Lichocka chce przeprosin za plakaty. Oskarżony: ”Powołamy na świadka Kaczyńskiego”
W marcu 2020 w Polsce pojawiły się w Polsce billboardy z posłanką PiS Joanną Lichocką pokazującą środkowy palec. Teraz posłanka oskarża twórców tej akcji o zniesławienie. – Zastanowimy się nad powołaniem na świadka Jarosława Kaczyńskiego, niech zezna, o czym rozmawiali wtedy z Lichocką – zapowiada oskarżony Bartosz Kramek.
01.03.2021 21:20
13 lutego 2020 roku, tuż po wygranym głosowaniu nad ustawą przyznającą TVP i Polskiemu radiu coroczne dofinansowanie w kwocie 2 miliardów złotych, posłanka PiS Joanna Lichocka wykonała w kierunku ław opozycji w Sejmie gest środkowym palcem, który został pokazany w transmisji tv i uwieczniony na zdjęciach agencyjnych.
Posłanka tłumaczyła, że ”przesuwała energicznie dwukrotnie palcem pod okiem, bo była zdenerwowana". Koniec końców zdecydowała się jednak przeprosić tych, którzy poczuli się gestem urażeni, podkreślając jednak, że "przypisane mu wulgarnego znaczenia było manipulacją audiowizualną, w postaci spowolnienia tempa wyświetlania materiału filmowego".
Tymczasem pod koniec lutego 2020 roku na billboardach w całej Polsce pojawiło się zdjęcie posłanki z wyprostowanym środkowym palcem oraz słowami ”2 miliardy zł na TVP zamiast na leczenie raka. PiS pozdrawia chorych”. Pomysłodawcami akcji byli Bartosz Kramek i Marcin Mycielski. Zebrali oni pieniądze na plakaty na portalu zrzutka.pl.
Teraz posłanka Lichocka wniosła przeciwko Kramkowi i Mycielskiemu prywatny akt oskarżenia o zniesławienie. Zarzuca im, że umieszczając jej wizerunek na plakatach naruszyli jej dobra osobiste. Domaga się przeprosin oraz wpłaty 40 tys. zł na onkologiczną fundację Rak'n'Roll oraz zakończenia wciąż trwającej zbiórki, gdzie Kramek i Mycielski uzbierali - jak dotąd - 460 tys. złotych.
Posłanka w rozmowie z WP nie chciała komentować aktu oskarżenia. Odesłała nas do swojego prawnika, mecenasa Macieja Zaborowskiego. Ten też odmówił nam komentarza. Skontaktowaliśmy się więc z organizatorami całej akcji. Co sądzą o oskarżeniach?
Bartosz Kramek mówi WP: - Naszym konstytucyjnym prawem jest prawo do krytyki osób publicznych w ramach wolności słowa. Zrobiliśmy z niego użytek. Posłanka Lichocka to funkcjonariuszka publiczna, który został uwieczniona w trakcie pełnienia obowiązków służbowych. Zdjęcie pozyskaliśmy z agencji fotograficznej. Nie było tu żadnego fotomontażu. Tłumaczyła się kuriozalnie, że energicznie drapała się pod okiem, ale powszechnie zostało to odebrane w sposób jednoznaczny. Swoje zdanie wyraziły na ten temat tysiące darczyńców, którzy sfinansowali całą akcję.
Akcja planowana była na jeden, dwa billboardy.
Kramek: - Planowaliśmy początkowo postawić jeden billboard w okolicy Suwałk. Ale szybko okazało się, że pozyskaliśmy ze zbiórki kilkaset tysięcy złotych. Postanowiliśmy więc stawiać kolejne. Początkowo były to mateczniki PiS: Augustów, Sejny, Lubelszczyzna, Podkarpacie. Później poszło to na całą Polskę. W sumie kilkaset billboardów. Zaczęło się od posłanki Lichockiej, później na plakaty trafił prezydent Duda, bo podpisał tę ustawę, a wreszcie sam Jarosław Kaczyński, który jako jedyny wjechał w czasie pandemii na zamknięty cmentarz.
Czy można uznać, że Lichocka i inni posłowie PiS naprawdę nie chcieli przekazać pieniędzy na onkologię?
Kramek: - Wybór był prosty. Senat zaproponował skierowanie tych pieniędzy na onkologię. Ustawa wróciła do Sejmu, który tę propozycję odrzucił. Nie ma żadnych wątpliwości, jaka decyzja wtedy zapadła, kto ma w Sejmie większość i kto ponosi za to odpowiedzialność.
Kramek ma nadzieję, że w nadchodzącym procesie uda się powołać na świadka Jarosława Kaczyńskiego:
- Pamiętamy, że w czasie tej gorącej debaty sejmowej Kaczyński rozmawiał z Lichocką. Ona do niego podeszła, miały miejsce jakieś tłumaczenia czy narada pomiędzy nimi. A potem była kłótnia Kaczyńskiego z Adrianem Zandbergiem z Lewicy. Chcielibyśmy przesłuchać prezesa PiS na tę okoliczność.
Kramek, który na co dzień jest przewodniczącym Rady Fundacji Otwarty Dialog, przypomina w rozmowie z WP, że w 2017 roku Polska uznała jego żonę – Ukrainkę Ludmiłę Kozłowską – za osobę ”mogącą stanowić zagrożenie dla państwa” i wpisała ją na listę osób niepożądanych.
Od tej pory nie ma ona prawa wjazdu do Polski, gdzie mieszkała wcześniej ponad 10 lat. Z tego względu od kilku lat Kramek z Kozłowską mieszkają i pracują w Brukseli. Kramek uważa, że państwo polskie, nie mogąc ukarać go bezpośrednio za jego antyrządowe działania, zemściło się na jego żonie.
Budka na czele grupy nacisku?
Kolejny akt oskarżenia posłanka Lichocka złożyła przeciwko Borysowi Budce. Budka stoi bowiem na czele PO, a Lichocka uważa, że ta partia także prowadziła negatywną kampanię przeciwko niej.
Adwokat Lichockiej w tej drugiej sprawie, mecenas Andrzej Lew-Mirski, sugerował w PAP, że ”billboardy kosztowały krocie, więc upatruję tutaj działalności grupy nacisku, na której czele stoi pan Budka”.
Kramek: - To jakaś schizofrenia! To kto w końcu stoi za billboardami? Ja czy Budka? Niech pani Lichocka się zdecyduje. PO nie miała z billboardami nic wspólnego, to była nasza inicjatywa. Nie konsultowaliśmy tego z nikim. Absolutnie nie wypieramy się autorstwa tej kampanii i uważamy, że działaliśmy w interesie publicznym.
Borys Budka dla WP: - Chyba każdy w Polsce widział słynny środkowy palec pani Lichockiej pokazany w trakcie głosowania nad poprawką senacką, dzięki której 2 mld złotych zamiast na propagandę TVP zostałyby przeznaczone na ratowanie życia pacjentów onkologicznych. Pani Lichocka próbuje w sposób nieudolny i kompromitujący dla niej wnosić prywatny akt oskarżenia. Takie zachowanie jest żenujące.
Czy Borys Budka mógł stać za billboardami Kramka i Mycielskiego?
Budka: - To są zarzuty wyssane z palca.