"M jak miłość": wesela nie będzie?
W kolejnym odcinku na pierwszy plan wysuną się zawirowania u przyszłych małżonków. Tort weselny upieczony, do Grabiny jadą goście, ale czy ślub Anny i Wernera dojdzie do skutku? Poznajcie szczegóły!
Nie tak miało być
Posunie się za daleko
Natalka zapisze się do szkoły jazdy i na zajęciach padnie ofiarą molestowania! Instruktor zacznie dziewczynę obmacywać aż wściekła Mostowiakówna wybiegnie z auta:
- Odsuń się, bo oberwiesz! Twój szef się o tym dowie, zboku jeden! Drań!
Wybuchnie afera
W obronie przyjaciółki od razu stanie Franek i w końcu dojdzie do ostrej bójki. A leśnik wyląduje na ostrym dyżurze ze złamanym nosem.
To przeznaczenie?
Z kolei Marcin wybierze się z Szymkiem na wycieczkę do miejscowości, w której mieszkała przed laty Kasia. Po drodze pozna jej imienniczkę (w tej roli Karolina Bacia). Chodakowski spotka dziewczynę na parkingu przy lesie i pomoże jej uratować psa, zamkniętego w nagrzanym aucie.
Staną się sobie bliscy?
Później podwiezie nową znajomą aż do Warszawy. W drodze Kasia opowie mu o swoich marzeniach i planach. Czy oboje połączy przyjaźń i mały Szymek zyska kolejną nianię?
Wyczuje, że coś jest nie tak
Tymczasem problemy Anny i Adama zaczną się na dzień przed uroczystością. Natalka odwiedzi ciotkę w siedlisku i widząc minę przyszłej panny młodej od razu się zaniepokoi.
- Wybacz, że zapytam wprost, ale czy jesteś pewna swojej decyzji? Bo tak cię obserwuję i im bliżej do ślubu, tym bardziej jesteś zdenerwowana. I jakaś taka... smutna?
Ma wątpliwości
Gruszyńska rzuci cicho:
- Przyjaźnimy się, kochamy, lubimy... Adam bawi mnie do łez, kiedy robi z siebie wariata, ale... Tak, na myśl o ślubie wpadam w lekki popłoch! Te wszystkie tiule, przysięgi, obietnice. Wiem, jak niewiele mogą być warte. Nie to, żebym miała jakieś wątpliwości, co do Adasia... Po prostu ślub nie jest mi do niczego potrzebny! - bezradna Anna spojrzy na siostrzenicę.
Nieporozumienie
Kilka godzin później między narzeczoną i jej ukochanym dojdzie do ostrej kłótni. Gruszyńska wyzna, że po ślubie chce zachować swoje nazwisko. A Adam od razu zgłosi weto!
- Chyba żartujesz? Myślałem, że to oczywiste, że z automatu. No, Aniu... Więc? Jak to będzie z nami?
- Normalnie. Lubię swoje nazwisko. Jestem do niego przyzwyczajona.
- Do mojego też się z czasem przyzwyczaisz...
- Adaś... Nie, naprawdę, wolałabym nie!
Coraz więcej ich dzieli
- Anna Werner - co ci w tym nie pasuje?
- Cóż... Wszystko! To nie ja.
- Jak to: wszystko? Jak to: nie ty? Jutro będziesz moją żoną!
- Adam, proszę cię, ta rozmowa jest trochę idiotyczna...
- Co w tym idiotycznego?! Wszyscy tak robią i uważam, że nie powinno się zmieniać tradycji.
Wybuchnie awantura
- Adam, nie załamuj mnie, jest dwudziesty pierwszy wiek – w głosie Anny pojawi się w końcu irytacja. - Nie sądziłam, że jesteś takim... betonem!
A Werner o mało nie wybuchnie:
- Betonem?! O, nie! Nie będę się teraz kłócił, bo widzę, że jesteś w złym nastroju, ale chcę jeszcze wrócić do tego tematu! Przespaceruję się z Guciem, żeby odzyskać spokój...
Zdenerwowany prawnik zniknie w końcu niemal na godzinę. A gdy wróci, znów będzie miał pecha.
To wszystko jego wina
Werner trafi akurat na moment, gdy narzeczona założy białą suknię. Marzenka, broniąc szczęścia szefowej, od razu wyrzuci intruza za drzwi:
- Proszę stąd wyjść, ale już! Nie można przed ślubem oglądać panny młodej w sukni, to przynosi pecha!
A później będzie jeszcze gorzej. Tuż przed próbą generalną ślubu Adam zgubi obrączki. Ksiądz, który miał prowadzić ceremonię, straci nagle głos. A do tego kościół ozdobią niewłaściwe kwiaty - znów z winy Wernera.