Maciej Orłoś: aktorstwo porzucał targany wielkimi wątpliwościami
- Bałem się, że przez ten epizod dziennikarski umknie mi aktorstwo. Rzeczywistość pokazała, że się nie myliłem. Z tym, że to telewizja okazała się moją główną rolą, a aktorstwo tylko ważnym epizodem.
Najbardziej lubiana twarz TVP
Niewielu widzów pamięta, że Orłoś, z wykształcenia aktor, swoje pierwsze kroki w zawodzie stawiał na planach filmowych i w studiach dubbingu. Ma na swoim koncie występ w kilkudziesięciu filmach i serialach. Co zaskakujące, na początku kariery ani myślał o posadzie dziennikarza czy prezentera.
Aktorstwo porzucał targany wielkimi wątpliwościami, ale wspominając swoją decyzję po latach, powtarza, że nie mógł dokonać lepszego wyboru.
Tylko czy to aby nie zbyt surowa ocena? Zobaczcie, jak wyglądały początki jego kariery.
Pierwsza praca: dubbing
Odkryto go w piątej klasie szkoły podstawowej. W jego szkole, znajdującej się tuż obok warszawskiego Studia Opracowań Filmów, odbyło się przesłuchanie.
Ekipa filmowa poszukiwała utalentowanych dzieci, które mogłyby zająć się dubbingowaniem filmów. Nastoletni Orłoś poradził sobie na castingu doskonale, toteż od razu zaproponowano mu angaż. I szło mu doskonale aż do... mutacji.
- Nigdy już nie wróciłem do dubbingu, nawet po szkole aktorskiej– mówił w „Wysokich Obcasach”.
Na zdjęciu Maciej Orłoś w filmie "Kazimierz Wielki", reż. Czesław i Ewa Petelscy, 1975
Podobny do Krzysztofa Chamca
Do filmu trafił już jako piętnastolatek. Zadebiutował w roli młodego króla w „Kazimierzu Wielkim” w reżyserii Ewy i Czesława Petelskich.
- Reżyser Czesław Petelski zauważył mnie na korytarzu siedziby Zespołów Filmowych przy Puławskiej w Warszawie. Zanosiłem tam wtedy jakieś dokumenty ojca. Na schodach spotkał mnie pan, którym okazał się właśnie reżyser. Stwierdził on, że jestem podobny do Krzysztofa Chamca. Tak trafiłem do filmu – opowiadał w portalu nowiny24.
Na zdjęciu Maciej Orłoś w filmie "Hania", reż. Krzysztof Wierzbiański i Stanisław Wohl, 1984
''Zakochałem się w teatrze''
- Praca na planie nie porwała mnie na tyle, abym łyknął bakcyla aktorstwa – zwierzał się jednak w „Piśmie Studenckim PDF”.
Przełom przyszedł nieco później, gdy znany aktor Ignacy Machowski zaprosił swojego młodszego kolegę do teatru.
Na zdjęciu Maciej Orłoś w filmie "Kazimierz Wielki", reż. Czesław i Ewa Petelscy, 1975
''Było trudniej niż zakładałem''
Zamiłowanie do publicznych występów pielęgnował przez całą szkołę średnią. Brał udział w konkursach recytatorskich, szkolnych przedstawieniach i kabaretach. Nic więc dziwnego, że po zdaniu matury postanowił spełnić swoje marzenie i w dalszym ciągu rozwijać pasję.
Wybrał Wydział Aktorstwa w Szkole Teatralnej. Dopiero wtedy jego wyidealizowana wizja zawodu aktora zderzyła się z ponurą rzeczywistością.
- Było trudniej niż zakładałem – opowiadał w piśmie „PDF”.* - Mój talent aktorski, jeśli taki posiadałem, a przyznam szczerze, nie jestem co do tego przekonany, szybko został przytłumiony. Już na pierwszym semestrze *o mały włos nie wyleciałem. Z najważniejszego przedmiotu dostałem ocenę „trzy z dwoma”.
Na zdjęciu Maciej Orłoś w filmie "Hania", reż. Krzysztof Wierzbiański i Stanisław Wohl, 1984
''Nie odnosiłem sukcesów''
Sam twierdzi, że jako aktor nie odnosił oszałamiających sukcesów, choć publiczność od zawsze darzyła go sympatią. Po swoim debiucie w 1975 roku na plan filmowy wrócił dopiero po kilku latach, rolą w filmie „Hania” z 1984 roku.
Z czasem napłynęły kolejne, choć raczej skromne, propozycje. Orłoś wystąpił więc w filmach „Lawa”, „Głuchy telefon” (oba z 1989 roku), „Ucieczka z kina Wolność” (1990), „Lista Schindlera” (1993) czy „To nie tak jak myślisz, kotku” (2008). Na zdjęciach Maciej Orłoś w filmie "Hania", reż. Krzysztof Wierzbiański i Stanisław Wohl, 1984
Zawód: dziennikarz
Pewną popularność zyskał też dzięki nieustannej obecności na małym ekranie – pojawił się w serialu „W labiryncie”, „Czterdziestolatek – dwadzieścia lat później”, „Zespół adwokacki”, „Plecak pełen przygód”, „Molly” czy „Złotopolscy”.
Jednak już na początku lat dziewięćdziesiątych powoli odsuwał się od aktorstwa, w filmach i serialach grywając jedynie okazyjnie. Całą swoją uwagę zaczął poświęcać działalności dziennikarskiej.
Na zdjęciu Maciej Orłoś w serialu "Pogranicze w ogniu", 1988
TV to miejsce dla niego
Kiedy rozpoczął pracę w telewizji, targały nim wątpliwości.
- Bałem się, że przez ten epizod dziennikarski umknie mi aktorstwo. Rzeczywistość pokazała, że się nie myliłem. Z tym, że to telewizja okazała się moją główną rolą, a aktorstwo tylko ważnym epizodem.
- I myślę sobie, że praca dziennikarza, prezentera, twórcy lub współtwórcy programu telewizyjnego to jest właściwe miejsce dla mnie – mówił Orłoś. (sm/gk)