"M jak miłość": Agnieszka Fitkau-Perepeczko nie jest tylko serialową Simoną!
Przed laty aktorka łamała serca nie tylko męskiej części publiczności, ale i kolegów z planu. Zobaczcie, jak zmieniała się od czasu pierwszych występów. Poznajecie ją?
Jak zmieniała się przez lata?
*Agnieszka Fitkau-Perepeczko jest byłą modelką i aktorką z zawodu, pisarką z zamiłowania. Większość widzów kojarzy ją przede wszystkim z roli w "M jak miłość". Gdy dołączyła do obsady telenoweli, nie była jednak artystką znikąd. Zagrała w kilkudziesięciu produkcjach filmowych i telewizyjnych. Mimo to występy na ekranie nie od zawsze były jej marzeniem. Gdy była dzieckiem, nie widziała siebie w roli gwiazdy kina. - Wtedy nawet nie śniłam o aktorstwie. Byłam zbyt nieśmiała. I do tego potwornie brzydka - wspominała w wywiadzie dla "Super Expressu". Aż trudno uwierzyć w te słowa, patrząc na zdjęcia gwiazdy z czasów pierwszych występów. Piękność łamała serca nie tylko męskiej części publiczności, ale i kolegów z planu. Mimo upływu lat Fitkau wciąż nie stroni od stylizacji podkreślających kobiece kształty. Być może zbyt wyzywający wizerunek gwiazdy, która w
ostatnich latach wyraźnie stroni od noszenia biustonoszów, odstraszył potencjalnych pracodawców. Co się dzieje z artystką? Zobaczcie, jak zmieniała się przez lata. Czy ją jeszcze taką pamiętacie? KJ/AOS*
Nietypowe marzenia
Skoro nie chciała być aktorką, to o jakiej karierze marzyła kiedyś?
Mała Agnieszka miała bardzo nietypową wizję swojej przyszłości, zdecydowanie odbiegającą od typowych pragnień dziewczynek. Podobno chciała zostać listonoszką albo... specjalistą od wybierania szamba.
Nie tylko tym różniła się od rówieśniczek. Przez długi czas miała wiele kompleksów na temat swojego wyglądu.
Nie była kiedyś pięknością
- Miałam wystające zęby, ponurą i nieufną minę. A do tego od najmłodszych lat posiadałam bardzo krytyczny stosunek do ludzi. Swoje sądy o licznych ciotkach szeptałam mamie do ucha, bo byłam zbyt nieśmiała, żeby powiedzieć je głośno - zdradziła na łamach "Super Expressu" aktorka.
Z czasem Fitkau przeszła dużą metamorfozę. Zamknięta w sobie dziewczyna stała się duszą towarzystwa. Jako nastolatka była królową prywatek, które urządzała w rodzinnym domu w Milanówku. To wtedy zyskała większą pewność siebie i przychylność kolegów, którzy w końcu zaczęli zwracać uwagę na piękniejącą z dnia na dzień koleżankę.
Telewizyjne i filmowe role
W 1966 roku Fitkau ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Na ekranie zadebiutowała dwa lata później w głośnej ekranizacji "Lalki" Wojciecha Jerzego Hasa, w której pojawiła się w epizodycznej roli.
Lata 70. i początek 80. były najlepszym czasem w karierze artystki. Grała wówczas w wielu filmowych i telewizyjnych hitach, takich jak "Przygody Pana Michała", "Nie lubię poniedziałku", "Motylem jestem, czyli romans 40-latka" czy "Nie ma róży bez ognia".
Niespodziewany wyjazd
W 1981 roku wyemigrowała do Australii. Tam długo pracowała jako modelka, aktorka i fotograf.
Na swoim koncie zapisała udział w kilku australijskich produkcjach. Zagrała m.in. w kilku odcinkach znanego przed laty w Polsce serialu kryminalnego "Więźniarki".
Melbourne stało się jej drugim domem.
- Mnie w Australii jest jak u pana Boga za piecem. Jest piękne lato, przyjeżdża do mnie wielu ludzi z Polski. Mam tu dom, w ogródku drugi letniskowy dobudowałam żeby pomieścił gości. Bardzo dobrze żyję, chociaż nie mam specjalnych zarobków, to mam oszczędności. To mi wystarcza, myślę, że żyję na wysokim i przyzwoitym poziomie - zdradziła po latach w "Fakcie".
W pogoni za szczęściem
To dla niej mąż, Marek Perepeczko, porzucił wszystko i wyjechał na drugi koniec świata. Wcześniej przez kilka lat byli małżeństwem na odległość. Rozłąka była dla nich zbyt bolesna.
Na miejscu okazało się, że życie w innym kraju przerosło serialowego gwiazdora. Wrócił więc do Warszawy. Chociaż początkowo aktorka znów została sama, nie wytrzymała długo bez ukochanego i także przyleciała do Polski.
Mówiło się, że przez wyjazd na Antypody zniszczyła swoją karierę. Ona jednak nie cofnęłaby żadnej podjętej przez siebie decyzji.
- Wyjechałam na drugi koniec świata, ale nigdy tego nie żałowałam. Przede wszystkim wiele dzięki temu zyskałam. Udało mi się uodpornić na różne przeciwności losu, nauczyć się ciężkiej pracy, nabrać pewności siebie. Dlatego dzisiaj, choć jestem więcej niż dojrzała, nie mam depresji, wielkich stresów i wiecznie skrzywionej miny. Nie narzekam jak większość Polaków na wszystko i wszystkich dookoła. Jeżeli coś mi się nie układa, nie załamuję się, bo wiem, że jutro będzie nowy dzień, że będzie świetnie, że dam radę.
U boku ukochanego męża
Związek Fitkau z przystojnym odtwórcą roli serialowego Janosika od początku budził mnóstwo emocji. To właśnie oni przez lata uważani byli za jedną z najpiękniejszych aktorskich par. Artystka podbiła serce Perepeczki od pierwszej chwili, gdy się spotkali. Chociaż miała wielu adoratorów, to on okazał się miłością jej życia.
- Zawsze kokietowałam wszystkich, którzy mnie otaczali. Rodziców, kuzynów, kolegów, profesorów, a gdy poznałam „boskiego Harnasia”, to chciałam być dla niego najpiękniejsza.
Widzowie znów ją pokochali
Po powrocie do Polski aktorka nie mogła długo przebić się na ekranie. Fitkau nie spodziewała się, że udział w telenoweli Dwójki może wskrzesić jej karierę. Stało się jednak inaczej.
Nacechowana sporą dawką komizmu kreacja atrakcyjnej i energicznej 60-latki przyniosła jej ogromną popularność i sympatię widzów. Czym grana przez aktorkę postać zaskarbiła sobie ich przychylność?
- Simona ma troszkę cech takich jak ja – tak jak ona też wypowiadam się odważnie, krzyczę i denerwuję się, a potem jestem łagodna jak baranek. Mam czasem wariackie pomysły, co widać po moim dość barwnym życiorysie. Myślę, że te pozytywne uczucia wynikają też z sympatii dla mojego męża, Marka Perepeczko. Ludzie uważają, że był on niedoceniony jako aktor, jako reżyser, jako wspaniały nietuzinkowy człowiek i odszedł zdecydowanie za wcześnie... - wyjaśniała artystka.
Kontrowersyjna decyzja
O Fitkau znów było głośno. Niestety, nie zawsze mówiło się o niej dobrze. Prasa kolorowa nie zostawiła na artystce suchej nitki, gdy ta postanowiła sprzedać pamiątki po zmarłym w 2005 roku mężu.
Wielu ludzi nieprzychylnym okiem patrzyło na tę decyzję. Aktorka nie widziała jednak w tym nic zdrożnego. Jak twierdziła, tego typu wyprzedaże są bardzo popularne w Australii, gdzie mieszkała długie lata.
- Niemożliwością jest przechowywanie w nieskończoność tak wielkich zbiorów, będzie lepiej, gdy zostaną realizacją pasji i marzeń innych ludzi - zapewniała wówczas.
Pisarska pasja
Po 4 latach występów na ekranie aktorka niespodziewanie odeszła z obsady. Grana przez nią bohaterka wyjechała do Niemiec. W jej ślady poszła również serialowa gwiazda, która także opuściła nasz kraj. Dziś dzieli życie między Australią i Polską.
Nie mając zbyt wielu aktorskich perspektyw, aktorka powróciła do swojej drugiej pasji, którą jest pisanie. Do tej pory Fitkau-Perepeczko wydała już siedem książek, w tym m.in. "S jak serial", "Babie lato, czyli bądź szczęśliwa całe życie" i "Strzał w dziesiątkę" czy "Myśl, tańcz i kochaj siebie".
Jednak to nie kolejne dzieła autorstwa artystki wywołują sensację. To jej coraz odważniejsze stylizacje, które często odkrywają więcej niż powinny...
Odmładza się na siłę?
Aktorka najwyraźniej nie jest fanką biustonoszy. Zawsze była osobą, która nie lubi być przez nic i nikogo ograniczana. Niektórzy zarzucają jej, że ubiera się niestosownie do swojego wieku. Ona ma jednak inne zdanie na ten temat.
- Chcę się pokazać z dobrej, fajnej strony. Lubię rzeczy ryzykowne, bo to dodaje pieprzu. Marek wiedział, że jest to dla mnie rodzaj zabawy. Jakież nudne byłoby życie, gdybym ciągle ubierała się w jakieś kostiumiki, garsonki z szaliczkiem pod szyją. To nie w moim stylu. Uwielbiam zrobić coś na przekór. Być starszą panią bez godności czy jawnogrzesznicą z pewnym, powiedzmy, wdziękiem i może nawet seksapilem? - mówiła w wywiadzie dla dwutygodnika "Viva".
Nigdy sie nie zmieni
Jak sama przyznaje, uwodzenie leży w jej naturze. Nie ma zamiaru się zmieniać.
- Całe życie chciałam się podobać i być zmysłową, nieco kokieteryjną kobietą. Dbałam o zdrowie i o ciało. Ale i tak uważam, że najseksowniejszy w kobiecie jest mózg i poczucie humoru. To właśnie mężczyznom najbardziej się podoba. Ładne oczy czy duży biust, to sprawy drugorzędne, aczkolwiek oczywiście nie bez znaczenia.