Ojciec kontra zalotnik
Tymczasem Marek wychodzi z domu i na podwórku dostrzega Ulę w ramionach obcego chłopaka. Młodzi całują się tak namiętnie, że zapominają o całym świecie. Aż zirytowany Mostowiak ostro im przerywa:
- Widzę Ula, że masz gościa!
Zakochani odskakują od siebie jak oparzeni. A dziewczyna oblewa się rumieńcem…
- Eee… Jacek przyjechał do mnie z Warszawy, stopem…
- Jak miło - Marek posyła chłopakowi lodowate spojrzenie. - Z powrotem nie będzie się musiał fatygować. Właśnie jadę do Warszawy, osobiście go odwiozę!