"M jak miłość": Odeszła z serialu i... została z niczym?
Wygląda na to, że po odejściu z "M jak miłość" Małgorzata Pieńkowska znalazła się w punkcie bez wyjścia! Gwiazda została z niczym, po tym jak realizacja nowego serialu, w którym miała wystąpić, została wstrzymana. Aktorka jest załamana! Tak źle jeszcze nie było...
Małgorzata Pieńkowska jest załamana
Serial *"M jak miłość" przyniósł popularność i rozpoznawalność grającym w nim aktorom, w tym Małgorzacie Pieńkowskiej, która przez ponad dekadę wcielała się w postać Marysi. Do tej pory mogła liczyć na dużą sympatię ze strony widzów. - Bez nich nie byłoby mnie, to oni oglądali serial, to ich sympatia była dla mnie wsparciem. Przez te 11 lat miałam poczucie, że ludzie są ze mną. Niedawno młoda dziewczyna w sklepie wyznała mi, że rosła razem z moją postacią i uświadomiłam sobie, że w jakiś sposób rodzina Mostowiaków, a zarazem i ja sama, staliśmy się elementem jej życia - mówiła w wywiadzie dla "Tele Tygodnia" Pieńkowska. Gwiazda "M jak miłość" postanowiła odejść z serialu. Miała dosyć zaszufladkowania w jednej roli. Chciała się spełniać zawodowo, miała wielkie plany związane ze swoją
przyszłością na ekranie i... wygląda na to, że znalazła się w punkcie bez wyjścia! Pieńkowska została z niczym, po tym jak realizacja nowego serialu, w którym miała wystąpić, została wstrzymana. Aktorka jest załamana! Tak źle jeszcze nie było... KJ/KW*
Małgorzata Pieńkowska jest załamana
W lipcu pojawiły się informacje, że po odejściu z telenoweli Dwójki serialową gwiazdę oglądać będzie na antenie Polsatu. Decyzją o przejściu do konkurencyjnej stacji aktorka zaskoczyła wielu fanów.
- Małgorzata Pieńkowska już w sierpniu wchodzi na plan nowego serialu telewizji Polsat. Na razie zaplanowano nakręcenie 13 odcinków. Szczegóły przedsięwzięcia nie są jeszcze upublicznione. Jest zbyt wcześnie, by je zdradzać - zapewniała w "Na Żywo" osoba z produkcji.
Aktorka była podekscytowana nowym projektem. Nie wszystko poszło jednak po jej myśli.
Małgorzata Pieńkowska jest załamana
Ważnym punktem w karierze miał być dla aktorki występ w nowej produkcji stacji Polsat - serialu "Kasyno". Podobno rolę załatwiła Pieńkowskiej Agata Młynarska, która od pewnego czasu przyjaźni się z aktorką.
Realizacja debiutującej serii może jednak nie dojść do skutku. Jej premiera była już dwukrotnie przesuwana. Najpierw mówiło się o jesiennej ramówce, potem o styczniu 2013 roku, a teraz zdjęcia zostały wstrzymane do odwołania.
Małgorzata Pieńkowska jest załamana
Jak podaje "Na Żywo", producentowi serialu, Maciejowi Ślesickiemu, podobno nie udało się pozyskać wystarczających środków na jego realizację. Dla Pieńkowskiej jest to wyjątkowo zła wiadomość - zawieszenie realizacji serii oznacza dla niej brak środków do życia...
- Małgosia jest przybita. Odkąd odeszła z "M jak miłość", nie ma przecież pensji - zdradza w "Na Żywo" informatorka.
Małgorzata Pieńkowska jest załamana
Wsparciem dla finansów Pieńkowskiej miała być również firma producencka, dzięki której powstał spektakl teatralny "Więzi rodzinne". Był to autorski projekt aktorki. Odpowiadała za niego w pełni, poczynając od doboru obsady i reżyserii, a kończąc na znalezieniu sceny do jego wystawienia. Od roku żyła tylko swoim przedstawieniem.
Niestety, także i tym razem wielkie plany musiały stawić czoła nieprzychylnej rzeczywistości.
Małgorzata Pieńkowska jest załamana
Jak czytamy w "Na Żywo", Pieńkowska co miesiąc musi spłacać wysoką ratę za dom na Saskiej Kępie w Warszawie oraz kredyt zaciągnięty pod firmę producencką, która jak na razie nie przynosi dochodów.
- Inwestycja w sztukę nie jest opłacalna, nie ma mowy o szybkim zysku - żali się w tygodniu gwiazda.
Aktorka znalazła się w bardzo nieciekawej sytuacji...
Małgorzata Pieńkowska jest załamana
Trzeba przyznać, że decyzja o odejściu była odważnym posunięciem. Zwłaszcza, jeżeli spojrzymy na dotychczasową filmografię aktorki. Oprócz paru epizodycznych występów w serialach "Pensjonat pod Różą" oraz "Boża podszewka" w 2006 roku, Pieńkowska pojawiała się wyłącznie w telenoweli Dwójki.
Aktorka postawiła wszystko na jedną kartę. Czy jednak nie był to błąd?