Maja Ostaszewska o projekcie zaostrzenia zakazu aborcji. Nie szczędzi mocnych słów
Maja Ostaszewska gościła w "Faktach po Faktach" i komentowała m.in. projekt zaostrzenia zakazu aborcji. Aktorka nie szczędziła na antenie TVN 24 mocnych słów.
15 kwietnia w Sejmie odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie obywatelskiego projektu "Zatrzymać aborcję", zakładającego całkowity zakaz aborcji w Polsce. W 2016 r. podobny projekt pod hasłem "Stop aborcji" doprowadził do masowych demonstracji ("czarny protest"), ale ostatecznie Sejm go odrzucił. Ostaszewska protestowała wtedy i dziś także ostro wypowiada się na temat próby wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji.
"Do Sejmu wraca chory, fundamentalistyczny projekt całkowitego zakazu aborcji, nawet w przypadku trwałego, nieodwracalnego uszkodzenia płodu czy zagrożenia życia matki, nawet kiedy ciąża jest wynikiem gwałtu na nieletniej" – napisała aktorka na swoim profilu na Instagramie.
Aktorka gościła 15 kwietnia w "Faktach po Faktach", gdzie w rozmowie z Justyną Pochanke komentowała procedowanie kontrowersyjnych projektów w sejmie. - To sytuacja nadzwyczajna i oburzająca dla tysięcy Polek i Polaków. Stałym elementem demokracji jest możliwość wyrażenia naszego obywatelskiego sprzeciwu w formie protestów, które w tej chwili w tym zwykłym wymiarze są niemożliwe - mówiła.
- Jesteśmy pozamykani, odizolowani, ludzie martwią się o zdrowie i bezpieczeństwo swoich bliskich, martwią się o przetrwanie, bo kryzys gospodarczy już uderza w ogromną część naszego społeczeństwa. I kiedy oczekujemy, że rządzący naprawdę będą zajmować się tym, jak najłagodniej wyjść z tej sytuacji i jak pomóc funkcjonować obywatelom po tym czasie izolacji, procedowane są projekty tak bardzo kontrowersyjne - mówi aktorka.
- Wszystkie przeprowadzone dotąd badania wskazują na to, że są to projekty, z którymi nie zgadza się i nie chce ich realizacji większość naszego społeczeństwa. Dla mnie takie symboliczne i smutne jest to, że to projekty tak bardzo okrutne i fundamentalistyczne - podkreśliła Ostaszewska odnosząc się zarówno do zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, jak i projektu udziału dzieci w polowaniach, zgubnie wpływających na ich psychikę.
- Cieszę się, że to dopiero pierwsze czytanie, a głosowanie będzie dopiero jutro - mówiła, zachęcając do pisania listów do posłów.
- Z jednej strony jestem oburzona i zmartwiona, tematem projektu zaostrzenia i tak jednej z najbardziej rygorystycznych ustaw w Europie. Trzeba sobie powiedzieć, że tak naprawdę przesłanka, o której teraz jest mowa, o trwałym uszkodzeniu płodu jest domknięciem systemu. Dlatego że 97 proc. aborcji w Polsce jest wykonywanych z powodu tej przesłanki - dodała.
Zgodziła się jednak w rozmowie z Justyną Pochanke, że "jesteśmy odizolowani, ale nie zakneblowani", więc mamy okazję wyrazić otwarty sprzeciw wobec sytuacji w Sejmie.
- Pozytywna strona jest taka, że kobiety w Polsce nie dadzą sobie zamknąć ust. Od wczoraj w całej Polsce odbywają się różne formy protestu. Mamy protesty samochodowe, wywieszamy plakaty w oknach, bardzo wrze w social mediach, a wiadomo, że to jest ogromna siła rażenia. Widać, że Polki i Polacy nie godzą się na takie traktowanie - podkreśliła na antenie TVN 24 dodając, że sama bierze udział w proteście.
Aktorka zamieściła już mocny wpis na temat zaostrzenia ustawy w mediach społecznościowych. Nie szczędziła jednak też mocnych słów w programie apelując o wnikliwe zanalizowanie sytuacji i skupianie się na faktach.
- Te projekty nie są konserwatywne, to są projekty przerażające, projekty fundamentalistów. Oburzające jest to, ze osoby, które je przedstawiają, nie opierają się na faktach, tworzą chore wizje, jak przeprowadzana jest aborcja. Chciałam tylko podkreślić że ciąże patoembrionalne to dzieci, które nie mają żadnych szans na przetrwanie. Zmuszane kobiety do zachowanie takiej ciąży bardzo często wiąże się z zagrożeniem jej życia - podsumowała.