Małgorzata Pasternak: lekarze leczyli ją kroplami do oczu, a w głowie rósł jej guz
Małgorzata Pasternak kilka lat temu dowiedziała się, że ma raka mózgu. W "Dzień Dobry TVN" opowiedziała o przebiegu i walce ze śmiertelną chorobą oraz o nieudolności lekarzy, którzy próbowali wyleczyć ją... kroplami do oczu.
Historia aktorki ''Ciszy nad rozlewiskiem''
Pierwsze niepokojące objawy
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Pewnego dnia, gdy Małgorzata robiła makijaż, zauważyła w odbiciu lusterka, że jedno oko nie reaguje na światło tak, jak powinno.
- Nie miałam prawidłowej akomodacji w prawej źrenicy, czyli ona się nie zmniejszała i nie zwiększała. Nic mnie nie bolało. (...) Miałam też leciutko opadniętą powiekę, co oczywiście lekarze brali za porażenie dźwigacza powieki górnej, "panią przewiało, powikłania po grypie". Dostawałam krople na jaskrę, zaćmę, tabletki, antybiotyki, a okazało się, że był to guz. (...) Moim zdaniem, lekarze pierwszego kontaktu, którzy kończą studia medyczne, wiedzą, za co odpowiada dwanaście nerwów czaszkowych. (...) To jest naprawdę proste. Dziwię się, że specjaliści, którzy studiują tę zawężoną dziedzinę, nie potrafili tego zobaczyć – wyznała w "Dzień Dobry TVN".
Długo leczyła się u okulistów
Dopiero po trzech latach leczenia okulistycznego lekarze doszli do wniosku, że problem Pasternak może być znacznie poważniejszy. W końcu jeden z nich zasugerował, że wszystkie dolegliwości mogą być wywołane uciskiem guza nerwów wzrokowych i zlecił konsultację z neurologiem.
Aktorce natychmiast wręczono skierowanie na rezonans magnetyczny. Wyniki miała otrzymać dopiero za dwa tygodnie. Nie spodziewała się, że telefon od lekarza zadzwoni już po dwóch dniach. Jeszcze zanim podniosła słuchawkę, wiedziała, że od teraz musi być przygotowana na najgorsze.
Dramatyczna diagnoza
Wówczas usłyszała to, czego najbardziej się obawiała: to rak mózgu. W 2011 roku przeszła operację prawie 3-centymetrowego guza. Niestety, odrósł. Co więcej, uszkodzone zostały nerwy, przez co Pasternak straciła wzrok w prawym oku. Zadziwiający jest również fakt, że po operacji lekarze wypisali ją do domu i nie kontynuowali leczenia.
- Mało tego, nie wiedziałam, że mój guz nie został całkiem wycięty. Oni nie rozmawiają z człowiekiem. Traktują nas tak, że jak nie jesteś lekarzem, to ciebie to nie powinno interesować. Rozumiemy po polsku i powinnyśmy być świadomi, co się z nami dzieje. Szłam na operację, cieszyłam się, że mam wyciętego guza, wyszłam do domu i żyłam szczęśliwie w świadomości, że jestem zdrowa. Po pół roku poszłam na rezonans kontrolny i dowiedziałam się, że guz ma 4,2 centymetry. Był większy niż przed operacją - mówiła z żalem.
Mimo choroby zaszła w ciążę
Pasternak czekała kolejna operacja - tym razem w Gliwicach oraz innowacyjna metoda Gamma Knife w czeskiej Pradze. Gdy wróciła z leczenia, podjęła jedną z najważniejszych decyzji w życiu: chciała zostać matką. Mimo choroby zaszła w ciążę i urodziła syna. Nie do końca zdawała sobie jednak sprawę, jak jej organizm zareaguje na tak ogromną zmianę.
- Chyba każda kobieta chce kiedyś zostać mamą. Wiadomo, że miałam w życiu zawirowania i jeszcze mój wiek, ale dobra, zdecydowałam się. Dopiero później, w trzecim trymestrze ciąży zaczęłam odczuwać potworne bóle głowy. Poszperałam w internecie i okazało się, że guz może zacząć rosnąć. Statystyki pokazywały, że kilka kobiet musiało być operowanych podczas ciąży, inne nie dożyły końca ciąży, więc miałam straszne myśli w głowie. Poszłam do lekarza, a on potwierdził moje obawy.
Wszystko pod kontrolą
Aktorce "Ciszy nad rozlewiskiem" nie udałoby się przetrwać tych najgorszych chwil, gdyby nie wsparcie partnera. To on czuwał przy jej łóżku, gdy wybudzała się po kolejnych operacjach i opiekował się nią, gdy opadała z sił.
Mimo ogromnego strachu, Małgorzata podjęła ryzyko zajścia w ciążę. Wiedziała, że ukochany Adam będzie troszczył się o nią jak o największy skarb. Dziś synek pary, Hubert jest zdrowym i szczęśliwym dwulatkiem, a rodzice nie kryją dumy z postępów malucha. Najnowsze wyniki Pasternak również napawają optymizmem.
- Teraz jest OK, także mogę się naprawdę cieszyć. W październiku miałam rezonans kontrolny, guz nie rośnie, stan stabilny. Gdyby się zatrzymał i już nie rósł, to tak mogę żyć i funkcjonować. Wtedy będzie dobrze. Oby tak było dalej - powiedziała wzruszona w "Dzień Dobry TVN".