Legendy Osiedla

Tym, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli o "Osiedlu Swoboda", Michale Śledzińskim i "Produkcie" należy się kilka zdań wyjaśnień. "Produkt" to magazyn komiksowy ukazujący się w latach 1999 - 2004. Na jego łamach publikowali niemal wszyscy cenieni dziś artyści komiksowi młodego pokolenia. Cechą charakterystyczną magazynu była całkowita wolność twórcza zapewniana rysownikom.Stąd wiele komiksów prześmiewczych, kontrowersyjnych wulgarnych. Stąd "Wilqu" i wyśmiewanie dresiarstwa. Stąd też obecność w "Produkcie" komiksu obyczajowego - gdy nikt nie narzucał tematu, temat codzienności narzucił się sam.

Legendy Osiedla
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

26.03.2010 | aktual.: 16.11.2013 00:48

"Osiedle Swoboda" było serią rewolucyjną pod kilkoma względami. Po pierwsze był to flagowy tytuł magazynu - gdyby nie sukces "Osiedla" nie byłoby sukcesu "Produktu", trudno sobie bowiem wyobrazić, by czasopismo mógł pociągnąć ktoś inny. Po drugie to jedna z pierwszych prawdziwie obyczajowych polskich serii komiksowych. Tytuł, którego tematem było zwykłe życie, zwykłych, polskich nastolatków. Śledziński nie naśladował obcych wzorców, nie podrabiał superbohaterów, nie wyciągał ręki po dobrze opisane gatunki - kryminał czy sensację. Śledziu po prostu opowiadał o życiu swoim i swoich kolegów.

Po dziesięciu latach od dnia premiery "Osiedle Swoboda" wciąż jest w Polsce tytułem niezwykłym. Lepsza komiksowa opowieść obyczajowa powstała tylko raz, a jej autorem również jest Michał Śledziński (mowa oczywiście o "Na szybko spisane"). Z perspektywy czasu łatwiej docenić zmysł obserwacji Śledzińskiego. Fakt, że udało mu się uchwycić "prawdę czasów". Dziś, gdy dresiarze i blokersi, to już przeszłość, "Osiedle " czyta się jak przewodnik po innej Polsce. Polsce dużo mniej przystępnej, nieprzyjemnej, brudniejszej i antypatycznej. Nie sposób też odmówić autorowi talentu do snucia historii. Najmocniejsze momenty serii ("Balladę o Bystrym") wciąż czyta się z zapartym tchem.

Jednak czas, jaki upłynął od premiery nie zawsze przysłużył się "Osiedlu". Miejscami czuć, że to artystyczne początki, poligon rysownika, na którym testuje swój talent. W niektórych momentach narracja się rwie, traci swój rytm.Niektóre rozwiązania fabularne rozczarowują (choćby to jak zakończony został spór Szopy z osiedlową mafią dresiarzy), a najciekawszy wątek uczucia Smutnego do siostry przyjaciela zepchnięty został na dalszy plan. W reedycji nie sprawdzają się też podpisy Śledzińskiego po planszami. O ile w "Produkcie" gawęda autora była oryginalnym sposobem nawiązania dialogu z czytelnikiem, o tyle w wydaniu zbiorczym lepiej sprawdziłaby się retrospekcja - przypomnienie, w jakich warunkach to wszystko powstawało. Niestety Śledziński zdecydował się powtórzyć zabieg sprzed lat (tylko na początku jest nieco mowy o narodzinach "Produktu") i znów snuje opowieści o swoim życiu. A w epoce blogów, twitterów i innych facebooków nie jest to już w żaden sposób interesujące. Wystarczy przecież wpisać adres
bloga Śledzia, by wiedzieć jak mu się udała wizyta w Niemczech.

Michała Śledzińskiego nazywano już Jerzym Giedroyciem polskiego komiksu. Sam nadałem mu kiedyś inne miano - polskiego Roberta Crumba. Wydawać by się mogło, że te określenia są przesadzone, pisane na wyrost, ale zbiorcze wydanie "Osiedla Swobody" udowadnia, że nie. To wciąż dzieło niezwykłe, jeden z najważniejszych tytułów w historii polskiego komiksu. I przebić go może tylko ukończone "Na szybko spisane".

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)