"Lekarze": Edward Miszczak jest wściekły na Pawła Małaszyńskiego!
W jednym z ostatnich wywiadów Małaszyński przyznał, że chce odpocząć od grania w serialach i w związku z tym robi sobie dłuższą przerwę. Producenci "Lekarzy" długo milczeli w tej sprawie. W końcu po kilku miesiącach Edward Miszczak postanowił zabrać głos.
Ostre słowa dyrektora programowego TVN
Tragiczny wypadek
3. sezon serialu "Lekarze" zakończyła trzymająca w napięciu scena. Maks pędził autostradą, nie wiedząc, co się za chwilę wydarzy. Niespodziewanie prowadzony przez niego samochód wpadł w poślizg. Mężczyzna bezskutecznie próbował zapanować nad kierownicą. Niestety, mimo że błyskawicznie trafił do szpitala, lekarzom nie udało się go uratować. Pacjent zmarł na stole operacyjnym.
Seriale zniszczyły mu karierę?
Nawet w najgorszych snach fani "Lekarzy" nie wyobrażali sobie serialu bez Maksa. Śmierć bohatera spowodowana była postawą Pawła Małaszyńskiego, który od dłuższego czasu miał dość granego przez siebie bohatera.
- Poprzez role w serialach zostałem w pewien sposób naznaczony, określony - powiedział aktor i przyznał, że coraz częściej irytuje go krzywdząca łatka przystojniaka, do którego wzdychają zakochane kobiety.
Ale to nie wszystkie powody.
Sztywno trzyma się swoich reguł
Paweł wielokrotnie podkreślał, że w pracy nie jest długodystansowcem. Niepisana zasada, którą się kieruje, głosi, że występuje w maksymalnie trzech sezonach danego serialu.
Jednak decydujące znaczenie i tak ma scenariusz, który w przypadku "Lekarzy" miał coraz słabsze filary. Poruszane wątki zaczęły przypominać niekończącą się telenowelę, a postać Maksa ewoluować w niebezpiecznym kierunku.
Telenowela zamiast medycznego serialu
- To trudna, ale przemyślana decyzja. Czułem, że moja postać nie idzie w dobrym kierunku, zacząłem się męczyć - to nie był już ten Maks - więc odszedłem. (...) Kiedy mniej więcej dwa lata temu wsiadłem do pociągu z napisem "Toruń Copernicus", nie umawiałem się z nikim, że w połowie naszej podróży ten pociąg zacznie skręcać w kierunku Brazylii, Wenezueli, rejonów, które nie są moimi ulubionymi klimatami, więc na pierwszym zakręcie postanowiłem wyskoczyć. Nie przedłużyłem umowy - powiedział aktor w jednym z wywiadów.
Małaszyński zawiódł zaufanie Miszczaka
Taka postawa nie spodobała się Edwardowi Miszczakowi. Choć dyrektor programowy TVN długo nie komentował całej sprawy, w końcu postanowił zabrać głos. Nie kryje żalu i oburzenia w związku z decyzją jednego z najpopularniejszych aktorów w Polsce.
- Jestem troszkę wściekły, bo to nie był zły serial. Wręcz fantastyczny. I osiągnął duży sukces. Rozumiem argumentację aktora: ma inne oferty, tutaj oddał serce na trzy serie i idzie dalej. Ale trudno mi się pogodzić z taką umową, bo my jak to tak czuję przynajmniej, każda z osób, która pracuje na ekranie, zawiera z tym widzem umowę. Ty jesteś, dopóki nam się ten romans nie znudzi. Ale jak ktoś ma inne, bardzo hermetyczne zasady, to one ubijają mu drogę - powiedział w rozmowie z Iwoną Aleksandrowską.
Decyzja aktora przysporzyła stacji wiele problemów
Miszczak zaznaczył, że choć szanuje wybór Małaszyńskiego, to nie zgadza się, aby podobne sytuacje miały miejsce w przyszłości. Jego zdaniem, takie nie poparte żadną mocną argumentacją decyzje aktorów, niekorzystnie wpływają na odbiór serialu przez widzów.
- Jak jeszcze widzę, że aktor odchodzi z serialu, bo sobie założył, że tylko trzy serie zagra. Co ja mam wtedy widzowi powiedzieć, z którym zawarłem umowę, że będzie mógł go oglądać? Widz mi mówi: "Nie dawaj mi takiego faceta, co w połowie drogi wyskakuje z autobusu" - wyznał autorce bloga szpilkialeksandrowskiej.blog.pl.
Zgadzacie się?