"Leśniczówka" bez przytulania i całowania. To efekt pandemii
Fani "Leśniczówki" nie muszą się obawiać o przyszłość ich ulubionego serialu. Ekipa hitu TVP wróciła niedawno na plan i wznowiła zdjęcia. Nie wszystko jednak wróciło do normy.
Kolejny etap rozmrażania gospodarki za nami. Od 18 maja aktorzy, twórcy filmów i seriali mogą znowu pracować na planie, ale przy zachowaniu szczególnych środków ostrożności. Pandemia koronawirusa ciągle stanowi zagrożenie, o czym pamiętają twórcy "Leśniczówki". Producent serialu TVP ujawnił, jak się pracuje w nowej rzeczywistości i zdradził, jakie zmiany w scenariuszu wymusiła choroba COVID-19.
Producent Piotr Mikołajczak w rozmowie z Plejadą ujawnił, że pandemia koronawirusa nie wpłynęła negatywnie na realizację serialu. Co prawda przez dwa miesiące nie było mowy o kręceniu nowych zdjęć, ale premierowe odcinki są emitowane na bieżąco, a kolejne – zgodnie z planem – będą gotowe po wakacjach.
Na planie "Leśniczówki" jest przestrzegany reżim sanitarny związany z jedzeniem, dezynfekcją itd. Na dodatek każdy aktor i członek ekipy przed wejściem na plan był przebadany na obecność koronawirusa.
- Nie ma takich zaleceń, że każdy, kto wraca do pracy, musi przejść taki test. Jednak to była nasza inicjatywa, żeby na planie każdy się czuł bezpiecznie - mówił producent. I zwrócił uwagę, że w obsadzie jest grupa artystów w sile wieku, dla których koronawirus jest szczególnym zagrożeniem. Mowa o takich aktorach i aktorkach jak Henryk Talar, Anna Seniuk, Maria Pakulnis czy Ewa Szykulska.
Co ciekawe, w przerwie między ujęciami aktorzy i aktorki nie noszą maseczek, tylko przyłbice. Oczywiście po to, by nie zepsuć sobie charakteryzacji i makijażu. Przyłbice mają nawet podczas prób i zdejmują je dopiero do właściwych zdjęć.
- W związku z epidemią dokonaliśmy także zmian w scenariuszu. Sceny przytulania i całowania zostały przerobione ze względu na bezpieczeństwo aktorów i nie zobaczymy ich w kolejnych odcinkach – zapowiedział producent.