Wyleciała z "Wiadomości" przez urodę. Co się stało z gwiazdą TVP?
Małgorzata Szelewicka na początku lat 90. była prawdziwą gwiazdą TVP. Piękna dziennikarka podbiła serca widzów "Wiadomości", którzy zasypywali ją listami z wyrazami uwielbienia. Po 5 latach zniknęła z anteny, bo ktoś "na górze" uznał, że jej uroda odciąga uwagę widzów od prezentowanych informacji.
11.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 04:44
Małgorzata Szelewicka dostała się do redakcji "Wiadomości" z Polskiego Radia, gdzie prowadziła audycje popularno-naukowe, ale także wywiady z politykami. Chciała się rozwijać, dlatego zgłosiła się do konkursu zorganizowanego przez TVP. Razem z nią do telewizji chciały się dostać takie późniejsze gwiazdy dziennikarstwa jak Tomasz Lis czy Jolanta Pieńkowska.
Szelewicka szybko została doceniona, bo już po 3 miesiącach od naboru zasiadła za biurkiem w głównym wydaniu "Wiadomości". Był rok 1990, nikt nie mógł się zachwycać jej urodą w komentarzach na Instagramie, ale do prezenterki docierały wyrazy uwielbienia. Po latach wspominała, że przed każdym wydaniem dostawała kilkadziesiąt listów od fanów.
Gwiazda "Wiadomości" była bardzo zaangażowana w swoją pracę (redagowanie treści i przygotowanie się do każdego wydania programu zajmowało jej nawet 4 godziny), ale na pierwszym miejscu stawiała rodzinę. Razem z mężem, Markiem Szelewickim, też dziennikarzem radiowym i telewizyjnym, dzieliła się opieką nad dwoma synkami.
Szelewicka odznaczała się profesjonalizmem i była uwielbiana przez widzów, więc kiedy po 5 latach w "Wiadomościach" nagle straciła pracę, było to dla niej wielkim ciosem. Szczególnie bolesne były okoliczności, w jakich doszło do rozstania z TVP. Nigdy nie dowiedziała się, dlaczego jej nazwisko zniknęło z grafiku. Nikt jej nie ostrzegł, ani nawet nie poinformował. Po prostu pewnego dnia koleżanka z gazety zadzwoniła do niej z pytaniem, czy to prawda, że już nie będzie prowadzić "Wiadomości". A ona nie miała o tym pojęcia.
"Mętnie tłumaczono, że jej uroda odciąga uwagę widzów od informacji" – czytamy w "Dobrym Tygodniu". Szelewicka nie zamierzała się wykłócać, ani dochodzić swych praw. Choć zwolnienie z pracy za to, że była "zbyt ładna", aż się prosiło o pozew.
Po odejściu z telewizji znalazła pracę w banku w dziale PR, a później wyjechała z całą rodziną do Szwecji. Jej mąż dostał posadę radcy Ambasadora RP i dyrektora Instytutu Polskiego w Sztokholmie. Była gwiazda "Wiadomości" przez trzy lata za granicą prowadziła dom i zajmowała się dziećmi. W późniejszych wywiadach świetnie wspominała ten okres.
Po powrocie do Polski została rzeczniczką Ministra Edukacji w rządzie Leszka Millera. Później wróciła do Polskiego Radia, ale tym razem jako kierowniczka działu PR. Później założyła własną firmę szkoleniową. W lutym 2012 r. przeżyła osobistą tragedię, gdy w wieku 56 lat zmarł jej mąż. Pogrzeb odbył się w walentynki.
Synowie nie poszli w ślady rodziców. Jeden został ekonomistą, a drugi prawnikiem. Szelewicka także nie myśli już o pracy w dziennikarstwie. - Wyznaję zasadę, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Miałam kilka propozycji od stacji komercyjnych, jednak nie skorzystałam – wyznała kilka lat temu.