zaskakujących zwrotów akcji. Nowy serial komediowy 'Mamy to' otwiera drzwi do świata współczesnych rodziców. Nie zobaczymy tu jednak wykreowanych, perfekcyjnych, zawsze wzorowo przygotowanych mam i ojców. Osoby, które doceniają smak rodzicielstwa, pragną zachować w tym umiar i pozwalają sobie na bycie nieidealnym" – czytamy w opisie serialu.
Czy zatem doczekaliśmy się realistycznej, ale luźniej produkcji o współczesnych trzydziestoparolatkach? Niestety nie.
To, co zawsze uderza mnie w polskich komediach, to odrealnienie związane z poziomem życia przeciętnych polskich rodzin. Przecież ceny mieszkań w Polsce są horrendalnie wysokie i niestety przeciętnych Polaków raczej nie stać na własne 100 m2, jak chcieliby tego twórcy polskich komedii. Pewnie, fajnie by było, ale jeśli robimy serial, który aspiruje do pokazania prawdy o sprawach młodych rodziców, to może wypadałoby choć częściowo uwzględnić ich faktyczne problemy.
W "Mamy to" nie ma tematów tego typu. Są za to inne: powrót do formy sprzed ciąży, rozniecenie iskry namiętności na nowo po porodzie czy podział obowiązków w opiece nad dziećmi. To oczywiście istotne sprawy i trzeba przyznać, że produkcja faktycznie nie przedstawia rodzicielstwa jako pasma szczęśliwych chwil spędzonych wspólnie z radosnymi dziećmi. Tu dzieci płaczą co chwila, zadają trudne pytania, a rodzice bywają przemęczeni i mają czasem swoich pociech najzwyczajniej w świecie dość.
Widzowie serialu zwrócili jednak uwagę na dialogi, które mocno stereotypizują role kobiety i mężczyzny w rodzinie. Jeden z bohaterów ma zostać w domu, by opiekować się dzieckiem, podczas gdy jego żona wraca do pracy. Mężczyzna zdaje się nie mieć nic przeciwko tej roli, ale gdy opowiada o tym koledze, ten mówi do niego: - Daj znać, jak dostaniesz okres.
Później, gdy okazuje się, że żona rzuciła pracę, nie potrafi ukryć swojej radości. Mówi jej, że potrafi zajmować się dzieckiem lepiej od niego, a poza tym to on "nie chce dostać okresu". Ten dialog wyśmiany został przez Janinę Bąk: "Bo wiecie, jak facet zostaje w domu z dzieckiem to baba, no i żarty o okresie zawsze spoko" skomentowała sarkastycznie.
Janina Bąk to polska statystyczka z tytułem doktora, nauczycielka akademicka, która zajmuje się też popularyzowaniem dziedziny wiedzy, jaką jest statystyka. Znana jako Janina Daily prowadzi bloga oraz instagramowy profil, który obserwuje 75 tys. fanów. To tam podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat "Mamy to".
Zwróciła też uwagę na inny seksistowski tekst. Dwaj mężczyźni rozmawiają o seksie. Jeden z nich mówi, że wszystkie problemy w związku biorą się z jego braku, bo "kobieta, która jęczy w nocy, nie jęczy w dzień".
Niestety tekstów niemiłosiernie powielających stereotypy na temat ról w małżeństwie jest więcej. Mąż nie chce widzieć, jak wygląda ciało jego żony po porodzie, więc seks uprawiają w ciemnościach. Jeden z bohaterów do tego stopnia nie chce się mieszać w wychowywanie córek, że przyznaje, że po powrocie z pracy potrafi siedzieć przez godzinę w aucie, czekając, aż zgaśnie światło w ich pokoju. Nie zabrakło też oczywiście żartów z teściowej. Matka mężczyzny nie może się dogadać z jego córką, a w zasadzie nawet nie próbuje, tylko od progu prowadzi z nią dziwną wojnę.
Janina podsumowała serial jednym zdaniem: "Jak tam, wciąż uważacie, że naszym jedynym problemem jest TVP Kobieta?". I rzeczywiście, może gdybyśmy obejrzeli "Mamy to" na TVP, nikogo by to nie zdziwiło. Ale jeśli produkcja aspiruje do bycia nowoczesną i promuje się jako pokazująca "prawdziwe rodzinne życie", trudno się nie przyczepić. Czerstwe i krzywdzące dialogi brzmią tak, jakby scenariusz pisał wujek z wąsem, a nie ktoś, kto ma jakiekolwiek pojęcie o życiu młodej polskiej rodziny.