"M jak miłość": Kacper Kuszewski przeżył na planie chwile grozy
Ostatnio aktor stanął przed wyjątkowym wyzwaniem. Zapowiada się trzymający w napięciu finał sezonu "M jak miłość", w którym nie zabraknie mrożących krew w żyłach scen. O czym na własnej skórze przekonał się Kacper Kuszewski.
Stawił czoła ścianie ognia
Robi się coraz ciekawiej
Aktor przyznaje, że praca nad serialem sprawia mu wiele przyjemności.
- Atmosfera na planie jest fajna. Lubimy razem pracować, a co najważniejsze lubimy się wzajemnie - zapewnił na łamach "Party".
Większość scen, w których występuje Kuszewski, trudno jednak nazwać wyjątkowo emocjonującymi. Rozmowy nad talerzem zupy nie są dużym wyzwaniem dla artysty.
Twórcy serialu postanowili więc podnieść ciśnienie nie tylko widzom, ale i występującym w "M jak miłość" gwiazdom. Podgrzali atmosferę i to dosłownie!
Będzie się działo!
Kilka tygodni temu aktor uchylił rąbka tajemnicy dotyczącego finałowego odcinka sezonu "M jak miłość". Nie tylko ujawnił zdjęcie z planu, ale także ostrzegł, że nie zabraknie w nim zaskakujących wydarzeń.
"Dobry wieczór! Czy już śpicie? A może zaczęliście już leniwy weekend? My jeszcze pracujemy. Dziś nocne zdjęcia, zejdzie nam pewnie do 3:00 albo dłużej. Kręcimy ostatni odcinek tego sezonu i szykujemy dla Was prawdziwą katastrofę! Bójcie się!" - napisał na profilu społecznościowym.
Teraz wiemy już, że chodzi o pożar, który wybuchnie w Grabinie i zagrozi życiu serialowych bohaterów.
Mógł słono zapłacić za swoją decyzję
By zobaczyć te sceny, musimy jeszcze poczekać i uzbroić się w cierpliwość. A najwyraźniej jest na co czekać!
Zapowiada się naprawdę spektakularny odcinek, skoro na planie pojawili się nawet kaskaderzy, którzy zastąpili gwiazdy produkcji w najbardziej niebezpiecznych momentach. Ale nie we wszystkich!
Okazuje się, że Kuszewski postanowił zaryzykować zdrowie, by dodać autentyczności prezentowanym wydarzeniom.
Wykazał się dużą odwagą
- Był jednak taki jeden moment, gdzie zdecydowałem się nagrać jedną scenę sam, bez kaskadera. Wiedziałem, że lepiej będzie to wyglądało w kamerze, więc sam biegałem przez ten ogień. Kaskaderzy wykonali dużą pracę w trakcie prób i sprawdzili, czy sytuacja jest dla nas bezpieczna. Ale potem chciałem się wykazać - wyznał w wywiadzie dla "Faktu".
Na pewno nic mu nie groziło?
Mimo że niektórzy mogliby uznać akt odwagi artysty za przejaw nieodpowiedzialności, Kuszewski podobno nie miał się czego obawiać. Nad tym, by nic się mu nie stało, tak samo jak pozostałym członkom obsady, czuwali nie tylko kaskaderzy i reszta ekipy. Jak wyznał serialowy Marek, nawet wskakując w ogień, czuł się bezpiecznie. A przecież w każdej chwili mogło zdarzyć się coś nieprzewidzianego...
Widzowie docenią jego poświęcenie?
- Cała ekipa miała dreszczyk emocji. Strachu nie miałem prawa czuć, bo wszystko było dobrze zaplanowane. Na miejscu była straż pożarna i wszyscy czuwali nad bezpieczeństwem scen - dodał w dalszej części rozmowy na łamach "Faktu".
Trudno nie docenić poświęcenia Kuszewskiego. Swoim wyznaniem aktor jeszcze bardziej podsycił ciekawość widzów. Finałowy efekt pracy będziemy mogli zobaczyć 9 czerwca, gdy zostanie wyemitowany ostatni odcinek obecnego sezonu "M jak miłość".