"M jak miłość": Namiętny pocałunek na pożegnanie
Marek zwierzy się Annie, że planuje oświadczyć się Ewie. Dla bohaterki to cios! W nadchodzącym odcinku "M jak miłość" widzowie będą świadkami namiętnego pożegnania kochanków. Ich miłosna historia dobiega końca.
Tak skończy się ich miłosna historia
Wszystko sobie wyjaśnią
Ewa dostrzega, że Anna wciąż myśli o Marku i postanawia w końcu z rywalką się rozmówić.
- Paskudna pogoda... No dobra, może w końcu przejdziesz do rzeczy? - na spacerze Gruszyńska traci cierpliwość już po kilku krokach. - O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
Za to Ewa wyjątkowo ostrożnie dobiera słowa:
- O mnie, o tobie... i Marku.
- O naszym uroczym trójkącie? Rozumiem...
Nie da jej wyboru
- Słuchaj, wiem, że cała rodzina, dzieci, Marek, rodzice są dla ciebie bardzo ważni. Dla mnie też. I dlatego powinnyśmy w końcu jakoś się dogadać. Zwłaszcza, że ja i Marek...
Zdenerwowana bohaterka zatrzymuje się i spogląda rywalce prosto w oczy:
- Anka, ja go nigdy nie oddam, ani tobie, ani nikomu innemu! Marek jest mój i mam zamiar spędzić z nim resztę życia!
Dobra rada
A Gruszyńska posyła dziewczynie kpiące spojrzenie:
- Ambitne plany... Czy Marek już o tym wie?
- Myślę, że tak... I myślę, że ty też to wiesz. Nie życzę ci źle. I dlatego dam ci naprawdę życzliwą radę. Spróbuj sobie ułożyć życie na nowo... I w tych planach nie bierz pod uwagę mojego Marka!
To koniec!
Anna rozumie, że przegrała walkę o miłość i na dobre straciła ukochanego. Bohaterka postanawia odejść na zawsze. Chce usunąć się w cień, by nie stać już na drodze Markowi i jego nowej ukochanej.
Przed wyjazdem spotyka się jeszcze raz z Mostowiakiem. Nie potrafi tak po prostu go opuścić bez słowa wyjaśnienia.
Ich ostatnie wspólne chwile
- Życzę ci wszystkiego najlepszego. Zawsze życzyłam i nigdy nie przestanę - wyzna Anna żegnając Marka.
Bohaterka przytula po raz ostatni ukochanego, a ten zaczyna ją namiętnie całować.
- Jakie ładne pożegnanie - z rozżaleniem powie Gruszyńska.
Tymczasem Mostowiak odejdzie bez słowa.
Rozstanie jest dla niej ciosem
Załamana Anna natychmiast opuszcza Grabinę i udaje się w drogę powrotną do Warszawy. Jej rozpacz nie potrwa jednak długo.
Niespodziewanie pocieszy ją Adam Werner. Bohaterka wpadła mu w oko już przy pierwszym spotkaniu. Teraz wyzna jej, że nie jest mu obojętna.
Znajdzie pocieszenie w ramionach innego?
Gruszyńska nie potrafi przestać płakać. Nagle w jej aucie zacznie rozbrzmiewać dzwonek telefonu. Okaże się, że to przystojny prawnik dzwoni z propozycją nie do odrzucenia:
- Cześć Aniu. Stęskniłem się za tobą. Mamy taką piękną zimę. Chciałbym cię namówić na jakiś wypad za miasto. Albo w góry na narty, albo byle gdzie... Aniu jesteś tam? Posłuchaj, wiem, że jestem cholernie namolny, ale jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym. Przysłoniłaś mi cały świat. Nie wiem, czy taka kobieta jak ty w ogóle wie, co to znaczy...
Kolejny adorator
- Tak się akurat składa, że wiem - mówi załamana Anna.
- Masz jakiś dziwny głos. Stało się coś?
- Nie, ale wiesz co, nie mogę teraz rozmawiać. Cześć - Gruszyńska nagle kończy rozmowę.
Czy mimo wszystko bohaterka da się namówić na wspólny wyjazd? Czy z rozpaczy zrobi coś głupiego? Tego dowiemy się z kolejnych odcinków "M jak miłość".