"M jak miłość": Co się stało z Bożeną Stachurą?
Nieczęsto pojawiają się w serialach bohaterki, których widok wywoływałby u widzów tak skrajne emocje. Ona tę sztukę opanowała niemal do perfekcji. Gorący romans Grażyny z Markiem Mostowiakiem, a później jej pełne intryg i kłamstw małżeństwo z Michałem Łagodą długo nie schodziło z ust fanów serialu.
Co się stało z serialową Grażyną?
Wzorowa uczennica
Pochodząca z Paczkowa aktorka uczyła się w żeńskim liceum. Ojciec, który posłał ją do takiej szkoły, chciał uchronić córkę przed zejściem na złą drogę. Uczyła się dobrze, przez rok była przewodniczącą szkoły, a na maturze miała średnią ocen powyżej 5.0.
Wzorową uczennicę ciągnęło niemal od początku do aktorstwa. Na początku nieco bezwiednie, w formie ogromnego uwielbienia dla Krystyny Jandy. Stachura wykorzystywała każdą okazję, by ją zobaczyć. Przychodziła na każdy spektakl, który gościnnie grała Janda we wrocławskim teatrze, chodziła na spotkania dyskusyjne z jej udziałem. Czy spodziewała się, że ich życiowe ścieżki jeszcze nie raz się przetną?
Przewrotny sukces
Zainspirowana Jandą zdała do krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Szybko zaskoczyła środowisko teatralne swoim talentem. Zadebiutowała w teatrze u Jerzego Grzegorzewskiego, na scenie grała u boku wielkich sław teatralnych: Ignacego Gogolewskiego, Igora Przegrodzkiego, Jerzego Łapińskiego. Niemniej głośny był jej debiut filmowy, bo zagrała Solange w "Pragnieniu miłości", ale mimo to jej kariera nie nabrała zawrotnej szybkości.
- Jak zagrałam zakochaną w Chopinie Solange, myślałam, że będę tak znana, że o swoją popularność będę się przewracać na ulicy. Na tę okoliczność zaopatrzyłam się w wielkie czarne okulary przeciwsłoneczne, za którymi chciałam skrywać swoją sławę. A tu... trzeba było je nosić na głowie, bo Stachury dalej nikt nie znał i z niczym nie kojarzył. Dopiero jak przyszedł serial, zaczęło się "dzień dobry, pani Grażynko" – wspominała w jednym z wywiadów.
Zasłynęła jako Grażyna z ''M jak miłość''
W końcu pojawiła się propozycja, która zaważyła na jej dalszej karierze. W serialu "M jak miłość" wcieliła się w postać Grażyny Raczyńskiej, dawnej miłości Marka Mostowiaka. Jej pojawienie się początkowo nie wzbudzało wielkich emocji. Do momentu, gdy między bohaterami odżyła stara miłość, a Marek zdradził Hankę z Grażyną. To podzieliło fanów produkcji na tych, którzy mimo wszystko lubili "nowy czarny charakter", i tych, którzy szczerze nie mogli jej znieść na ekranie.
- To kobieta z charakterem. Widzowie lubią ją, bo jest prawdziwa. Nie jest landrynkowa i bez skazy. To, że ma swoje słabości sprawia jedynie, że każdy z nas może w niej dostrzec coś z siebie. Przecież w prawdziwym życiu nikt nie jest bez skazy! – mówiła aktorka wówczas dla "Faktu".
Polubiła swoją bohaterkę
Jak się okazuje, choć Stachury od kilku lat nie ma już w "M jak miłość", widzowie wciąż dobrze pamiętają charakterystyczną postać. Jak przyznaje aktorka, fani w związku z tym okazują aktorce dowody sympatii.
- Mam duży sentyment do Grażyny, lubiłam tę postać. Dzięki niej musiałam zrobić prawo jazdy (śmiech). Nie gram w serialu od trzech lat, a Grażyna do dziś ma wiernych fanów, którzy czekają na jej powrót do Grabiny. Półtora roku temu jesienią, podczas gali "1000 razy M jak miłość", wygrałam w plebiscycie widzów Kryształowe Serce w kategorii "Spektakularna zdrada" – powiedziała na łamach "Tele Tygodnia".
Spełnia się w teatrze
Kariera aktorki nie ograniczyła się tylko do telewizji. Duże sukcesy odnosiła i odnosi na scenach teatrów. Jej talent wokalny dostrzegł Emilian Kamiński, powierzając jej rolę m.in. w komedii muzycznej "I tak cię kocham". Oprócz pracy w Teatrze Kamienica udało jej się spełnić największe marzenie, którym była gra na jednej scenie z Krystyną Jandą. Ich współpraca zaczęła się od sztuki "Wassa Żeleznowa" i przerodziła w stałą współpracę z OCH-Teatrem.
Przenosiny do Warszawy spowodowały, że dołączyła do zespołu Teatru Narodowego, w którym gra w sztukach reżyserowanych przez m.in. Jana Englerta.
Wszechstronne hobby
Niewielu wie, że Bożena Stachura ma jeszcze inne pasje poza aktorstwem. Zafascynowała ją praca kipera. I tak jak Marek Kondrat, który ją zainspirował, stała się znawcą win. Ponadto wprost uwielbia ceramikę. Nie tylko kolekcjonuje, ale i sama lepi naczynia z gliny. Jak twierdzi, to dla niej sprawdzona forma relaksu. W zaciszu domowym nie ogranicza się tylko do ozdabiania wnętrza, ale od początku do końca je urządza.
- Nie lubię ujednoliconych serwisów. U mnie każdy talerz, filiżanka, kubek są inne, muszą mieć to "coś". Ale ceramika to nie tylko nakrycie stołu. To też magiczne figurki, koraliki, misy ozdobne, kafle, które dają każdemu domowi duszę i tworzą w nim niezapomnianą atmosferę – mówiła aktorka w jednym z wywiadów dla "Tele Tygodnia".
- Mam w domu śrubokręt, wiertarkę i cały zestaw wierteł. Sama skręcam wszystkie meble i naprawdę uwielbiam to robić! – chwaliła się w innym.
Można ją zobaczyć w ''Barwach szczęścia''
Ponownie w domach telewidzów zagościła na dłużej jako Urszula Karaś w serialu "Barwy Szczęścia". Wcieliła się w postać zdesperowanej matki, której zaginęła nastoletnia córka. W poszukiwaniach i później w dążeniu do pogodzenia się z córką wspierał ją Stefan Górka (Krzysztof Kiersznowski). Co ciekawe, oba seriale, zarówno "M jak miłość" jak i "Barwy szczęścia" powstają pod okiem tej samej ekipy producenckiej. Aktorka mogła pracować więc swobodnie w gronie starych znajomych.
- Bardzo serdecznie mnie przywitali. Wspaniale przyjął mnie Krzysztof Kiersznowski, z którym gram najwięcej scen. Gdy po raz pierwszy pojawiłam się na planie, wziął mnie pod rękę i oprowadził po hali zdjęciowej. Pokazał cały obiekt, miejsce, gdzie mogę wypić kawę, gdzie idąc, mam uważać, bo jest wysoki próg. Spodobało mi się to. Krzysztof zawsze chętnie pracuje nad tekstem przed ujęciem, co bardzo sobie cenię, bo to ułatwia granie przed kamerą – zdradziła "Tele Tygodniowi".
Czy zagości w tym serialu na dłużej? Czas pokaże.