"M jak miłość": takiego Witolda Pyrkosza widzowie nie znali
Długo rozważał, czy przyjąć rolę w serialu. Miał wtedy już 74 lata i raczej potrzebował spokoju i wypoczynku, niż znowu wytężonej pracy. Mimo to skusił się zagrać Lucjana Mostowiaka i od przeszło 16 lat cieszy się mianem jednego z najbardziej lubianych ekranowych dziadków. W "M jak miłość" jest w końcu prawdziwą ostoją dla całej rodziny i zawsze ma dla bliskich ogromne pokłady cierpliwości i wyrozumiałości.
Jaki jest poza planem zdjęciowym?
**Witold Pyrkosz to aktor o imponującym dorobku. Nie tylko filmowym, ale i telewizyjnym. Wystarczy wspomnieć jego role w "Czterech pancernych", "Alternatywy 4" czy "Janosiku". Z biegiem lat nie brakowało mu propozycji zawodowych. I w końcu, gdy wydawało się, że mógłby właściwie przejść już na emeryturę, nadarzyła się okazja, by w nowej odsłonie podbić serca widzów. Długo rozważał, czy przyjąć rolę w serialu. Miał wtedy już 74 lata i raczej potrzebował spokoju i wypoczynku niż znowu wytężonej pracy. Mimo to skusił się zagrać Lucjana Mostowiaka i od przeszło 16 lat cieszy się mianem jednego z najbardziej lubianych ekranowych dziadków. W "M jak miłość" jest w końcu prawdziwą ostoją dla całej rodziny i zawsze ma dla bliskich ogromne pokłady cierpliwości i wyrozumiałości. Jaki jest naprawdę? Okazuje się, że mało brakowało, a za jedną nierozważną decyzję żony odpłaciłby się jej pozwem o rozwód!
Nie jest taki jak Lucjan
Podczas gdy na ekranie jako Lucjan Mostowiak jest pełen wyrozumiałości i cierpliwości wobec pozostałych członków rodziny, to w rzeczywistości nie ma tak łagodnego charakteru. Jego żona, Krystyna, przyznaje, że wybuchowy temperament Pyrkosza nie raz daje się rodzinie we znaki.
- Oglądam ten serial i myślę: Jaki ten Lucjan dobry, jaki miły, jaki spokojny, szkoda, że Witek nie przypomina go w codziennym życiu. Może kiedyś taki był. Teraz bardzo łatwo wpada w złość, irytuje się, ma pretensje. Na przykład o to, że nie powiedziałam mu o jakichś domowych sprawach… - powiedziała tygodnikowi "Świat&Ludzie".
Niewiele brakowało do rozwodu
Jeśli ktoś myśli jednak, że owe domowe sprawy to błahostki, to jest w błędzie. Przed laty żona aktora chciała zmienić coś w ich życiu i zrobić mu niespodziankę. Zdecydowała, że sprzeda ich warszawskie mieszkanie, znajdzie na własną rękę odpowiednią ziemię i przeprowadzi na wieś. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że zrobiła to zupełnie bez jego wiedzy!
- Byłem wtedy na zdjęciach w Gdańsku, zadzwoniłem do niej i pytam: "Co słychać"?, ona odpowiada "Wszystko w porządku, ale jutro już nie dzwoń pod ten numer". Zmroziło mnie. "Jak to?" krzyczę w słuchawkę. "Sprzedałam mieszkanie" – wspominał aktor. Choć teraz jego zdaniem decyzja żony była strzałem w dziesiątkę, to przyznaje, że wówczas chciał od razu iść do adwokata i żądać rozwodu.
Najważniejsza jest rodzina
Po latach aktor przyznaje, że mimo wszelkich nieporozumień, rodzina jest dla niego największą wartością. Do tego stwierdzenia musiał jednak dojrzeć. Szczęśliwą rodzinę stworzył dopiero z drugą żoną, Krystyną. Z pierwszą, Ewą, nie ma dobrych kontaktów. Podobnie z synem, Pawłem.
Druga rodzina natomiast stała się jego ostoją. Pyrkosz ma syna Witolda i córkę Katarzynę. Doczekał się już nawet pięciu wnuczek. Ale wciąż czegoś mu brakuje…
- Nie tracę nadziei, że w rodzinie pojawi się chłopak. To moje ciche marzenie… Szkoda, żeby ród Pyrkoszów wyginął! – zażartował na łamach tygodnika "Świat&Ludzie".