RozrywkaLove your TV: Pokochaj telewizję na nowo z nami! Maciej Orłoś z Telewizji WP

Love your TV: Pokochaj telewizję na nowo z nami! Maciej Orłoś z Telewizji WP

Kochamy telewizję i kochamy o niej rozmawiać. Czy też dorastałeś/aś wraz ukochanymi bohaterami bajek? Czy pamiętasz te chwile spędzone przed odbiornikiem? Jak dziś oglądasz tv? Czy masz swoje telewizyjne rytuały? Jak to jest być częścią telewizji? Opowiedz nam o tym!
Postanowiłam o to zapytać ludzi, którzy ją tworzą. Dziś spotykam się z Maciejem Orłosiem, reporterem Telewizji WP, gospodarzem programu #dziejesię1650.

Love your TV: Pokochaj telewizję na nowo z nami! Maciej Orłoś z Telewizji WP
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Basia Żelazko

19.03.2017 | aktual.: 20.03.2017 08:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ulubiony program z dzieciństwa.
Kiedy byłem naprawdę mały, nie mieliśmy telewizora. Mało tego - do mniej więcej 7-8 roku życia nie miałem pojęcia o telewizji, nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. W związku z tym odpowiem na pytanie o ulubiony program PÓŹNEGO dzieciństwa. Niewiele pamiętam, ale na pewno bardzo lubiłem „Zwierzyniec” – prowadzony przez wspaniałego gawędziarza, Michała Sumińskiego. Z dobranocek zapamiętałem głównie Bolka i Lolka oraz Gąske Balbinkę. Nie, przepraszam – jeszcze byli Jacek i Agatka. Stare dzieje – końcówka lat 60, początek 70.

Ulubieni bohaterowie małego ekranu.
To na pewno Bolek i Lolek. A potem bardzo lubiłem bohaterów serialu „Przygody Pana Michała”, czyli telewizyjnej wersji filmu „Pan Wołodyjowski” wg.Sienkiewicza. Naprawdę wciągnąłem się w ten serial, doskonale pamiętam z czołówki każdego odcinka balladę „W stepie szerokim” w wykonaniu świetnego aktora Leszka Herdegena. Oczywiście, „Czterech pancernych” też oglądałem - nie można było tego nie oglądać, bo byłoby się w tyle za kolegami. „Czterem pancernym” moje pokolenie zawdzięcza zamiłowanie do strzelania do siebie z czego tylko się dało, głównie były to karabiny z kawałków drewna (z zabawkami w sklepach nie było wtedy najlepiej). Padaliśmy zabici, wstawaliśmy, znowu strzelanie z charakterystycznymi dźwiękami typu dydydydydy i tak w kółko. Późniejsze kapiszony i korki były dla nas niesamowitym wynalazkiem – nie musieliśmy już bez przerwy głosowo naśladować strzelania.

Pamiętasz pierwszy tv w domu?
Nie pamiętam jak się nazywał, pamiętam tylko, że był mały, oczywiście czarnobiały, miał wysuwaną antenę, był przenośny. Tak, można go było bez problemu przenieść z pokoju do pokoju. Pamiętam też, że często pojawiały się zakłócenia – obraz zaczynał pływać, albo przeskakiwać, i trzeba było ruszać anteną.

Pierwszy raz przed kamerą – jak, kiedy, gdzie, z kim? Jakie towarzyszyły Ci emocje?
W programie o Misiu Colargolu – pamiętam, że byłem w studiu TVP i wziąłem udział w tym programie. Poza tym nie pamiętam nic. Może jeszcze tylko, że jednym z ważnych rekwizytów była miednica. I chyba razem z innymi dziećmi śpiewałem tę znaną piosenkę – Colargol to właśnie ja, dzisiaj dla was śpiewam sam, przedstawienie zacząć czas, więc uciekam prędko w las. Inna sprawa, że bardzo długo miałem wątpliwości: Colargol czy Coralgol...

Pierwsza telewizyjna wpadka? Zdarzają się każdemu!
Było ich sporo, w programach na żywo to nieuniknione. Ale tej pierwszej – nie pamiętam. Za to pamiętam jak w Teleexpressie 15 lipca 2005 roku nie wiedziałem co mam mówić, bo wszystko w programie się „zawiesiło”, wszyscy się pogubili. I przez mniej więcej 1.5 minuty podobno wyglądałem tak, jakbym miał zaraz zemdleć. Szczerze mówiąc, to nie była sytuacja godna pozazdroszczenia, nikomu nie życzę czegoś takiego. Coś się wali w programie, nagle się wszystko sypie, puszczają nie to, co podprowadzasz tekstem, i tak kilka razy. I chciałoby się powiedzieć coś w rodzaju „Drodzy widzowie, jeśli myślicie, że to JA właśnie coś chrzanię, że to moja wina, to chcę, żebyście wiedzieli – nie, to nie jest moja wina! Coś się kolegom pokręciło, a ja świecę twarzą. No cóż – do takiej sytuacji doskonale pasuje znane powiedzenie: robić dobrą minę do złej gry...

Najpiękniejszy moment, który przeżyłeś dzięki telewizji/pracy w niej.
O, absolutnie nie potrafię wskazać tego jednego najpiękniejszego momentu. Było wiele satysfakcjonujących chwil, ale to jest jak z piosenkami – nie mam tej jednej ulubionej piosenki. No, dobrze, może ta analogia nie jest idealna, bo prawdopodobnie pięknych piosenek jest jednak znacznie więcej niż pięknych momentów, które przeżyłem dzięki telewizji... Tak czy inaczej, na potrzeby tej rwypowiedzi spróbuję wskazać trzy takie momenty, które bardzo mocno zapamiętałem: wywiad z Meryl Streep (w LA), wywiad z Rayem Charlesem (w studiu przy Woronicza) oraz butelka whisky od młodych kolegów operatorów ze studia kiedy ostatni raz poprowadziłem Teleexpress.

Serial, który możesz oglądać w kółko bez końca.
Boję się seriali, zwłaszcza amerykańskich, bo wiem, że potrafią uzależnić, a ja nie mam czasu, żeby zarywać dla nich noce. Wiem, co mówię, bo mam za sobą tego typu sytuacje, dotyczyły polskich seriali Oficer i Oficerowie oraz amerykańskich Gotowe na wszystko i Californication. W związku z tym nie zbliżam się nawet do produkcji typu Gra o tron czy House of cards, ze strachu, że się wciągnę – i co wtedy? Nie mogę sobie na to pozwolić.

Twój telewizyjny idol/idolka, „Chcę być właśnie taki!”
Poza Kubą Wojewódzkim? Żartuję. „Chcę być właśnie taki”? Nie, aż tak to nie. Muszę, i chcę być sobą. Ale oczywiście podziwiam wiele osób prowadzących programy – osób, których styl mi odpowiada. Chyba najbliżej mi do Michaela Parkinsona – legendarnego brytyjskiego dziennikarza i gospodarza programów telewizyjnych typu chat show. On po prostu świetnie rozmawia ze swoimi gośćmi – potrafi żartować, ale też porusza ważne tematy. Z młodszego pokolenia świetny jest Graham Norton, którego podziwam za niezwykły luz i poczucie humoru. Z amerykańskich gospodarzy programów typu talk show najbardziej lubię Davida Lettermana i Jimmiego Fallona. Oczywiście Ellen DeGeneres jest świetna. Z innej beczki – Zach Galifianakis i jego kompletnie „odjechane” rozmowy. A jeśli chodzi o rozmowy dłuższe i poważniejsze, to mistrzem jest dla mnie Larry King z CNN.

Obraz
© Materiały prasowe

Czy masz swoje telewizyjne rytuały jako widz? Czy oglądasz telewizję na szybko na smartfonie czy lubisz relaks na kanapie przed dużym ekranem?
Rzadko oglądam telewizję, w sensie „kanapa, pilot, telewizor”. Szczerze mówiąc – brakuje mi na to czasu. Czasem żałuję... Telewizję oglądam coraz częściej w internecie – w moim laptopie albo w smartfonie. Wygląda na to, że właśnie do tego zmierza to wszystko, choć mam nadzieję, że tak jak przetrwało kino, tak przetrwa tradycyjna telewizja. Po prostu przyjemnie czasem usiąść przed telewizorem i obejrzeć na dużym ekranie coś ciekawego.

Jaką stację (poza Telewizją WP!) masz wśród ulubionych kanałów w programie TV?
OK, teraz powiem coś, co zabrzmi może podejrzanie, ale taka jest prawda: poza programami Telewizji WP (które oglądam głównie w moim smartfonie), prawie w ogóle nie oglądam telewizji. W związku z tym naprawdę – poza Telewizją WP - nie mam ulubionych kanałów...

Czas na szczerość: jakie programy są Twoją guilty pleasure? Czy oglądasz coś w tajemnicy przed innymi?
Po tym jak wziąłem udział w programie typu roast być może stanę się stałym widzem roastów... Trochę żartuję, bo chyba nie do końca rozumiem ideę roastów. Oczywiście, w porównaniu do hejtu w internecie, który jest zjawiskiem naprawdę strasznym, taki roast to mały pikuś, bo to w końcu tylko wzajemne obśmiewanie się z własnej nieprzymuszonej woli, ale i tak wolę bardziej subtelne poczucie humoru... Wracając do pytania: nie, nie oglądam nic w tajemnicy przed innymi, nawet kanałów z disco polo.

Najlepszy moment w dniu pracy? Sekundy przed startem czy emocje, gdy światła gasną? Może inny?
Najlepsze momenty to te, kiedy wpada się nagle na jakiś nowy pomysł dotyczący programu – że można zrobić coś nowego, złamać schemat, zaskoczyć czymś widzów. Inny dobry moment, to kiedy już wszystko jest „dopięte”, gotowe i można iść do studia. Kolejny przyjemny moment to chwila po zakończeniu programu, po zejściu z anteny, oczywiściie pod warunkiem, że wszystko poszło dobrze. Ale gdybym miał wybrać ten jeden najlepszy moment w dniu pracy, to byłoby to prowadzenie programu, mówienie do widza. Ja po prostu bardzo lubię prowadzić programy telewizyjne

Telewizyjny mount everest wciąż przed Tobą? Co nim jest?
Zmierzenie się z jakąś nową telewizyjną formą dla mnie, z jakimś programem, który stał by się wielkim hitem, który przyciągnąłby widza swoją wyjątkowością, jakością, stylem. Pracuję nad tym.

Internet zniesie telewizję – prawda czy fałsz?
Fałsz. Telewizja będzie coraz bardziej w internecie i te dwa „obszary” będą się przenikać, wzajemnie wspierać. Zresztą, obserwuję to w WP. W naszych programach #Dzieje Się 16.50 i 18.30 korzystamy często z treści dostarczanych przez portal WP. Na przykład są to sondy, którymi ilustrujemy podawane informacje. A Wirtualna Polska – w różnych miejscach - korzysta z tego, co stworzyła Telewizja WP. Bierze sobie gotowe moduły – np.rozmowy z gośćmi – i wstawia je tam gdzie akurat pasują. I w ten sposób materiały tworzone przez telewizję dostają drugie życie, mianowicie są klikane przez internautów.

Każdy tak miał – czyli program, do którego próbowałeś się dostać, ale się nie udało.
Szczerze mówiąc – nie, nie ma takiego programu. Raz, w 1991 roku, dostałem się do Teleexpressu i nie wysiadałem z niego przez 25 lat. Byłem szczęściarzem. Nie było lepszych programów, a w każdym razie – lepszych dla mnie - więc nie próbowałem.

Trzy kroki przed wejściem – jak wygladają Twoje ostatnie minuty przed godzina zero?
Stoję w korytarzu przed studiem, powtarzam sobie to co mam powiedzieć na początku, bo w tym - „chodzonym” – powitaniu z widzami nie korzystam z promptera. Wydawca (właściwie wydawczyni – Magda Siemiątkowska) odlicza mi do tzw. "ucha”, czyli do słuchawki w uchu: 3,2 1, idziesz. No to – idę. Mówię i idę. Jest adrenalina, ale oczywiście w odpowiedniej dawce, tej wskazanej – mobilizującej.

Obraz
© Materiały prasowe
Źródło artykułu:WP Teleshow
maciej orłośwp.tvtelewizja wp
Komentarze (8)