Lucyna Malec wychowuje niepełnosprawną córkę. "Nie wyobrażałam sobie, by oddać Zosię do ośrodka"
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jest jedną z najpopularniejszych aktorek dubbingowych w Polsce. Widzowie znają ją doskonale z serialu "Na Wspólnej". Być może nie wszyscy wiedzą, że Lucyna Malec wychowuje sama niepełnosprawną Zosię. Życie dało jej w kość.
- Kiedy rodzi się dziecko niepełnosprawne, to tak naprawdę są tylko dwie drogi wyjścia: żyć albo nie. Ja wybrałam jasną stronę. Życie to płynąca rzeka i albo możemy się szarpać i płynąć pod prąd, albo płynąć z prądem rzeki. Ja czasem się szarpię, ale wykonuję pewne rzeczy, jak np. samotny wyjazd do Irlandii Północnej, żeby dać sobie zgodę na płynięcie z nurtem – powiedziała Malec w wywiadzie udzielonym "Świat i ludzie".
Córka aktorki urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Potrzebuje stałej opieki i rehabilitacji. Ze względu na niepełnosprawność Zosi, małżeństwo rodziców nie przetrwało próby. Mąż odszedł, ale aktorka mogła liczyć na pomoc bliskich i przyjaciół. Aktorka długo wstrzymywała się przed rozmowami o córce. Dopiero dwa lata temu zdecydowała się opowiedzieć o tym publicznie. Teraz znacznie częściej zdradza, jak wygląda jej życie prywatne. Co z pewnością dodaje otuchy innym rodzicom.
- Nie wyobrażałam sobie, by oddać Zosię do jakiegoś ośrodka, ale też nie potępiam takich ludzi, bo wiem, że opieka nad osobą niepełnosprawną może człowieka przerosnąć. Nie wszyscy muszą być bohaterami – przyznaje Malec.
I dodaje: - Męża miałam krótko. Wiadomo, że jak jest Zosia, to ona jest dla mnie najważniejsza. A to też jest wyzwanie dla ewentualnego partnera. Nigdy zresztą nie miałam takich marzeń, aby wyjść za mąż, do ślubu iść w białej sukience, być panią domu.
Aktorka przyznała, że nie potrafi narzekać na sytuację, w której się znalazła. Robi dla córki wszystko, co może. W rozmowie podkreśliła też, jak ważny dla polskiego społeczeństwa był protest rodziców niepełnosprawnych dzieci w Sejmie. - Jestem matką i staram się temu sprostać. Wiadomo, że są inne kłopoty, inne wyzwania. Niedawno obserwowałam protest niepełnosprawnych i podziwiam liderkę Iwonę Hartwich. Myślę, że ten protest nam, społeczeństwu, dużo dał. Otworzył oczy ludziom. To, jak żyją, jest zależne od ich portfela – mówi.