"Love Island. Wyspa miłości". Wygrała naturalność i prawda
Widzowie wyłonili zwycięzców pierwszej, polskiej edycji "Love Island. Wyspa miłości". Sylwia i Mikołaj skradli serca widzów.
Za nami wielki finał programu "Love Island. Wyspa miłości", który wygrali Sylwia i Mikołaj. Reality-show wzbudzało mnóstwo emocji, a sporo fanów narzekało, że trwa on za krótko. Półtora miesiąca to rzeczywiście mało czasu, aby znaleźć prawdziwą miłość, ale niektórym się udało.
I wcale nie mam na myśli Sylwii i Mikołaja, którzy zgarnęli po 50 tys. zł dzięki zwycięstwu. Między nimi nie ma głębokiego uczucia, co daje się wyczuć w sekundę. Widzowie też to zauważyli, ale mimo to dali im szansę i oddali na nich swoje głosy. Wygrała prawda i naturalność!
Przypomnijmy, że w programie "Love Island. Wyspa miłości" wzięli udział ludzie, którzy pragnęli znaleźć miłość. W trakcie kilku tygodni spędzonych w luksusowej willi w Hiszpanii dobierali się w pary z różnymi uczestnikami, by ostatecznie związać się z osobą, z którą mają największą chemię. Na samym końcu to już widzowie zdecydowali, który związek ma największe szanse na przetrwanie.
Sylwia i Mikołaj wygrali program "Love Island. Wyspa miłości"
Sylwia i Mikołaj sparowali się ze sobą w programie dosyć późno. Od początku jednak podkreślali, że nie od razu między nimi zaiskrzyło, choć dziewczyna nie ukrywała, że Mikołaj zwrócił jej uwagę. Swoją relację oparli głównie na przyjaźni i dobrej zabawie, a przecież o to m.in. w tym show chodziło. Z ich ust nie padały żadne deklaracje ani podniosłe słowa, dzięki czemu wypadali dosyć naturalnie. To moim zdaniem sprawiło, że widzowie ich pokochali.
Bo czy rzeczywiście w ciągu dwóch, trzech tygodni może zrodzić się prawdziwe uczucie? Czy może to jednak tylko zauroczenie?
Oliwia i Maciek otrzymali najmniej głosów. Dlaczego? Moim zdaniem powodów jest kilka, ale najważniejszy z nich jest taki, że za bardzo chcieli, aby im się udało. Za wszelką cenę podkreślali, jak bardzo im na sobie zależy oraz jak wiele są w stanie dla siebie zrobić. Deklarowali uczucia, w które naprawdę ciężko uwierzyć po dwóch tygodniach znajomości.
Ich relacja nie wyglądała na prawdziwą. Widzowie, a nawet mieszkańcy mieli złe przeczucia co do intencji Oliwii. Zarzucali jej, że manipuluje Maćkiem i chce tylko dotrzeć do finału, żeby wygrać pieniądze. I trudno się dziwić takim opiniom, gdy byliśmy świadkami, jak ukrywa przed chłopakiem fakty ze swojego życia.
Marietta i Franek byli mało charyzmatyczną parą. Nie wzbudzali w widzach żadnych emocji. W mojej ocenia dziewczyna starała się nie wzbudzać kontrowersji, raczej trzymała się z tyłu i czekała aż ktoś weźmie sprawy w swoje ręce. Franek był miłym chłopakiem, ale podobnie jak Marietta raczej nie wdawał się w dyskusję, był jednym z najspokojniejszych mieszkańców. Co innego Sylwia i Mikołaj.
Oni zdobyli serca widzów swoją autentycznością. Nie mieli tzw. ciśnienia, aby za wszelką cenę wygrać program i z dużym dystansem podeszli do tego, co dzieje się między nimi. Dobrze się ze sobą bawili, żartowali, przytulali, ale nieustannie podkreślali, że dopiero po programie zweryfikują, czy uda im się stworzyć coś więcej niż tylko przyjacielską relację.
"Tu nie wygrała miłość tej pary tylko sympatia widzów do Sylwii" - napisała jedna z widzek.
"Trzymam za nich kciuki. Oby miłość wygrała, bo widać od razu, że Sylwia na nią zasługuje",
"Rewelacja na taki wynik czekałam. Sylwia i Mikołaj jesteście super!".
Sporo pojawia się też komentarzy, że relacja Sylwii i Mikołaja nie przetrwa, ponieważ nie ma między nimi chemii. Czas pokaże, czy faktycznie uda im się zbudować coś trwałego.
Zgadzacie się z tym werdyktem?