''M jak miłość''
- Ach tak? Wiesz co, Andrzej? Bez łaski, sama się z nim spotkam!
- Po co? Żeby go znowu zapewniać o swojej dozgonnej wdzięczności?
- Moja sprawa, o czym go będę zapewniać!
Kilka godzin później Budzyński próbuje żonę przeprosić. Zagląda wieczorem do domu i wyznaje:
- Wiem, że dzisiaj przegiąłem, ale… nie mogłem się powstrzymać. Nic na to nie poradzę, ten Wiktor strasznie działa mi na nerwy!
A po chwili cicho dorzuca:
- Ja dziś długo o tym wszystkim myślałem… Ta operacja Ani to była dla nas taka trauma, a my… A my nic, dalej, jak te konie z klapkami na oczach… Nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków. Nie widzisz, że to nie ma najmniejszego sensu? Te ambicjonalne gierki…
Jednak Marta od razu wchodzi mu w słowo.
- Aha… Więc tak zamierzasz to rozegrać? - Wojciechowska posyła mężowi ostre spojrzenie. - Dla dobra dziecka chcesz wrócić do domu? To tani chwyt, Andrzej… Nie zapunktowałbyś u sędziego na sali sądowej!
Jaki będzie finał? Czy Budzyński wyzna prawdę?