"Lewiatan". Rewelacyjna robota TVP. Wielkie zaskoczenie!
Adaptacja trzeciej powieści z Erastem Fandorinem reklamowana jest jako wydarzenie spektakularne. I choć zapowiedzi Telewizji Polskiej zwykliśmy traktować z przymrużeniem oka, to tym razem nie okazały się przesadzone. "Lewiatan" Konopki to rzecz bardzo dobra.
08.03.2021 15:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kilka lat temu Borys Akunin opowiadał mi, że Polak i Rosjanin to dwa bratanki, a i sam pisarz cieszy się u nas niemałą estymą, ale do tej pory nie kwapiliśmy się zbytnio do przenoszenia jego prozy na ekran. Może i chęci były wcześniej, lecz przekuto je na czyny dopiero teraz, za sprawą Teatru Telewizji. Jednak kto duma, czy aby nie zadecydowały o tym kwestie czysto budżetowe, nie musi się martwić, bo spektakl wyreżyserowany przez Bartosza Konopkę nie podśmierduje taniochą.
Bynajmniej. To zamaszyście zrealizowana produkcja kreatywnie wykorzystująca i treść powieści, i sam setting. Książka Akunina była, poniekąd, i hołdem złożonym kryminałowi salonowemu, doprowadzonemu do mistrzostwa przez brytyjską klasyczkę gatunku Agathę Christie, i nowoczesnym ograniem mocno skonwencjonalizowanego gatunku.
Zapewne o wyborze "Lewiatana" zadecydowały kwestie praktyczne, bo rzecz dzieje się na pokładzie tytułowego, luksusowego statku pośród, na dobrą sprawę, czterech ścian sali, do której zaproszeni zostają podejrzani o paskudną kradzież, po której został stosik zwłok.
Na miejscu zabójstwa znaleziono znaczek uprawniający do dostępu do pierwszej klasy, lecz nie wszyscy tamtejsi pasażerowie go posiadają. I to oni znajdują się na celowniku prowadzącego śledztwo komisarza francuskiej policji Gustawa Gauche’a. Traf jednak chce, że tym samym statkiem płynie błyskotliwy Erast Fandorin, mający objąć placówkę dyplomatyczną w Japonii.
Detektywistyczny pojedynek między dwoma mężczyznami postawiono na obyczajowym fundamencie, a Konopka do spółki ze scenarzystą Cezarym Harasimowiczem robiąc dobry użytek z powieściowego pierwowzoru, sprawnie ogrywa motywacje i portrety charakterologiczne osób tego dramatu, pochodzących z różnych kultur i części świata. Tam kryją się źródła napięć między nimi, choć te generują również kontakty damsko-męskie.
Nic dziwnego, bo, jak mówił sam reżyser, lewiatana nazywano demonem zazdrości. Nie chcąc zdradzić niczego z kryminalnej intrygi, dodam jedynie, że to namiętności, nieskradzione skarby, są tutaj kluczem do zagadki.
Kto styka z Fandorinem po raz pierwszy, może być zdziwiony, bo, przynajmniej przez cały pierwszy akt, to Gauche wydaje się grać tutaj pierwsze skrzypce. Tyle że Akunin swoją powieść skonstruował tak, że oddał głos podejrzanym, a swojego detektywa przedstawił z ich perspektywy, choć im bliżej finału, tym bardziej rosyjski dyplomata dochodzi do głosu.
Co się tyczy samego zakończenia, jest ono znakomite, naszpikowane pełnymi dynamizmu zwrotami akcji. Konopka zaprasza do istnej zgadywanki, kto jest kim, i który z bogaczy ma ręce upaćkane krwią. I mimo strukturalnego podobieństwa nie skończy się jak "Morderstwo w Orient Expresie".
Inscenizacja, także dzięki energicznym zdjęciom Pawła Dyllusa, unika pułapki statyczności, z kolei ponura scenografia, z animowanym morzem widocznym za bulajami, oraz przecinające poszczególnie sceny ruchome plansze, niewymuszenie tkają mroczny klimat opowieści o mordzie i kłamstwie.
Obsada, na czele z Karoliną Gruszką i Piotrem Żurawskim, jest praktycznie bez wyjątku świetna, lecz przedstawienie kradnie Piotr Głowacki jako Gauche, jego rola napisana jest najsprawniej. Cóż, do teatru wyjść nie możemy, ale zaprosić teatr do nas — jak najbardziej.
"Lewiatana" będzie można obejrzeć 8 marca o godzinie 21.00 na antenie Jedynki.