Magdalena Ogórek dla WP: Komentarze pseudoekspertów mnie bawią
Dziennikarka TVP Magdalena Ogórek spotkała się z serią negatywnych komentarzy po jej wypowiedzi na temat przyczyn drożyzny cen paliw w Polsce. - Dziennikarze, którzy odnoszą się do mojej wypowiedzi, komunikują społeczeństwu, że nie mają podstawowej wiedzy w tym obszarze - mówi Ogórek w rozmowie z Wirtualną Polską.
10.06.2022 | aktual.: 10.06.2022 17:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dziennikarka TVP Magdalena Ogórek powiedziała w czwartkowym programie "Plan dnia": - Gdyby benzyna była po 6 zł, Orlen to podkreśla, tankowaliby u nas Niemcy, Czesi i paliwo skończyłoby się w tydzień. Trzeba jakoś trzymać ceny na tym rynku - oceniła publicystka.
Wypowiedź spotkała się z kpinami.
Radomir Wit z TVN24: "Natychmiast podwyższyć ceny w sklepach spożywczych, żeby nie przyjechali z Niemiec i nie wykupili całej żywności".
Dariusz Ćwiklak z Newsweek Polska: "2 mld zł inwestycji w TVP zaczynają procentować: propagandyści instruują partię, jak mówić o drożyźnie na stacjach paliw".
Janusz Schwertner z Onetu: "Ewolucja polskiego rządu i podporządkowanych mu dziennikarzy na przestrzeni ostatnich miesięcy: 1. Drożej nie będzie. 2. Jest drożej, ale to wina Tuska. 3. Jest drożej dla Waszego dobra".
Poseł Lewicy Tomasz Trela: "Ma być drogo, bo Niemcy nam paliwo wykupią. Mizeria. To była jednak porażka i wstyd".
Magdalena Ogórek w rozmowie z WP stwierdziła, że ma rację i obstaje przy swoim.
- Dziennikarze, którzy odnoszą do mojej wypowiedzi, komunikują społeczeństwu, że nie mają podstawowej wiedzy w tym obszarze. Poziom tych komentarzy jest jak z dowcipu o przysłowiowym Jasiu: "Chłopczyku, skąd rodzice biorą pieniążki? Z bankomatu".
- Oglądam te komentarze z uśmiechem. Zostańmy przy mojej wypowiedzi z wczoraj: mamy milion samochodów, które już wjechały do Polski. TIR, który przejeżdża przez Polskę, ma 400 litrów pojemności baku. Gdzie on zatankuje, jak ma w Polsce benzynę po 7,50 zł, a w Niemczech po 10 zł? Gdzie on będzie tankował na trasie tranzytowej? - pyta Ogórek.
I dodaje: - Pan Wit z TVN24 czy pan Trela z Lewicy nie rozumieją, że cały czas trwa tzw. "turystyka paliwowa". Mimo wysokich cen paliw (na tle Europy są one niższe w Polsce) cały czas wzmaga się wysoka liczba aut, które tankują w strefach przygranicznych. Owi "komentatorzy" nie pamiętają, jak po ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę w Polsce wybuchła panika i kilka dni był problem z paliwami z uwagi właśnie na wzmożony ruch na stacjach.
Dziennikarka TVP zaprosiła też do TVP Info.
- W piątkowym programie "O co chodzi" będę gościć eksperta-specjalistę: doktora Dawida Piekarza (wykładowca AFIB Vistula – red.), a nie takiego "eksperta", który uważa, że surowce to jest coś, co leży jak piasek na plaży, jest wszędzie i można go wsypać do wiaderka, ile się chce. Moi krytycy to ludzie, którzy zapewne uważają, że ropa się nigdy nie kończy i jest niewyczerpywalna.
Poprosiliśmy o komentarz Tadeusza Aziewicza, posła KO, ekonomistę, byłego przewodniczący Komisji Skarbu Państwa i byłego Prezesa UOKiK.
- Doceniam polityczną siłę pana Obajtka i z wyrozumiałością przyglądam się "eksperckim" komentarzom pani doktor Ogórek. Pani redaktor może być inspirowana przez specjalistów od PR z rządu lub z Orlenu, którzy tego rodzaju przekaz dnia narzucają, aby poprawić wizerunek pana Obajtka i PiS - mówi Aziewicz. - Ciężko im jednak będzie to osiągnąć w czasach szalejących cen paliw i zafundowanej nam przez rząd 14-procentowej inflacji, gdy wielu Polaków nie jest w stanie związać końca z końcem.
Aziewicz podkreśla, że specjaliści od propagandowego spinu rządowego szukają języka, który dotrze do elektoratu PiS, dlatego straszą, że Niemcy wykupią polskie paliwo.
- Chwaląc się, że paliwo jest u nas tańsze niż na Zachodzie, jednocześnie nie wspominają, że ucieka ono do Niemiec. Jaki jest więc zakres tego zjawiska? Myślę, że nawet pani doktor Ogórek zgodzi się z tezą, że rząd nie po to obniżył VAT na paliwa, aby zarabiali na tym sąsiedzi zza Odry, chociaż tankują w naszym kraju, szczególnie w strefie przygranicznej. Wydaje się zatem, że rząd nie traktował tego zagrożenia poważnie - mówi ekonomista.
Czy można obwiniać Orlen za historycznie wysokie marże na paliwo, a wraz z nimi ceny paliw?
Aziewicz: - Żyjemy w gospodarce rynkowej i to przedsiębiorstwa powinny ustalać ceny na konkurencyjnym rynku. Chciałbym mieć pewność, że ten rynek działa także w Polsce. Nie mam jednak zaufania do rządu, który chciał zbudować monopol, łącząc Orlen z Lotosem, i upiera się przy tej fuzji nawet wobec zaporowych warunków Komisji Europejskiej. Rząd udaje teraz obrońcę wolnego rynku, a nie tak dawno pan wicepremier Sasin komunikował obniżki cen przez PGNiG, co było prostym nawiązaniem do standardów z czasów Gierka.
- Rozbiór Lotosu nie został jeszcze dokonany i koncern ten powinien walczyć w Orlenem konkurencyjnymi cenami - dodaje Aziewicz. - Przypomnę jednak, że po kolonizacji przez ludzi PiS, Lotosem kieruje była księgowa pana Obajtka, jak on wywodząca się z Pcimia (Zofia Paryła – red.). Obawiam się więc, że determinacja Lotosu do wywierania na Orlen konkurencyjnej presji może być znikoma. Chcę wierzyć, że UOKiK monitoruje tę sytuację.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski