"M jak miłość": niepokojące wieści na temat Witolda Pyrkosza
Zawsze podkreślał, że występy przed kamerą sprawiają mu wiele przyjemności i nie chciałby z nich rezygnować z własnej woli. Wygląda jednak na to, że ekranowy Lucjan może nie mieć wyboru. Z planu telewizyjnego hitu napływają niepokojące wieści. Co się dzieje z Witoldem Pyrkoszem?
Nie ma już siły grać?
Od dawna ma problemy zdrowotne
Słynny aktor zagrał w wielu kultowych filmach i serialach. Sympatię widzów zaskarbił sobie zwłaszcza rolą Lucjana Mostowiaka w serialu "M jak miłość", w którym pojawia się już blisko 15 lat. Niestety, coraz głośniej mówi się o tym, że stan zdrowia Pyrkosza wciąż się pogarsza.
Przypomnijmy, że artysta borykał się z dolegliwościami, uniemożliwiającymi mu normalne funkcjonowanie.
Mógł liczyć na specjalne traktowanie
Gwiazdor "M jak miłość" od dłuższego czasu uskarżał się zwłaszcza na bóle nóg. Wyszło wówczas na jaw, że ma duże trudności w chodzeniu. Zaniepokojeni stanem zdrowia artysty producenci telenoweli zdecydowali więc ograniczyć jego rolę. Co więcej, sceny, w których pojawiał się serialowy Mostowiak, Pyrkosz kręcił z pozycji siedzącej, by nie obciążać swoich obolałych kończyn. W końcu aktor zdecydował się zrobić sobie przerwę od męczącego obowiązku.
Unika publicznych wystąpień
Nie tylko przestał pojawiać się na ekranie, ale także zniknął z życia publicznego. Sporadycznie pojawiał się na imprezach promocyjnych. Wyjątki robił tylko dla wydatkowych spotkań. Tak było w przypadku jubileuszu serialu "Alternatywy 4", na który przybył ze swoją ekranową żoną - Zofią Czerwińską. Sam zainteresowany starał się tryskać humorem jak za dawnych lat. Ukryty za przyciemnionymi okularami, wyglądał jednak na wyraźnie przygaszonego.
Musi przystopować?
Gdy po kilkutygodniowej przerwie wrócił w końcu na plan, wydawało się, że najgorsze ma już za sobą. Chociaż na ekranie było widać, że daleko mu do dawnej formy, wątek granego przez niego bohatera został rozbudowany. Pyrkosz znów mógł liczyć na więcej dni zdjęciowych.
Wygląda jednak na to, że serialowy Lucjan ponownie zniknie z ekranów. Tym razem, być może na zawsze.
Coraz gorzej radzi sobie na planie?
Jak zdradził informator "Faktu", niemal codzienne występy na planie dają się Pyrkoszowi w kość. Podobno z trudnością zapamiętuje napisane dla niego kwestie i coraz częściej sam je wymyśla.
- Praca na planie jest ciężka. Pan Witold w ogóle już nie uczy się scenariusza i improwizuje. Czyta go na kilka minut przed graniem. Narzeka, że jak ma do powiedzenia więcej niż kilka zdań, już go to męczy.
Jest na skraju wytrzymałości?
Okazuje się, że aktor jest już zmęczony i nie ma sił wciąż powtarzać tych samych ujęć. I trudno się mu dziwić, w końcu w tym roku Pyrkosz obchodzić będzie 89. urodziny. Może więc czuć się znużony ciągnącymi się w nieskończoność zdjęciami.
- Irytuje się, jak sceny grane przez młodzież się przedłużają. Prosił, by go tak nie eksploatować - dodał informator.
Fani są pełni obaw
Ekranowy Lucjan ma jednak wiele szczęścia. Twórcy i ekipa "M jak miłość" otaczają go specjalną opieką, by tylko jak najlepiej czuł się na planie. Pyrkosz może więc liczyć na specjalne traktowanie. Nic dziwnego, że kilka lat temu zapewniał, że z hitem Dwójki pożegna się tylko pod jednym warunkiem.
- Wbrew plotkom odejdę z tego serialu, jak odejdę w ogóle. Nie mogę odejść z serialu. No, chyba, że na wieki wieków. Jak umrę, to wtedy odejdę, ale za życia nigdy! - zapewnił na łamach "Super Expressu".
Te słowa nie uspokajają jednak fanów telenoweli. Wraz z ewentualnym odejściem Pyrkosza z produkcji, skończy się pewna serialowa era. A na to jeszcze chyba nikt nie jest gotowy.