"M jak miłość": Dominika Ostałowska o walce z chorobą
Ostatnia walka z nadprogramowymi kilogramami to niejedyne zmartwienie aktorki. Gwiazda ujawniła, że miała poważne problemy ze zdrowiem. Lekarze ostrzegali ją, że jeżeli szybko o siebie nie zadba, może umrzeć. Co jej dolegało? Gwiazda "M jak miłość" po raz pierwszy postanowiła o tym opowiedzieć.
Wiedzieli o tym nieliczni
Wiedzieli o tym nieliczni
Z dnia na dzień zaczęła się gorzej czuć
W programie "Pytanie na śniadanie" Ostałowska opowiedziała swoją historię, o której wiedzieli tylko nieliczni. Przyznała, że borykała się z poważnymi problemami kardiologicznymi. Zanim zaczęły się jej kłopoty ze zdrowiem, nic nie wskazywało na to, że jest tak źle. Jej serce miało normalną budowę, nie miało żadnych wad wrodzonych. Mimo to w końcu zaczęło odmawiać posłuszeństwa.
- Miałam za dużo pracy, za mało snu(...) serce zaczęło mi bić w tempie 210 uderzeń na minutę, czyli trzy razy szybciej niż powinno. W dziewięć lat pracowało mi tak, jak innej osobie w ciągu 27 lat - opowiedziała Dominika Ostałowska w programie "Pytanie na śniadanie".
Z dnia na dzień zaczęła się gorzej czuć
W programie "Pytanie na śniadanie" Ostałowska opowiedziała swoją historię, o której wiedzieli tylko nieliczni. Przyznała, że borykała się z poważnymi problemami kardiologicznymi. Zanim zaczęły się jej kłopoty ze zdrowiem, nic nie wskazywało na to, że jest tak źle. Jej serce miało normalną budowę, nie miało żadnych wad wrodzonych. Mimo to w końcu zaczęło odmawiać posłuszeństwa.
- Miałam za dużo pracy, za mało snu(...) serce zaczęło mi bić w tempie 210 uderzeń na minutę, czyli trzy razy szybciej niż powinno. W dziewięć lat pracowało mi tak, jak innej osobie w ciągu 27 lat - opowiedziała Dominika Ostałowska w programie "Pytanie na śniadanie".
Nie udzielono jej pomocy, gdy tego wymagała
Aktorka ma żal do lekarzy, że na początku nie wzięli jej problemów na poważnie. Jej zdaniem, przez to że była wówczas młoda, zbagatelizowano jej dolegliwości.
- Przez trzy lata dostawałam magnez. Skończyło się to w szpitalu ablacją (metoda leczenia zaburzeń rytmu serca - przyp. red.). Na szczęście nie jest to zabieg na otwartym sercu. Przez tętnicę lekarze dostają się do źle funkcjonującego organu i wypalają co trzeba. Od tego czasu jestem wolna od przykrych objawów choroby - wyznała na antenie TVP2.
Nie udzielono jej pomocy, gdy tego wymagała
Aktorka ma żal do lekarzy, że na początku nie wzięli jej problemów na poważnie. Jej zdaniem, przez to że była wówczas młoda, zbagatelizowano jej dolegliwości.
- Przez trzy lata dostawałam magnez. Skończyło się to w szpitalu ablacją (metoda leczenia zaburzeń rytmu serca - przyp. red.). Na szczęście nie jest to zabieg na otwartym sercu. Przez tętnicę lekarze dostają się do źle funkcjonującego organu i wypalają co trzeba. Od tego czasu jestem wolna od przykrych objawów choroby - wyznała na antenie TVP2.
Było już bardzo źle
Zanim należycie zajęto się jej zdrowiem, Ostałowska przeżyła chwile grozy, gdy niespodziewanie trafiła do szpitala. Wtedy lekarz skierował do niej słowa, których nikt nie chciałby usłyszeń.
- Pewnego dnia zwieziono mnie z planu "M jak miłość". Pan doktor mnie zatrzymał i powiedział, że mogę umrzeć. Absolutnie zakazał mi powrotu, by dokończyć zdjęcia. To mi uświadomiło skalę problemu - wyznała Ostałowska.