Majka Jeżowska staje w obronie Popławskiej. "Nikt nam nie kazał, nikt nam nie zapłacił ani złotówki"

- Nikt nie może nam zabraniać być patriotkami - tak Majka Jeżowska wspiera Aleksandrę Popławską. Aktorka została ostro zaatakowana przez hejterów za udział w przedwyborczej kampanii profrekwencyjnej.

Majka Jeżowska miała odwagę stanąć w obronie Aleksandry Popławskiej
Majka Jeżowska miała odwagę stanąć w obronie Aleksandry Popławskiej
Źródło zdjęć: © AKPA
Przemek Gulda

O sprawie Aleksandry Popławskiej zrobiło się głośno kilka dni temu. Aktorka wzięła udział w internetowej kampanii profrekwencyjnej "Nie śpij, bo cię przegłosują", namawiającej do wzięcia udziału w wyborach, ale nie wskazującej żadnej partii, na którą głosować. Wraz z nią włączyło się w to spore grono sławnych osób: gwiazd filmowych i muzycznych, artystów i artystek, celebrytów i celebrytek.

"Nie można bezkarnie obrażać ludzi"

Niedługo potem Popławska opublikowała w swoich mediach społecznościowych oświadczenie, w którym informowała, że pod jej profrekwencyjnym postem pojawiły się hejterskie komentarze, a autorem jednego z nich, bardzo wulgarnego, był Dariusz Gołuński, piłkarz KSWS Victoria Kaliska.

Na tę informację szybko zareagował klub, w którym trenuje i występuje. Jego władze odcięły się w internecie od słów zawodnika A klasy i poinformowały o zawieszeniu go w prawach. Przeprosiły także aktorkę za zaistniałą sytuację. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Bardzo się cieszę, że ta sprawa tak się kończy - komentuje dziś Aleksandra Popławska dla Wirtualnej Polski. - Mam wrażenie, że to bardzo ważne, aby pokazywać, że nie ma przyzwolenia na takie zachowania w internecie. Nie może być tak, że dorosły, świadomy mężczyzna używa tak wulgarnych słów, zwłaszcza w odniesieniu do kobiety. Nie może być tak, że pisze: "Ty k...o właśnie idź spać". Jasne, każdy ma prawo do swoich poglądów, ale nie powinien mieć prawa do bezkarnego obrażania innych ludzi.

- Publikując jego nazwisko chciałam, żeby poniósł konsekwencje swojego zachowania, chciałam, żeby mnie przeprosił. Jestem zadowolona z tego, że tak właśnie się stało. I nie przestanę nawoływać do wzięcia udziału w wyborach. Hasło tej akcji nawiązuje do wyborów z 1989 r., kiedy w Polsce przywrócona została demokracja. Trzeba iść do urn, to nasz przywilej, że możemy głosować - tłumaczy nam aktorka.

Wiele innych osób, biorących udział w kampanii profrekwencyjnej, do których Wirtualna Polska zwróciła się z prośbą o komentarz, odmówiło zabrania głosu w obronie Popławskiej. Zaatakowaną aktorkę postanowiła natomiast wesprzeć inna artystka zaangażowana w namawianie do uczestnictwa w wyborach, wokalistka Majka Jeżowska. 

30 proc. kobiet nie interesuje się swoim życiem? 

- To, co spotkało Olę, jest moim zdaniem bardzo oburzające - mówi słynna artystka. - Ona przecież nawet nie nawoływała do głosowania na konkretną partię czy osobę. Mówiła tylko: idź na wybory. A to przecież spełnienie obywatelskiego obowiązku. Przeraża mnie, że każdemu wydaje się oczywiste, że może pisać takie okrutne słowa na czyimś profilu. Przeraża mnie, że ludzie pozwalają sobie na coś takiego - mówi nam Jeżowska.

Artystka opowiedziała też więcej o motywacjach, które kierowały nią i innymi sławnymi kobietami, które zaangażowały się w przedwyborczą kampanię profrekwencyjną. 

- To, że włączyłyśmy się w tę akcję, wynika z naszego zainteresowania sprawami publicznymi. Bo jest to dla nas bardzo niepokojące, że aż 30 proc. polskich kobiet nie interesuje się, że tak powiem, swoim życiem. Bo właśnie tak trzeba nazwać nie korzystanie ze swojego przywileju, którym jest możliwość uczestniczenia w wyborach - stwierdziła.

Jeżowska opowiedziała też o tym, co spotyka ją samą za to, że angażuje się w najróżniejsze polityczne przedsięwzięcia. 

- Jesteśmy dziś obrzucane błotem za to, że mieszamy się w politykę - komentuje. - Widzę to zupełnie inaczej niż osoby, które nas atakują: mam poczucie, że jestem to winna krajowi, w którym mieszkam, mam rodzinę, pracuję, uprawiam sztukę. Czuję się patriotką, nie jestem obojętna na sprawy kraju. I oburzają mnie głosy, które do mnie docierają - komentarze w stylu: "Ty lepiej śpiewaj piosenki dla dzieci, a nie mieszaj się w politykę". To oznacza, że ktoś odmawia mi bycia patriotką w moim własnym kraju. Nie zgadzam się na to. 

Nie tylko kampania profrekwencyjna

Jeżowska spotkała się z nieprzyjemnościami nie tylko z powodu akcji promującej udział kobiet w wyborach. Dosłownie kilka dni później spadła na nią kolejna fala hejtu - tym razem powodem był jej udział w warszawskim Marszu Miliona Serc.

- Pod moim filmikiem namawiającym do wzięcia udziału w tym wydarzeniu pojawiły się komentarze pełne nieprzyjemnych słów - zwierza się. - Z jednej strony były to zarzuty, że jestem "starą babą" czy że szczyt mojej kariery przypadł na czas komuny. Ale to mnie raczej nie obeszło - ludzie, którzy piszą takie rzeczy nie wiedzą, co się u mnie działo przez ostatnich kilkanaście lat. To jeszcze nie jest wielki problem. 

Jeżowską znacznie bardziej martwi inny wątek, który był mocno obecny w niechętnych wobec niej wpisach. 

- Pojawiło się tam wiele komentarzy, mówiących o tym, że na marszu pojawiała się mowa nienawiści, i że promując marsz, promuję też tę mowę nienawiści. To byłoby wręcz śmieszne, gdyby nie świadczyło o ślepocie albo wielkiej złośliwości. Mowa nienawiści? Tam padały słowa, od których miałam ze wzruszenia łzy w oczach. I nie tylko ja - wyznała wokalistka.

Artystka szczerze skomentowała też obecną sytuację swoją i całej swojej grupy zawodowej. 

- Gdyby spojrzeć na to chłodnym okiem, to my, twórczynie i twórcy, pod rządami PO sporo straciliśmy, nie możemy już odliczać sobie 50 proc. kosztów uzyskania przychodu - opowiada wokalistka. - Teoretycznie nie powinniśmy więc wspierać tej partii. Ale ujmę to tak: dla mnie są ważniejsze sprawy od własnej emerytury. Myślę tu o takich kwestiach jak wolność, demokracja czy swoboda wypowiedzi i poglądów. Dlatego wspieramy dziś te ugrupowania, które upominają się o zachowanie tych wartości w Polsce. Dlatego poszliśmy na marsz. Nikt nam nie kazał, nikt nam nie zapłacił ani złotówki. To była nasza oddolna inicjatywa z miłości do Polski. I nie zgadzam się na to, żeby ktoś na tę miłość odpowiadał nienawistnymi komentarzami.

Przemek Gulda - dziennikarz Wirtualnej Polski

Gośćmi najnowszego odcinka "Clickbaitu" są Kamila Urzędowska (pięknie malowana Jagna z "Chłopów") oraz Jan Kidawa-Błoński (reżyser sequela kultowej "Różyczki"). Na tapet wzięliśmy też: "Kosa", "Horror Story", "Imago", "Freestyle", "Święto ognia""Tyle co nic", czyli najciekawsze filmy 48. festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (166)