"M jak miłość": Iga Krefft skończyła 20 lat. Ależ ona wydoroślała!
Iga Krefft miała 10 lat, gdy trafiła na plan "M jak miłość". Od czasu, gdy po raz pierwszy pojawiła się na ekranie, bardzo się zmieniła. Poznajcie jej historię - niektóre fakty mogą was zaskoczyć.
Już tak nie wygląda
Tak zaczęła się jej wielka przygoda z telewizją
Krefft dołączyła do obsady "M jak miłość" w 2007 roku. Jako Ula, dziewczynka z domu dziecka, niespodziewanie dołączyła do Mostowiaków. Jej biologiczni rodzice, Jakubczykowie, mieli poważny problem z alkoholem. Sąd pozbawił ich praw rodzicielskich po tym, jak wyszło na jaw, że zaniedbują swoją jedyną pociechę. Na szczęście serialowa bohaterka szybko odnalazła szczęście w nowej rodzinie.
Pokazała się z najlepszej strony
Dla roli w hicie Dwójki Iga zmieniła miejsce zamieszkania. Przez trzy lata dojeżdżała na plan znad morza i w końcu podjęła decyzję o przeprowadzce do stolicy. Mama początkowo obawiała się o córkę, teraz jest już o nią spokojna.
- Kontroluje mnie, ale nie przesadza, bo ma do mnie zaufanie. Gdy mieszkałam w Gniewinie, sama jeździłam do Warszawy i nie rozrabiałam. Jestem otwarta i nieco zwariowana, ale to nie oznacza, że brakuje mi rozsądku. Nie upijam się na umór i nie szaleję - zdradziła w wywiadzie na oficjalnej stronie "M jak miłość".
Nie tylko na ekranie przeszła metamorfozę
Krefft wraz z graną przez siebie bohaterką dorastała na oczach widzów, przeistaczając się z sympatycznego rudzielca w atrakcyjną kobietę.
Skromna do tej pory nastolatka diametralnie zmieniła na ekranie nie tylko styl ubioru. Coraz częściej pokazuje swoją zadziorną stronę, sprzeciwiając się serialowemu ojcu.
Chociaż mogłoby się wydawać, że Igę wiele łączy z Ulą, w rzeczywistości bardzo się różnią, o czym zapewniła sama aktorka.
Lubi serialową Ulę
Krefft wyznała, że ceni swoją bohaterkę za wewnętrzną siłę i chęć niesienia bezinteresownej pomocy. Przy okazji zdradziła, co spotka córkę Mostowiaków.
- Choć wiele nas różni, dorastałyśmy równocześnie. (...) Ula była zamknięta i wyobcowana, a dzięki Mostowiakom wyszła z życiowej strefy mroku. Rodzinna normalność to był dla niej prezent od losu. Przed laty odnalazła w Grabinie mamę, tatę i siostrę, a teraz będzie próbowała odnaleźć miłość, co wprowadzi pewne zamieszanie - czytamy na oficjalnej stronie "M jak miłość".
W jej duszy gra muzyka
Iga jest nie tylko aktorką, ale i świetną wokalistką. Jest absolwentką szkoły muzycznej w Gdańsku. W 2006 roku została zaproszona na Festiwal Gwiazd, gdzie wystąpiła z Michałem Bajorem. Dwukrotnie brała udział w programie "Od przedszkola do Opola". W przypadku Krefft tytuł programu był bardzo trafiony - w 2007 roku miała szansę wystąpić na deskach słynnego amfiteatru. Wspólnie z Mieczysławem Szcześniakiem zaśpiewała piosenkę "Dumka na dwa serca". Na tym jej muzyczne dokonania jednak się nie kończą.
Nowe wyzwania
Iga wzięła udział w trzeciej edycji popularnego na Pomorzu konkursu dla wokalistów - "Kaszubski Idol". Udało się jej dojść do samego finału. W ostatnim tygodniu przed rozstrzygnięciem konkursu wokalistka musiał zrezygnować z dalszej rywalizacji. Powodem rezygnacji z walki o miano Kaszubskiego Idola był początek nowej aktorskiej przygody.
Krefft dołączyła wówczas do obsady serialu Disneya - "Do Dzwonka". W 2013 roku pojawiła się za to w programie "The Voice of Poland", gdzie za kulisami przeprowadzała wywiady z uczestnikami show. Ani na chwilę nie zapomniała jednak o muzycznych planach.
Nie wszyscy o tym wiedzą
Iga cieszy się sympatią widzów "M jak miłość" i może pochwalić rzeszą zagorzałych fanów. To właśnie z myślą o nich za pośrednictwem mediów społecznościowych dzieli się informacjami z życia prywatnego.
Od niedawna, na potrzeby kariery muzycznej, zaczęła posługiwać się pseudonimem artystycznym. Zamierza wydać płytę jako Ofelia Daniels. Podobno to imię pasuje do niej jak żadne inne. Jak zapewnia Krefft, w pełni oddaje jej osobowość.
Jeszcze o niej usłyszymy
Aktorka zaskoczyła nie tylko wyborem artystycznego pseudonimu. Ma też wielkie plany dotyczące swojej przyszłości. Chciałaby podbić rynek muzyczny także poza granicami Polski.
- Marzę o koncertach wakacyjnych, muzyce, która jest jak medytacja. Słyszę ją wszędzie, nawet tutaj, podczas naszej rozmowy w kawiarni. To szelest pracującego ekspresu do kawy, brzęk naczyń, odgłosy przejeżdżających samochodów. Kakofonia dźwięków, która układa się w pewną całość. Marzę też o tym, by dostać się do szkoły teatralnej i tam kontynuować pracę nad sobą. I o Australii. Może kiedyś Ofelia zaśpiewa dla publiczności nad oceanem w rajskiej krainie kangurów? - wyznała w rozmowie z Justyną Tawicką.
Póki co, komponuje, pisze teksty i koncertuje z zespołem Daisy and the Moon.